Rozdział 20

9 0 0
                                    

  Nie wiem ile czasu spędziłam w pokoju, głaszcząc przy tym psa. Może pięć minut. Może pięć godzin. Nie miałam pojęcia.

W krótce jednak usłyszałam na dole trzask drzwi, który rozległ się po całym domu. Snickers odruchowo zaczął szczekać, więc starałam się go uciszyć.

- Cicho, Snickers, bo sąsiedzi, których nie mamy na ciebie nakrzyczą - odparłam.

Wzdrygnęłam się, słysząc kroki na schodach. Starałam się udawać wyluzowaną i wciąż gadałam do psa jak idiotka.

Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanął..

- Aidan? - wyszeptałam.

- Co tu robisz, idiotko? - odszeptał pytająco. - Tu jest niebezpiecznie, zmywamy się.

Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, której nie chwyciłam.

- Nie, Aido. Mam dość kłamstw. Muszę dowiedzieć się tej pierdolonej prawdy. Nigdzie nie idę. - Założyłam ręce na piersi.

- Aur.. Light, oni mogą ci coś zrobić. Mówię poważnie. Musimy stąd uciekać.

Zmarszczyłam brwi, wstając z łóżka.

- Powiedziałam już, że nigdzie nie idę! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. - Mam dość tej całej fałszywości. Nawet ty mnie okłamujesz, do cholery! Muszę się dowiedzieć prawdy, bo oszaleję. Skąd mam wiedzieć, iloma słodkimi kłamstwami mnie karmisz? Może dowiem się nawet czegoś o tobie?

- Lucy, uspokój się - zaczął, ale mu urwałam.

- Ja mam się, do cholery, uspokoić?! Słyszysz co gadasz?! Od urodzenia jestem karmiona kłamstwami. Nawet nie wiem czy kobieta, z którą się wychowałam to moja matka! Całe życie żyłam w jednym wielkim kłamstwie. Byłam w bańce, z której nie dało się wyjść! - zawyłam. - Nie rozumiesz, że mam tego dość?! Nie dam tak dłużej rady!

- Wszystko wyjaśnimy, ale błagam, ucieknijmy stąd..

- Nie! - odrazu zaprotestowałam. - Nie mam zamiaru stąd iść! Aidan, wyobrażasz sobie, że przez całe życie żyłam jak rozpieszczona nastolatka w dobrej rodzinie? Byłam, do cholery, szczęśliwa. - Otarłam niekontrolowaną łzę spływającą po mojej twarzy. - I nagle dowiaduję się takich rzeczy? Ja tego nie chcę, ale muszę tu zostać!

Chłopak zagryzł wargę i pokiwał głową. Pies cały czas chodził przy jego nodze, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.

Kolejne trzaśnięcie drzwiami.

Spięłam się, słysząc płacz Dessie.

- Wypuście mnie, wy obrzydliwe potwory! - krzyknęła przez płacz.

Wybiegłam z pokoju, spoglądając zza schodów na wejście do domu. Była związana i cała zapłakana. O Boże.. Do czego ja doprowadziłam?

- Cichutko, Layla - odparła Aurora, rozwiązując ją. - Teraz już będziesz bezpieczna, zaufaj mi.

- Gdzie Lucy i Ethan?! Jaka Layla?! Jesteście psychiczni!? - spytała, rozglądając się wokół siebie.

- Lucy i Ethan? - parsknął Harry. - Przykro mi, dziecinko, ale tutaj nie ma takich osób. Jest tylko Aurelia, Chase i Rain.

Destiny stanęła na nogi i starła łzy z policzków. Rozchyliła wargi, dostrzegając mnie, ale uciszyłam ją, przykładając palec wskazujący do ust.

- Goldie, chodź tu! - zawołała mnie Aurora.

Zeszłam po schodach, zagryzając wargę. Na widok Dessie odrazu chciało mi się płakać. Była taka bezradna.. i przyszła tu bez własnej woli.

Death is waiting. Aidan Landino. Death #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz