Rozdział 19

10 0 0
                                    

  Wzdrygnęłam się na ton głosu osoby, która mnie nawoływała.

- Chase, gdzie ty ją znalazłeś?

Odwróciłam się w stronę nieznajomej kobiety i rozchyliłam wargi, przez to jak piękna była. Wyglądała na dwadzieścia pięć lat, a miała prawdopodobnie około trzydziestu. Długie, falowane ciemne włosy za pas były zdrowe i lśniące. Charakteryzowała się nieskazitelną cerą, praktycznie bez zmarszczek, a wyróżniała się pięknymi niebieskimi oczami, które momentami zdawały się wchodzić w fiolet. Była średniego wzrostu oraz miała nienaganną sylwetkę.

Czyli mój bliźniak nazywał się Chase.

- Jestem Aurora - przedstawiła się i podeszła do mnie. Chwyciłam jej dłoń i niemal odrazu się spięłam. Była zimna. Tak, jakby kobieta już dawno była martwa.

W okolicy nie było żadnych innych domów. Było pusto. Byłam sama w ogromnej willi znajdującej się po środku lasu, razem z nieznajomymi osobami. Cudownie.

Szybko odwróciłam się za siebie i odskoczyłam do tyłu, widząc biegnącego starszego mężczyznę z nożem w moją stronę, prawie wpadając na Aurorę.

- Boże, ojcze, uspokój się - skarcił go Chase. - To Aurelia.

Mężczyzna zwolnił, przyglądając mi się. W jego dłoni wciąż był nóż. Chryste.

- O kurwa - wyszeptał. - Powiedz coś.

- Umm.. Coś? - bardziej spytałam niż powiedziałam.

Nie czułam się tu dobrze.

- O kurwa! - Złapał się za głowę.

Zmarszczyłam brwi, przekrzywiając głowę.

- Nie przejmuj się nim, Goldie. Wejdźmy do środka - rzekła Aurora.

Kobieta otworzyła ogromne drzwi i wpuściła mnie do środka. Wewnątrz nie było żadnego żyrandolu, ani innego środka światła. Było po prostu dużo okien.

Aurora złapała mnie zimną dłonią i pociągnęła w stronę schodów.

- Pokażę ci twój pokój - odparła z miłym uśmiechem.

Pokiwałam głową, wchodząc za nią do jednego z pomieszczeń i o Boże.. To był pokój moich marzeń!

Było strasznie dużo roślin. Zajmowały pół pokoju. Podobało mi się to. Pomieszczenie same w sobie było ogromne, a na środku znajdowało się duże łóżko. Na półkach były obrazy i płyty znanych artystów. Lil peep. Tam był Lil peep. W rogu pokoju była gitara, a w drugim rogu fortepian. Pomiędzy instrumentami była ogromna szafa. Coś co najbardziej przykuło moją uwagę, to regał, cały wypełniony książkami. Pokój wyglądał jakby ktoś w nim mieszkał już od dawna. Cały czas była w nim jakaś dusza. Chciałam już rzucić się na ogromny puszysty dywan przed łóżkiem.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, coś zaatakowało mnie od tyłu.

- Snickers, nie wolno tak robić - skarciła go Aurora. - Wciąż ciebie pamięta. To twój pies, Aurey.

Na moje usta wpłynął uśmiech, gdy usłyszałam szczekanie psa. Gdzieś je już słyszałam. Odwróciłam się w stronę pupila i przykucnęłam przy nim. Duży doberman merdał ogonkiem i domagał się więcej pieszczot. Skoczył mi na kolana i polizał po twarzy. Zaśmiałam się, wciąż go głaszcząc.

W końcu jednak wstałam i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. To był sen. To musiał być sen.

Usiadłam na ogromnym łóżku, a Aurora usiadła obok mnie.

- Gdzie byłaś przez cały ten czas? - spytała w końcu. - Szukaliśmy ciebie i Layli przez dziesięć lat. Myślałam, że nie ma już szans na odnalezienie was.

Death is waiting. Aidan Landino. Death #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz