Dwa miesiące później...
MORGAN
Zsunęłam z głowy przeciwsłoneczne okulary tuż po tym, kiedy moje nogi stopy stanęły na ziemi. Zerknęłam przelotnie na kierowcę miejskich autobusów, zanim mu pomachałam i ciągnąc za sobą dużą, żółtą walizkę, ruszyłam w stronę wyjścia z dworca. Przeszłam przez automatyczne drzwi, poszukując wzrokiem twarzy moich przyjaciół. O mało co nie wybuchłam śmiechem widząc uśmiechniętego Milo i Tylera, którzy trzymali w dłoniach sporej wielkości baner z napisem: Witaj w domu, Morgan.
- Cześć, chłopaki - uśmiechnęłam się do nich, kiedy stanęłam naprzeciwko.
- Miło Cię mieć z powrotem, Gan - Milo odwzajemnił uśmiech, zanim rzucił mi się na szyję i zamknął w szczelnym uścisku. - Tęskniliśmy za tobą.
Zaśmiałam się z jego słów, wiedząc, jak wygląda prawda.
- Tęskniliście za moimi wypiekami, kłamcy. - zmrużyłam na nich powieki, uważnie obserwując.
- To też - potwierdził Tyler. - Ale Leesville bez ciebie nie było takie same.
Westchnęłam, łapiąc za rączke od walizki. Posłałam chłopakom nikły uśmiech, zanim ruszyłam z nimi po bokach do wyjścia. Moja głowa latała na wszystkie strony świata, nie mogąc uwierzyć, że po dwóch miesiącach w końcu wróciłam do swojego ukochanego miasteczka.
- Opowiadaj, jak było w wielkim świecie - zagadnął mnie Milo, gdy we dwójkę siedzieliśmy w Jeepie Turnera, a ten pakował moją walizkę. - Przez telefon byłaś mało rozmowna.
Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie mój ostatni dzień przed wyjazdem. Nadal bolało.
- Tak jakoś wyszło - odpowiedziałam wymijająco. - Wiesz, tyle kuzynostwa... Nie było czasu na odpisywanie.
Chłopak pokiwał głową, chociaż jego mina wskazywała na to, iż kompletnie mi nie wierzy, a w jego głowie istniały własne teorie.
Cóż, nie mylił się, ale nie przyznam mu racji. Dlatego najlepszą opcją było zwalenie całej tej sytuacji na moje kuzynostwo, którzy nie dawali mi żyć przez ostatnie dwa miesiące. Od rana do zmierzchu nie opuszczali mnie na krok. Robiliśmy razem dosłownie wszystko. Poczynając od wspólnych śniadań, a kończąc na nocnych wędrówkach po lesie. I mimo, że były momenty, w których potrzebowałam czasu dla siebie, cieszyłam się, że to właśnie z nimi mogłam spędzić wakacje. No i oczywiście, plus był tego taki, że nie pozwalali mi myśleć o nim.
- Na co nie było czasu? - zapytał nas Tyler, siadając na miejscu kierowcy. Wymownie spojrzał na Milo, którego nogi spoczywały na desce rozdzielczej, a gdy to nie poskutkowało, uderzył go w ramię z nieukrywaną siłą.
Wykrzywiłam twarz, czując ten ból, który towarzyszył piszczącemu Santos'owi.
- Jesteś, kurwa, jakiś nienormalny - warknął w jego stronę, masując obolałe miejsce.
Turner wskazał palcem na siebie, a następnie za siebie.
Od razu zrozumiałam przekaz, dlatego w tej sprawie postanowiłam pozostać cicho i nie mówić mu, że troszeczkę przesadza.
- Mój samochód, moje zasady - przypomniał. - Jak ci się coś nie podoba, to droga wolna. Z buta też miło iść.
Brunet prychnął na jego słowa, zawiązał ręce na klatce piersiowej, posłusznie zdjął nogi i odwrócił głowę w drugą stronę, udając zawodową, obrażoną księżniczkę.
YOU ARE READING
Nie trać nadziei
Romance|| Jeśli będzie nam to jeszcze dane, od nowa znajdziemy do siebie drogę. Bo ja nigdy nie stracę nadziei || 🤞Start: 15 lipca 2024