Rozdział 12 - Pięć słów

94 6 32
                                    

„Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym znanym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym"

H.P. Lovecraft

Aleksander

Poranek budzi nas delikatnymi promieniami słońca, wpadającymi przez okno. Natalia śpi wtulona we mnie, a ja czuję na sobie ciężar jej ramienia. Na jej szyi widnieją delikatne ślady moich pocałunków, ciche świadectwo minionej nocy.

Natalia leży obok mnie, wtulona w moje ramiona. Jej kruche ciało drży w rytm płytkiego, nierównego oddechu. Czuję delikatne wibracje jej klatki piersiowej, słyszę cichy szmer jej oddechu. Długie, rude włosy spływają kaskadą na moją pierś, a ich miedziany blask, uchwycony w porannym świetle, kontrastuje z alabastrową, niemal przezroczystą skórą. Widzę delikatne żyłki na jej skroniach, ledwo widoczne pod cienką warstwą skóry. Jej usta, delikatne i lekko rozchylone, drżą w nieświadomym grymasie, zdradzając ukryty smutek. W porannym świetle, wpadającym przez szpary w zasłonach, dostrzegam zarys jej smukłej sylwetki, delikatne krzywizny jej ciała. Jej ciepło emanuje na mnie niczym kojący balsam, kontrastując z chłodem poranka.

Patrzę na Natalię i czuję mieszankę sprzecznych, gwałtownych emocji, które walczą ze sobą w moim wnętrzu. Gniew, palący i bezlitosny, miesza się z tkliwością, delikatną i opiekuńczą. Żal, głęboki i przeszywający, walczy z kiełkującą nadzieją, cichą i nieśmiałą. Wściekłość na tych skurwieli, którzy ją skrzywdzili, którzy ośmielili się dotknąć jej kruchości, walczy z pragnieniem bezwarunkowej ochrony tej delikatnej, poranionej istoty. W jej obecności czuję się bezsilny wobec przeszłości, której nie mogę zmienić, a jednocześnie zdeterminowany, by zapewnić jej bezpieczeństwo w przyszłości.

Natalia jest niczym motyl, złamany i poraniony przez burzę, który z ufnością, choć z wahaniem, złożył swoje delikatne skrzydła w moich dłoniach. Jest jak tlący się płomień, ledwo widoczny pod grubą warstwą popiołu traumy, który pragnę rozniecić na nowo, ogrzać ją swoim ciepłem. Jest jak księżyc w nowiu, skryty w cieniu przeszłości, ledwo widoczny na nocnym niebie, ale obiecujący odrodzenie w pełnym blasku przyszłości.

Wpatruję się w jej twarz, w jej spokojny, choć naznaczony cierpieniem wyraz, i czuję, jak moje serce pęka na tysiąc kawałków. Chcę cofnąć czas, wymazać z jej pamięci wszystkie złe chwile, wszystkie rany zadane przez tych, którzy powinni ją kochać. Chcę, by była szczęśliwa, by szczery, promienny uśmiech znów zagościł na jej twarzy, rozświetlając jej zielone oczy.

Jedno jest pewne: decyzja, którą podjąłem w Gdyni, ta obietnica zemsty, nagle nabiera jeszcze większego znaczenia, staje się jeszcze bardziej osobista. Jesteś moją Vendettą, Natalia. Ale jesteś też czymś więcej. Chcę, byś była moją nadzieją, moją przyszłością, moim światełkiem w tym mroku, który mnie otacza. Chcę chronić twoje szmaragdowe oczy jak dwa najcenniejsze skarby, strzec ich przed każdym cieniem smutku. Chcę gładzić twoje rude włosy niczym najdelikatniejszy jedwab, koić nimi każdy twój ból.

Wygląda tak niewinnie, jakby sen zabrał od niej cały ciężar minionych dni. Promienie porannego słońca muskają jej twarz, podkreślając delikatne rysy. Postanawiam ją obudzić, ale delikatnie, bez pośpiechu. Zaczynam od serii drobnych pocałunków na jej twarzy – na czole, na policzkach, na nosie. Omijam jej usta, pamiętając o naszej umowie.

Natalia mruży oczy i uśmiecha się przez sen. Przeciąga się leniwie, jak kot, i próbuje wtulić się we mnie jeszcze mocniej.

– Jeszcze chwilkę... – mamrocze sennie, wtulając twarz w moją pierś.

Zeus: Zemsta #1 Trylogia Noc i Dzień# ZAKOŃCZONA (BĘDZIE WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz