Osiem

6 0 0
                                    

OSCAR

          Otworzyłem powieki, czując jak Scooby liże mi nogę. Spojrzałem na niego spod zmarszczonych brwi, zastanawiając się, jak do cholery, dostał się do mojego pokoju.

          - Co ty tu robisz, co?

          Ulany buldog angielski przekrzywił głowę, spoglądając na mnie. Wystawił język, głośno dysząc, a ja nie miałem serca gniewać się na niego, podczas gdy patrzył się na mnie tymi dużymi, brązowymi oczami. Pogłaskałem go, cicho się śmiejąc.

- Grzeczny piesek - pochwaliłem go, zanim podrapałem go pod brodą, tam gdzie lubiał najbardziej.

          Scooby'ego dostałam na święta, gdy miałem osiem lat. Wtedy wszyscy moi znajomi dostawali pieska, a mi rodzice nie chcieli go kupić, twierdząc, że nie jestem odpowiedzialny. Chciałem im udowodnić, że nadaje się na właściciela psa, dlatego wychodziłem z pupilami moich sąsiadów. Prosiłem ich niemal na kolanach, aby chwalili mnie przy rodzicach i po prawie pół roku starania, docenili moją determinację.

          Wygramoliłem się z łóżka, które w następnej kolejności pościeliłem. Lubiłem mieć porządek w pokoju. Przyjemniej mi się w nim siedziało, co ostatnio zdarzało się wyjątkowo rzadko. Ogólnie ostatnimi czasy prawie w ogóle nie było mnie w domu. Ale nikt nie powinien się dziwić zważywszy na fakt, że mój ojciec miał dupe na boku, dla której zostawia własną rodzinę, a mama o wszystkim wiedziała i nie pisnęła nawet słówkiem. Nie rozumiałem tego, dlatego byłem na nią zły i umiejętnie ignorowałem kobietę. Kiedy jej już nie było, ponieważ była w pracy, ja dopiero wychodziłem do szkoły, a gdy wracałem, Lily dawno już spała. I tak żyliśmy od prawie dwóch tygodni, wysyłając sobie suche wiadomości typu: o której wrócisz, obiad w mikrofalówce albo, Scooby już na dworzu był i jedzenie też dostał.

W ciągu dnia praktycznie w ogóle nie myślałem o sytuacji w domu, ponieważ zwyczajnie nie miałem na to czasu. Szkoła, codziennie treningi, spotkania ze znajomymi i imprezy sprawiały, że nie miałem czasu na nic innego, oprócz wychodzenie z psem. Jego akurat bym nie zostawił w potrzebie.

Złapałem za telefon, który zaczął wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz, odbierając.

          - Co tam? - zapytałem Samuela, włączając tryb głośnomówiący.

- Idziemy na jakieś żarcie, chcesz iść z nami?

          Złapałem za zegarek leżący na szafce nocnej i spojrzałem na godzinę. Zacisnęłam usta w cienką linię, dostrzegając, że jest trzynasta.

          - Mogę iść - rzuciłem, ruszając do szafy. - Tylko muszę jeszcze się ogarnąć i wyjść z psem. Będę do pół godziny, dobra?

          - Od kiedy ty masz psa, do kurwy? - zaśmiał się, na co przewróciłem oczami. - Jaka rasa?

- Dzika małpa - burknąłem sarkastycznie, chcąc zakończyć ten temat.

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- Widzimy się za trzydzieści minut - odciąłem temat, po czym się rozłączyłem.

          Nie lubiłem gadać o sobie, ani swoich problemach. Wolałem udawać, że w ogóle one nie istniały, przez co mało kto wiedział i mnie cokolwiek. Wszystkie plotki, które krążą na mój temat to są wymysły, które zostały stworzone na potrzeby mojego wizerunku szkolnej gwiazdy. Nic więcej.

Nie trać nadzieiWhere stories live. Discover now