ROZDZIAŁ 12

481 35 80
                                    

Od kilku minut stoję przed drzwiami własnego mieszkania, zastanawiając się, czy powinienem wejść. Patrzę na klamkę, już prawię ją dotykając, aż znowu cofam dłoń. O ile łatwiejsze jest prowadzenie transakcji narkotykowych, czy opowiadanie agentowi FBI o moim porządnym, zgodnym z prawem życiu, niż obcowanie z kobietą.

Po dziś dzień relacje międzyludzkie są tematem badań nie z powodu hobby, czy braku tematów na artykuły naukowe. Statystyki jasno mówią, że większość społeczeństwa tego nie rozumie - nie tylko ja. Metodologia badań musi brać pod uwagę tyle zmiennych, czynników zewnętrznych oraz jednostek, że wynik nigdy nie będzie miarodajny, a na pewno nie dla mnie. Przeczytałem w swoim życiu wiele artykułów z nadzieją, że znajdę w nich jakieś wskazówki odnośnie norm społecznych, jakie obowiązują w relacjach (nie tylko romantycznych), ale gdy już byłem przekonany, że kobiety wolą miłych facetów, którzy okazują im zainteresowanie i je doceniają, obserwacja mojego najbliższego otoczenia zaczęła temu przeczyć.

Vincent, gdy poznał Harper był nią oczarowany do tego stopnia, że przyniósł jej do szkoły czekoladki. W tamtym momencie dowiedzieliśmy, jak ciężko jest wywabić plamy po czekoladzie na białej koszulce. Wracał codziennie do domu wściekły, wyklinając Harper nawet przed naszą matką. Z kolei Tom dla swojej żony i córki odciął się na trzy lata od mafijnego świata, a mimo to Anna zawsze znajdzie sposób, by zarzucić mu demoralizację, zdradę i niedbałość o rodzinę. A rodzice? To nienajlepszy przykład, ale Hector od zawsze był egoistycznym tyranem, i nawet w naszej obecności zwracał się do matki bez grama szacunku, czy uprzejmości.

Może ta wiedza nie jest dostępna dla każdego? Jak, do cholery, mam okazać jej zainteresowanie, aby jej nie spłoszyć? Czy naprawdę kobiety pragną egoistów? Czy sprzeczność między emocją, a tym, co pokazujemy, to jakaś tajna taktyka? Czy niedostępność wzmaga zainteresowanie obiektu uczuć? Może niedoprecyzowanie terminologiczne w relacjach jest kolejną normą, którą powinienem zaakceptować. Jedno wiem na pewno - niejednoznaczność tych zjawisk sprawia, że jeszcze bardziej chcę to zrozumieć.

W końcu postanawiam pociągnąć za klamkę. Jest około pierwszej w nocy, więc staram się zachować ciszę. W takich momentach myślę, że przeżyłem już wszystko, ale co z tego, że włamałem się niezauważalnie do setek domów, śledziłem ludzi niczym cień, skoro tym razem od razu po przekroczeniu progu potykam się o buty w korytarzu i uderzam biodrem o szafkę, która z hukiem odbija się od ściany.

- Kurwa, pierdolona, mać... - syczę wściekle.

Słyszę w głowie rechot Sergiusza, choć gdyby mnie teraz widział, jak zakradam się do własnego mieszkania jak skończony amator i nieudacznik, ten śmiech mógłby być nieporównywalnie gorszy.

Zdejmuję płaszcz i rzucam go na szafkę. Zapalam małą lampkę, aby znowu nie narobić hałasu i dopiero zauważam, że na kanapie w salonie z nogami podkulonymi prawie pod samą brodę śpi Remy, przytulona do poduszki. Obok niej, na podłodze czuwa McCoy, patrząc na mnie pytającym wzrokiem, ale nie mogę się mu dziwić. Nawet nie zaczął szczekać, gdy stałem jak kretyn pod drzwiami, więc musiał czuć, że to ja.

- Zabierzesz ten sekret ze sobą do grobu, jasne? - szepczę do niego, gdy głaszczę go za uchem.

Prawdopodobnie daje ode mnie trupem na kilka mil, więc zanim przeniosę Remy do łóżka, postanawiam zmyć z siebie brud minionego dnia. Zimna woda z deszczownicy koi moją zmęczoną twarz. Opieram się dłońmi o kafelki i przeciągam głowę, by nieco rozluźnić spięte plecy. Zakręcam wodę i wychodzę spod prysznica, masując dłonią bolący kark. Wsuwam na biodra stare dresy i ręcznikiem odciskam nadmiar wody z włosów. Wychodzę z łazienki do sypialni i odsuwam szufladę, by znaleźć jakąś koszulkę, a gdy mam już ją w dłoniach, czuję, że nie jestem w pokoju sam.

Bractwo Omerta [2] - Pokuta (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz