Rozdział 20

185 15 0
                                    

Draco:
    Szedłem obok Harrego w ciszy. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, więc uznałem że najlepiej będzie o tym porozmawiać jak będziemy sami w moim pokoju. Bardzo mnie jednak ciekawi, dlaczego. I mam cichą nadzieję, że nie zrobił sobie jeszcze czegoś głupiego. Nagle chłopak zaczął upadać, dlatego szybko go złapałem za talie. Potter szybko jednak wyrwał się z mojego uścisku i wstał. Wyglądał jakby go bolało, ale przecież nie chwyciłem go mocno. Co on jeszcze przede mną ukrywa. Po chwili znowu się przewrócił, lecz tym razem na kolanach. Zapytałem się gryfona czemu się przewraca i czy coś mu się stało na co on nie odpowiedział. Podniosłem go z podłogi i zacząłem wypytywać co mu się stało gdy w pewnym momencie jego głowa opadła a on był ......nieprzytomny. Zacząłem lekko panikować. Posadziłem Harrego opartego o ścianę na korytarzu, sam usiadłem obok niego i oparłem jego głowę o moje ramię. Nie mogłem go przecież zanieść do pani Pomfrey, bo ona w przypadku omdlenia nic nie poradzi. Zacząłem rozmyślać z jakiego powodu mógł stracić przytomność i jedyne co mi przychodziło do głowy to z głodu. Uznałem że to nie grzeczne, ale podwinołem sweter i koszule Pottera, żeby sprawdzić jak wygląda jego brzuch. Zamurowało mnie. Gryfon miał żebra na wierzchu i wyglądał jakby ważył z 30 kg, prócz tego ma wielką ranę na pół brzucha, która nie była nawet opatrzona. Szybko wyczarowałem bandaże i zacząłem opatrywać ranę chłopaka. Kiedy skończyłem z powrotem położyłem głowę chłopaka na moje ramię i patrzyłem czy nikt nie idzie, ponieważ byliśmy sami na środku korytarza, a właśnie była cisza nocna. Po pięciu minutach Harry się obudził. Pomogłem mu wstać, ponieważ w ogóle nie miał siły. Stał przez chwilę nic nie mówić, lecz po chwili musiał poczuć że ma opatrunek na brzuchu, ponieważ podwinął koszulkę. Kiedy już ją opuścił spojrzał się na mnie z strachem w oczach na co ja podszedłem do niego i zaproponowałem że go wezmę na ręce. Potter odmówił, ale się go nie posłuchałem i wziąłem go na pannę młodą, żeby nie pogorszyć stanu rany. Ujrzałem że jest cały czerwony na twarzy na co tylko się uśmiechnąłem. Szliśmy tak, aż pod pokój główny slitherinu. Przed pokojem poprosił mnie żebym go odstawił. Nie dziwię mu się, bo ci debile z slitherinu nawet nie wiedzą że on się ze mną ( jeszcze) przyjaźni. Gryfon nie mógł się schować pod peleryną, bo sam nie jest wstanie chodzić. Wiedziałem że będę się musiał, potem tłumaczyć jak ktoś nas zobaczy, choć mam cichą nadzieję że nikogo nie ma. Niestety moje prośby się nie sprawdziły, ponieważ w pokoju niestety były osoby które najmniej chciałem teraz widzieć. Mianowicie Pancy i Blaize. Gdy tylko wszedłem zostałem obdarowany ,,pięknym" spojrzeniem. Na początku zaczęli się tylko drżeć że im przerwałem w pocałunku, lecz później gdy zobaczyli Pottera był dopiero problem. Zaczęli się drżeć że to gryfon i ma stąd spadać itp. Widziałem że Harrego to stresuje, dlatego krzyknąłem że mają się odwalić i chwytając chłopaka za rękę poszedłem do mojego pokoju. Gdy już byliśmy w moim pokoju, szybko zakluczyłem drzwi  i wyciszyłem pokój, żeby nikt nas nie słyszał i my nikogo.

Nikt nie ma idealnie / Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz