Dziewięć

12 0 0
                                    

MORGAN

          - Nie! - krzyknęłam, szybko wybiegając z kuchni i ruszając w stronę schodów, aby wrócić do swojego pokoju. - Nie ma nawet takiej opcji!

          - Ale dlaczego? - dociekała. - Przecież się przyjaźnicie, a to są twoje urodziny. Urodziny spędza się w gronie najbliższych.

          - Mads - westchnęłam, odwracając się na pięcie i jednocześnie uważając, abym nie wywróciła się na schodach. - Wiem, że chciałaś dobrze i naprawdę to doceniam, ale nie mam teraz dobrych kontaktów z Sullivan'em i myślę, że oboje nie czulibyśmy się w porządku w swoim towarzystwie - wyjaśniłam, pomijając kilka szczegółów

          Madison postanowiła zorganizować mi małe przylecieli urodzinowe, na które chciała zaprosić rodzinę Turner'ów, Santos'ów i, na moje nieszczęście, Oscara oraz Lily. Tak jak do rodziny Tylera oraz Milo nie miałam nic, tak do Sullivan'ów już trochę. A bardziej do Oscara niż do jego mamy. Ona była w porządku. Bardzo ją lubiłam.

Moja macocha nie zna prawdy odnośnie moich złych kontaktów z chłopakiem. Wie, że coś jest na rzeczy, ale nie chce z nią o tym rozmawiać. Miała wyrobioną o Oscarze dobrą opinię i chciałabym, aby tak pozostało. Bez względu na wszystko. Nie chce, aby stracił w jej oczach. I w oczach mojego taty, ponieważ był dla niego niczym syn, którego nigdy nie posiadał, a o którym zawsze marzył. Chciałam mu dać chociaż zalążek tego, podziękować za wszystko co dla mnie robił.

Po wypowiedzeniu swojego krótkiego monologu z powrotem zaczęłam wspinać się na piętro. Słyszałam, że Mads ruszyła w moje ślady i niemal deptała mi po piętach, przez co miałam ochotę przewrócić oczami z rosnącej irytacji. Ostatecznie powstrzymałam się i weszłam do pokoju.

Mój pokój nie był duży. Znajdowało się tutaj zaledwie łóżko, duże biurko, komoda, szafa, stojące lustro w progu pomieszczenia oraz masa półek porozwieszana na ścianach, na których leżały zdjęcia, książki, perfumy i inne pierdoły. Cały pokój został pomalowany na kolor granatowy, ale meble mam białe, przez co w pokoju nie wygląda tak ponuro, jak upierał się mój tato, że będzie. Wszystkie dekoracje, rozpoczynając od wazonu na kwiaty, a kończąc na zasłonkach, były w kolorze srebrnym lub jasnym szarym, co było idealnym połączeniem.

Czułam się tutaj, jak w bezpiecznej przystani, w której zawsze mogę się zamknąć, aby zapomnieć o zewnętrznym świecie oraz o całym źle. Mogłam zachowywać się tutaj jak księżniczka, nie będąc przy tym oceniana. Zdecydowanie mój pokój był moim ulubionym miejscem w całym domu, gdzie czułam się najbardziej komfortowo, jak nigdzie indziej.

- Musisz mi opowiedzieć, co się stało, jeśli chcesz, abym postawiła się na twoim miejscu i Cię w końcu zrozumiała - kontynuowała. - Nie mogę żyć tylko na domysłach i insynuacjach. Nie siedzę ci w głowie, Gan.

          Westchnęłam ciężko, opadając na łóżko.

          - Lekko się pospinaliśmy i nie mamy ochoty ze sobą rozmawiać - odpowiedziałam, chociaż już ode mnie to słyszała. - Mówiłam ci to wczoraj, przedwczoraj i przed przedwczoraj. Od tamtego momentu nic się nie zmięło w tej kwestii.

          Mads zauważyła zmiany w moim zachowaniu po feralnej imprezie urodzinowej Oscara. Zdystansowałam się i, gdy zaczynał się jego temat, ja szybko go ucinałam, zmieniając na coś bardziej przyjemniejszego. Zazwyczaj kończyło się na pogodzie, ponieważ nie byłam w stanie wymyśleć niczego kreatywniejszego. Od tamtego momentu Madison codziennie zadaje mi to jedno pytanie: I co z Oscarem? A ja za każdym razem odpowiadałam dokładnie to samo, co przed chwilą. I raczej swojego stanowiska w tej sprawie nie zmienię.

Nie trać nadzieiWhere stories live. Discover now