☆Rozdział 9☆

0 0 0
                                    

*100 lat później

Posłałem wielu do krainy zapomnienia. Nie wiedziałem czy owa kraina istnieje ale zawsze coś. Było dużo chętnych, którzy pragnęli nawet nieświadomie być zapomnianymi.

Niestety przyjaciółka mojej prawej rączki musiała odejść. To była jej wina za to co się stało i teraz Bella jest na mnie zgniewana na wieki wieków.

Matka zapomnianej ma na imię Eleonora. Też nie chciała uwierzyć, że to co się stało było prawdą. Chciała odgonić od siebie tę myśl, a nawet prosiła mnie abym zrobił jej to samo.

Bella siedzi w komnacie i zapija wódką wszystkie smutki. Nie chciała mnie widzieć, a co dopiero mi pomagać. Łaski bez nie chce nie musi.

Nie czułem ciepła od dwustudziesięciu lat. Nikt mnie nie przytulał i nie prosiłem o to. Nie głaskałem żadnego psa lub kota bo mógłbym je zabić.

Róża, która rosła na grobie Lyliona też zgasła. Zasadziłem wiele innych aby mógł je doglądać całymi dniami.

Szłem właśnie w stronę lasu I jak co miesiąc zawsze to samo. Wiatr świszczał i wpadał wprost na mnie. Zauważyłem, że ten, którego klątwa spadła na mnie bardzo mnie tu nie chce.

Podszedłem w głąb lasu, a widok jaki zastałem sprawił, że chciałem zabić wszystkich w jednym momencie. Siła, która płynęła przez moje kości stała się tak wielka, że mógłbym przenieść góry.

Grób Lyliona był rozkopany, a trumna rozwalona na drobne części gdzieś obok. Szkielet Lyliona był dalej w grobie i oblazły go robaki.

- Kto to zrobił - powtarzałem wkurwionym głosem.

Kwiaty były ścięte i zwiędłe, a niebo zaczęło szarzeć. Wiatr się rozbiegł i poruszał chmurami tworząc koło, a zaraz potem huragan.

Ze środka chmury wypadł jakiś człowiek. Człowiek owinięty szmatą na głowie chowając włosy, a ubranie miał poszarpane.

W chwili kiedy usłyszałem głos zorientowałem się, że to dziewczyna.

- Czekaj na mnie - wyszeptała cicho, a jednak tak pięknie i słodko, że mógłbym zapamiętać jej oczy usta i uśmiech na twarzy do skończenia świata.

Wokół niej zaczął latać piasek i nie minęła chwila ona też zniknęła jak ta wielka czarna chmura. Spojrzałem wokół siebie nie wiedząc co robić I zauważyłem, że grób Lyliona wrócił do poprzedniego stanu tak jakby to wszystko było moją wymyślną fantazją.

Kwiaty też były nienaruszone. Jednak coś się zmieniło. Z małej gleby, która okryła trumnę chłopaka był kamień, a na nim złote litery. Ta data będzie mi się śniła po nocach.

*1498 - 1515 rok.

- Ciekawe co się stanie prawda? - Zapytał blondyn uśmiechając się do mnie promiennie pokazując swoje białe jak śnieg zęby.

Złapałem się nagle za głowę.

- OTO TWÓJ KOSZMAR, KTÓRY BĘDZIE CI TOWARZYSZYŁ PRZEZ RESZTĘ TWOJEGO PANOWANIA.

Zacisnąłem oczy i trzymałem się oburącz za głowę. Przez cały ten czas kiedy głosy ucichły zaczęły pojawiać się obrazy.

Oczy Lyliona skierowane na mnie oskarżycielsko. Kopanie grobu. To jak byłem załamany i dusze, które zdążyły wyjść samodzielnie przez ciała odnajdywały mnie i kazały zaprowadzić do swojego miejsca.

To jak wylewałem z siebie wszystko. Przeprosiny i wulgaryzmy myśląc, że przez to Lylion mnie obudzi z tego koszmaru i powie, że jest ze mną. Nie stało się tak jednak od ponad dwustu lat.

Mroczny Sen; zagubiona dusza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz