Rozdział 15 - Pożegnanie

35 5 27
                                    

,,Nie jesteś już tam, gdzie byłeś. Ale jesteś wszędzie tam, gdzie my jesteśmy"
~Victor Hugo~

Zeus


Rano, nawet myśl o naszej wczo­raj­szej nocy nie popra­wia mi nastroju. Cokol­wiek bym zro­bił, nie mogę ukryć zde­ner­wo­wa­nia. Nata­lia, choć nic nie mówi, wyczuwa moje napię­cie. W jej zie­lo­nych oczach widzę nie­po­kój, który odzwier­cie­dla mój wła­sny.

W dro­dze na lot­ni­sko Nata­lia mil­czy, wpa­tru­jąc się w prze­la­tu­jący za oknem kra­jo­braz, jakby chciała zapa­mię­tać każdy szcze­gół tego miej­sca. Gdy docie­ramy na miej­sce, Kosa już czeka na nas w samo­lo­cie.

- Hej, pro­myczku - wita się rado­śnie z Nata­lią, obej­mu­jąc ją. Ona odwza­jem­niła uścisk.

- Hej, olbrzy­mie. Jak tam Paula? - pyta z uśmie­chem, myśląc o jej kuzynce.

Gdy Kosa spo­gląda na mnie, wymie­niamy ze sobą krótkie, pełne nie­po­koju spoj­rze­nia.

- Wszystko dobrze. Nie może się docze­kać, by się z tobą zoba­czyć.

- A mama?

- Bez zmian.

Uśmie­cha się słabo do niego i siada na sie­dze­niu koło okna. Za nami wcho­dzą Taran­tula i Włoch.

- Widzę, że i wam sło­neczko dodało tro­chę kolo­rów - stwier­dza wesoło Kosa, kiwa­jąc głową w stronę ochro­nia­rzy.

Taran­tula uśmiech­a się w odpo­wie­dzi, a Włoch tylko bur­czy ner­wowo:

- Spier­da­laj.

- A temu, co się stało? - pyta Kosa, gdy Włoch mija nas w dro­dze do przodu samo­lotu.

- Cóż, chyba nie mógł zbyt­nio spu­ścić pary w spodniach, bo musiał pil­no­wać naszych gołąb­ków - odpo­wiada z iro­nią Taran­tula.

- Taran­tula, zobacz, czy cię nie ma z przodu - zwra­cam się do niego ostro.

- Hej, to mój ochro­niarz, więc z sza­cun­kiem do niego - wtrąca Nata­lia, spo­glądając na mnie spod byka przy oknie.

Kosa tylko gwiżdże i siada naprze­ciwko, krzy­żu­jąc ręce na piersi, obser­wu­jąc nas z zacie­ka­wie­niem.

- Chyba wszy­scy wsta­li­ście dzisiaj lewą nogą.

Napięcie w kabinie jest tak gęste, że można je kroić nożem. Szeszele miały być naszym czasem, naszą ucieczką od wszyst­kiego. Teraz sie­dzę tutaj, obok niej w samolocie, i czuję się jak naj­więk­szy idiota. Jak mogłem dopro­wa­dzić do takiej sytu­acji? Jak mogłem zary­zy­ko­wać wszystko, co mam? Myśli kłę­bią mi się w gło­wie niczym burzowe chmury. Pamię­tam, jak obie­ca­łem jej, że zabiorę ją w miej­sce, gdzie zapo­mnimy o wszyst­kich pro­ble­mach. A teraz tutaj jeste­śmy, uwię­zieni w tym lata­ją­cym meta­lo­wym pudełku, oto­czeni tajem­nicą i nie­pew­no­ścią.

Nata­lia, która sie­dzi obok mnie, wpa­truje się smut­nym wzro­kiem w okno samo­lotu. Jej oczy, zwy­kle tak pełne życia, teraz wyda­ją się zmę­czone i pełne stra­chu. Czu­ję się jak naj­gor­szy czło­wiek na świe­cie. Jak mogłem spra­wić, że kobieta, która wiele dla mnie znaczy, czuje się tak? Kosa i ja wymie­niamy się tylko spoj­rze­niami. Oboje wiemy, w jakim kosz­ma­rze teraz jeste­śmy.

Nagle Nata­lia wstaje.

- Gdzie idziesz? - pytam, wsta­jąc.

- Idę się poło­żyć. Boli mnie głowa - odpiera mono­ton­nie.

Zeus: Zemsta #1 Trylogia Noc i Dzień# ZAKOŃCZONA # PRZED KOREKTĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz