Spotkałem na swojej drodze wielu ludzi, którzy pragnęli śmierci albo bardzo chcieli jej uniknąć.
Samobójcy spotykając mnie patrzyli z przerażeniem jakby żałowali swojej decyzji. Ja jednak chciałem im pomóc wybrać się do nieba. Jednak niektórzy na to nie zasługiwali.
Moje kruczo-czarne włosy miały białe pasemka. Wiele lat panowania sprawiło, że zacząłem siwieć.
Kosa zaczęła wyrywać się z mojej ręki. Przywołałem swojego wiernego druha z komnaty umarłych i ruszyłem w ślad za kosą.
Jedyne co nie dawało mi spokoju to to, że skądś pamiętałem drogę, którą przemierzałem.
Przed domem zasiadłem z konia i przelatując przez drzwi jako chonorowy gość oczywiście spojrzałem na kobietę drobnej postury. Wszędzie były zdjęcia. Zdjęcia jakiegoś chłopaka.
Ktoś bardzo dokładnie musiał rysować aby odwzorować go i jego rodzinę.
Przyjrzałem się im bliżej, a moja ręka zaczęła drżeć z widoku, który wisiał przed moimi oczami. Lylion..
Ta kobieta.. to jego matka! Nie chcę by była moją służką ale też nie chcę aby umierała.
W całym domu unosił się rybi zapach. Drżenie jej mięśni przyprawiało mnie o ból głowy, a wtrząsające nią wymioty sprawiły w obżydzenie.
Cholera ją wykańczała. Moja matka umarła na tą samą chorobę kiedy jeszcze byłem człowiekiem, a ojca nie znałem.
Nie zwlekając dłużej zanurzyłem w niej kosę. Ciało kobiety przestało drżeć i się rozluźniło, a jej dusza była skierowana w moją stronę. Twarzą w twarz.
- Nie sądziłam, że cię jeszcze kiedykolwiek ujrzę Lylionie..
- Proszę mi wybaczyć ale jestem Jake. Jego przyjaciel. Jake Lunox.
Jej zapał opadł kiedy te słowa wypadły z moich ust ale uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Czy mój syn jeszcze żyje? Co się z nim stało Jake? - Zapytała pragnąc znać odpowiedź na swoje pytanie. - I jak to się stało, że jesteś śmiercią?
Nie chciałem jej okłamywać ale też nie chciałem być w jej oczach mordercą. Po dłuższym milczeniu zabrałem głos.
- Tym kim jestem teraz.. to przez klątwę.. i to ona sprawiła, że Lyliona nie ma tutaj z nami. Jedynie procent..
- Wyślij mnie tam gdzie jest mój syn proszę cię Jake. Proszę! - Złożyła dłoń jak do modlitwy I spojrzała na mnie błagalnie.
- Jedynie twoje serce może wskazać Ci drogę ukochana Auroro - powiedziałem cicho i spojrzałem na ostrze.
Pierwszy raz spotykam się z tak śmiałą liczbą. 100% świeciło się na mojej kosie.
- Spotkasz syna - uśmiechnąłem się do niej kiedy uspokoiłem myśli.
Ulga zalała ją nagle i odetchnęła.
Zamachnąłem się kosą do góry, a jej dusza przecinała wszelkie smugi wiatru lecące w jej stronę.
Chciałem zobaczyć co dzieje się w komnacie umarłych. Nie wiedziałem jak się tam dostać więc pomyślałem, że wykorzystam tą samą sztuczkę z odsyłaniem ich na sobie.
Moje kości zaczęły zmieniać się w piasek, a po chwili spotkałem się u bramy pod ziemią.
Wszedłem po chwili, a moje wyczulone zmysły usłyszały hałasy dochodzące z drugiego końca pokoju.
Wszystkie kościotrupy trzymały pieniądze w swoich dłoniach, a dwaj inni konkurowali ze sobą na siłowanie się.
Moje szaty rozlewały się po całym tym pomieszczeniu dając znać o mojej obecności. Krocząc dumnie i rozglądając się na boki podszedłem do nich, a ich uśmiechy oklapły. Wszyscy jakby nagle przestali gadać, a wszystkie spojrzenia były skierowane na nasz stolik.
Stanąłem przed jednym z nich. Widząc moją minę wyciągnął dłoń z pieniędzmi w moją stronę.
- Oh nie - kiwnąłem głową. - Ja tu siedzę.
Ten schował rękę do kieszeni luźno leżących spodni I zostawił po sobie jedynie dym unoszący się z jego ucieczki.
Usiadłem na jego miejscu i położyłem dłoń na stole dając rywalowi do zrozumienia, że z nim zawalczę.
CZYTASZ
Mroczny Sen; zagubiona dusza.
RandomJake Lunox to brunet liczący 178 cm wzrostu. Pewnego razu odkrył coś, czego nigdy by się nie spodziewał. Jego życie do tej pory toczyło się szczęśliwie, jak kula staczająca się z wysokiej góry nie zwracając uwagi na przeszkody. Jednak kiedyś musiał...