☆Rozdział 2☆

2 1 0
                                    

Życie po śmierci było jak cios prosto w serce. Tylko problem w tym, że ja go już nie miałem, a ludzkie odczucia mi pozostały.

Moją drugą ofiarą był kot, który został porzucony w lesie na mrozie. Był dość mały i wychudzony..

Z wielkim bólem wbiłem powoli kosę w jego biedne ciało, a on jeszcze przed chwilą wyczekiwał mojego przyjścia.

- Twoim problemem jest to, że pokochałeś złych ludzi kochany - powiedziałem do małego.

Jego dusza wyszła powoli z martwego ciała i usiadła przede mną patrząc w ziemię.

- Myślę, że nic mi się nie stanie jak ci pomogę - pomyślałem na głos co zwróciło uwagę puchacza.

Odstawiłem kosę na ziemię I zerwałem dwa patyki aby złączyć się w jedną kosę.

Naciągnąłem swoje szaty na tyle aby pasowały na kota i zrobiłem mu kaptur. Ubrałem go i przyczepiłem małą kosę do ciała.

Ten tylko patrzył na to co robiłem aż w końcu wyglądał jak ja. Żniważo kot. Zajebiście. Mój przyszywany brat.

Wziąłem go na ręce aby potem złapać za kosę I ruszyć tam gdzie mi kazała.

Mały chłopiec w domu rodzinnym. Od zawsze pragnął śmierci aby umknąć przed dorosłością. Lecz marzył też aby zostać sławnym tancerzem.

W chwili kiedy zanurzyłem w nim kosę jego dusza podniosła się na tyle aby nie być w ciele. Kiedy otworzył swoje załzawione oczy zobaczył przed sobą jedynie kota.

Ja byłem showany w cieniu.

- Ty? Żniwarzem? - Zaśmiał się chłopak. - Chodź haha.

Wziął go na ręce i uściskał, a ja odszedłem z malującym się strachem.

Nie wiedziałem co może mnie za to czekać ale wiem, że poprawiłem humor malcowi.

Kosa coś wyczuła i zaczęła prowadzić mnie do innego domu. Pojawienie się w nim było jak coś wziętego z horroru.

Dziecko. Pięcioletnie. Język przybity do drewnianego stołu, a metalowa podłoga pod nim podgrzewana.

Facet dawał ciosy batem bo gołym ciele malca, a złość się we mnie rozbudziła.

Szybkim ruchem ręki go dotknąłem aby sprawić mu ból. Aby go uderzyć ale coś się zaczęło dziać.

Człowiekowi zaczęła opadać skóra z ciała, a oczy wypadły na podłogę rozgrzanego metalu.

Krzyczał przeraźliwie, a ja myśląc, że to już koniec zanurzyłem powoli kosę w ciele dziecka. Jego dusza zaczęła falować bo podmuch wiatru wchodził przez okno.

Dziecko nie było niczym winne i jak sądziłem tak miałem rację. Na kosę pokazała się liczba 73%.

Zamachnąłem się i wysłałem duszę tego dziecka do nieba, a wszystkiemu przyglądający się facet stał nieruchomo.

- Od dzisiaj będziesz moim niewolnikiem na zawołanie. Idź w miejsce do komnaty, którą własnoręcznie wybudujesz dla innych żywych trupów. Oto twoja kara - powiedziałem przesuwając ręką tak aby zniknął co podziałało.

Myślę, że jeżeli potrafię to na ludziach to mogę to zrobić z koniem. Czemu mam całe życie wędrować skoro mogę galopować.

Poszedłem do pobliskiej stajni i wybrałem czarnego rumaka. Koń był gotów mi służyć po tym jak mi się skłonił. Przyłożyłem dłoń do jego czoła i patrzyłem jak jego skóra odrywa się od siebie I spada na ziemię ukazując białe lśniące kości.

Położył się na ziemi patrząc w moją stronę dając mi do zrozumienia, że mam na nim usiąść.

Wstał nagle I ruszył w kierunku jaki pokazała mu kosa.

Mroczny Sen; zagubiona dusza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz