MORGAN
Otworzyłam powieki w momencie, kiedy poczułam na twarzy delikatne muśnięcia mokrą ścierką. Pomrugałam, starając się przyzwyczaić do jasnych żarówek.
- Twarda z ciebie dziewucha, Morgan.
Kobiecy głos dobiegł do mnie z drugiego pomieszczenia. Wstałam z kozetki, rozglądając się po jasnym, przestronny pomieszczeniu.
Byłam w gabinecie pielęgniarki.
- Co ja tu robię? - chrząknęłam, słysząc swój marny głos. - Nie przypominam sobie, abym przyszła do pani.
Tak, jak się spodziewałam, niska kobieta w białym kitlu podeszła do mnie. Palcem pokazała mi, abym się odwróciła i podniosła koszulkę. Uczyniłam to, a ta przyłożyła stetoskop do moich pleców.
- Nie jestem do końca pewne, co spowodowało to omdlenie - powiedziała po kilku sekundach.
- Zemdlałam? - Zmarszczyłam brwi.
- Twoi przyjaciele cię tutaj przyprowadzili - wskazała palcem na drzwi. - Chcesz, abym ich zawołała? Od ponad godziny koczują pod drzwiami.
Wybałuszyłam oczy.
- Godziny?!
Potwierdziła skinieniem głowy i wyszła z pomieszczenia. Od razu pognałam za nią, ówcześnie zabierając trampki z podłogi.
- Jak się tu znalazłam? Co się stało? - obsypywałam ją pytaniami.
Kobieta przystawiła skuwkę długopisu do kącika ust, zamyślając się przez chwile. Co i rusz pstrykała palcami drugiej ręki, zapewne starając sobie przypomnieć to, co powiedzieli jej chłopcy.
- Ten no... ten chudzielec... jak mu tam...
- Milo?
- Tak! - uśmiechnęła się. - Wpadł, jak do siebie, zaczął wrzeszczeć i wytykać mi, jak powinnam wykonywać swoją pracę.
Posłałam jej przepraszające spojrzenie, czując, jak na moje policzki wpływają solidne rumieńce.
- Tak - westchnęłam, mrucząc. - To brzmi, jak on.
- Ten drugi, Tyler, kulturalnie nakreślił mi sytuacje - kontynuowała. - Zemdlałaś na korytarzu chwile po zakończeniu uroczystości.
Starałam sobie przypomnieć, co się wtedy wydarzyło. A gdy to do mnie doszło, o mało co znowu nie zemdlałam.
- Morgan? Wszystko w porządku?
Chwile zajęło mi dojście do siebie. Gdy w końcu mi się to udało, bez słowa wstałam i łapiąc swój plecak leżący pod ścianą, udałam się do wyjścia.
- Morgan, poczekaj! - kobieta nawoływała za mną - Jak się gorzej poczujesz, to przyjdź od razu do mnie, dobrze?!
Byłam w trakcie zamykania drzwi, gdy zdołałam jeszcze usłyszeć zrezygnowany głos pielęgniarki.
- Ta dzisiejsza młodzież...
- Nienawidzę dzisiejszego dnia - szepnęłam, gdy drzwi zamknęły się za mną z trzaskiem.
- Gan.
Widząc mnie, chłopcy od razu stanęli na nogi, gotowi, aby mnie asekurować, gdyby wymagała tego sytuacja. Jakbym nie była tak bardzo zła, zapewne uznałabym to za wyjątkowo urocze.
YOU ARE READING
Nie trać nadziei
Romance|| Jeśli będzie nam to jeszcze dane, od nowa znajdziemy do siebie drogę. Bo ja nigdy nie stracę nadziei || 🤞Start: 15 lipca 2024