Niestety groziła jej śmierć. Dzieko nie ułożyło się tak jak powinno i kobiecie groziła śmierć.
Pomyślałem, że mogę jej pomóc. Zawsze staram się robić dla żywych to co najlepsze. Ściągnąłem rękawiczkę z lewej ręki I dotknąłem jej brzucha.
Nie wiedziałem co miało się zaraz stać ale myślałem, że wszystko wyjdzie dobrze. Kobiecie opadała skóra. Bała się, a jej mąż tym bardziej. Widział jak umiera i widział jak jej kości zamieniają się w popiół. Na kościach kobiety leżało małe dziecko. Płakało, a pępowina zmarszczyła się i odpadła.
Mąż kobiety był w takim samym szoku jak sama ona. Wziął szybko dziecko I zawinął w pościel. Jednak kiedy dziewczyna mnie spostrzegła zobaczyła mój skupiony wyraz twarzy na dziecku.
- Nie! Nie rób tego mojej córce! Proszę daj jej żyć! - Złapała mnie za rękę I oderwała mi ją z emocji.
Przestraszyła się więc wyrzuciła ją gdzieś dalej. Klątwa zaczęła ogarniać całe moje ciało doprowadzając rękę do drgania. Poruszyła się w moją stronę jakby ktoś pociągnął ją za sznurki i uczepiła się swojego miejsca.
- Przyszedłem tu po ciebie. Nie po nią - powiedziałem w końcu zwracając na nią uwagę.
- Jak to? - Zapytała zdezorientowana.
- To ty umierałaś, a ja miałem dobre serce I cię uratowałem. Nie grozi ci śmierć bo już umarłaś ale na moich zasadach i co pięć lat przywołuj mnie aby prosić o spotkanie z nią.
- Czy mój mąż I córka będą mnie widzieć? - Spojrzała na drgające ze strachu dłonie.
- Twój mąż nie, ale córka tak. To ona jest połączona z waszą krwią bo wyszła z waszej rodziny. Ale musisz już iść. Nie bój się. Ludzie, którzy cię skrzywdzą będą mieli doczynienia ze mną.
Poruszyłem ręką wysyłając ją do miejsca, w którym przebywają inne trupy i ruszyłem na wędrówkę.
Spotkałem na swojej drodze dzieci bawiące się. Nagle uświadomiłem sobie, że nie byłem na grobie Lyliona od 10 lat.
Musiałem tam iść, a może on nie chce mnie widzieć? Może dalej ukrywa swoją złość, ale w głębi duszy wie, że zasługuję na to co magorsze.
Nagle cały mój entuzjazm opadł, a natrętne myśli mnie dopadły. Długo nie wiedziałem co ze sobą zrobić ale wziąłem się w garść i ruszyłem w stronę znajomego lasu.
Mrok ogarnął całe moje ciało, a strach przewyższał moje. Czułem drętwienie kości. Czułem przeszywający mnie chłód. Dreszcze.
Wiatr przeciął wszystkie drzewa i poleciał prosto na mnie ściągając m kaptur i powiewając włosami.
- NO NO. NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ CIEBIE TUTAJ. GDZIE KLĄTWA OGARNĘŁA TWOJE ŻYCIE.
Usłyszałem jakby ze wszystkich stron. Chciałem zobaczyć kto do mnie mówi ale nikogo nie widziałem. A najgorsze jest to, że.. ja już słyszałem ten głos.
Wszedłem w głąb lasu do drzewa, które dalej miało wycięcie kosy. Wzrokiem powiodłem po ziemi szukając lekkiego wzniesienia.
Gdy dostrzegłem małą górkę ucieszyłem się ale róża, która wyrosła w miejscu głowy rozprzestrzeniła swoje płatki mimo ciemności panującej w ciemnym lesie.
Przypatrywałem się jej chwilę I postanowiłem się nią opiekować.
- Zrobię to dla ciebie Lylionie - powiedziałem unosząc dumnie głowę.
Wiatr zaświszczał między drzewami.
- Byłem i będę tu dla ciebie przyjacielu - opadłem na kolana i dotkłem ziemi. - Już nigdy nie odstąpię od ciebie na tak długi czas.
Wierząc, że mnie słyszy zwierzyłem mu się z moich problemów. Nie policzę na palcach jednej ręki ile razy go przepraszałem tego wieczora. Jednak wiem, że i tak ma swoje zdanie więc się na mnie nie gniewa. Choćby bardzo to ukrywał umiałby mnie oszukać.
CZYTASZ
Mroczny Sen; zagubiona dusza.
RandomJake Lunox to brunet liczący 178 cm wzrostu. Pewnego razu odkrył coś, czego nigdy by się nie spodziewał. Jego życie do tej pory toczyło się szczęśliwie, jak kula staczająca się z wysokiej góry nie zwracając uwagi na przeszkody. Jednak kiedyś musiał...