Informację o tym, kto złożył propozycję współpracy Galvanowi postanawiam na razie zachować dla siebie. Muszę pierw sam przyjrzeć się tej sprawie, a przed tym zająć się kretem, który nas sprzedał, lub sprzedaje, likwidacją Bonseli, szpiegowaniem Harper i Severio, udobruchaniem Jamesa, chorobą matki, a już na pewno tymi dziwnymi listami od nie-Elliota. W sumie, powinienem również odwdzięczyć się Mozartowi za informację o Isidoro i powiedzieć mu, że nasz Billy osiadł w mieście na stałe, bo uruchamia biznes.
Może pora zacząć robić notatki?
Wchodzę do swojej sypialni, ponownie zastając Remy na parapecie pod kocem. Podnosi na mnie wzrok znad książki i od razu ją zamyka, czule się do mnie uśmiechając. Jak to możliwe, że jeszcze dwa dni temu nie przypuszczałbym, że będę mógł cieszyć się takim widokiem?
- Po pracy?
- Można tak powiedzieć - odpowiadam, zamykając za sobą drzwi. - I wyrobiłem się przed północą.
- W dodatku z zapasem. - Remy schodzi z parapetu i zdejmuje z siebie koc. - I jak?
Obejmuję wzrokiem czerwoną, lekko rozkloszowaną sukienkę ze stójką, sięgającą jej do połowy łydek.
- Wyglądasz jak Harper - stwierdzam z niesmakiem. - Błagam, przebierz się. To przerażające.
- Dlaczego? - pyta z rezygnacją, gładząc delikatnie materiał sukienki.
- Przypominam, że to moja szwagierka.
- Mam siedzieć w swetrze?
- To podchwytliwe pytanie?
- Nawet ty jesteś w garniturze.
- Nie z własnej woli. Zaraz mogę się przebrać.
- A ja chcę z własnej woli być w sukience - mówi stanowczo, odwracając się na pięcie i stając przed lustrem. - Od roku nie miałam na sobie sukienki - mówi nieco ciszej, a w jej głosie słyszę autentyczne zmartwienie. - Sama poprosiłam o nią Harper. Nie chcę wyglądać przy tobie, jak żebraczka. Dziwisz się, że twoja mama mnie nie lubi? Przecież próbuję wyłudzić od ciebie pieniądze.
Nasze spojrzenia spotykają się w odbiciu lustra. Nie spuszczając z niej wzroku podchodzę bliżej, by stanąć za jej plecami.
- Nie musisz nic wyłudzać. Sam chętnie wszystko ci oddam.
- Tak. Marzę o tym.
Remy krzyżuje dłonie na piersi i opiera głowę o mój tors. Uśmiecham się lekko, nadal obserwując jej odbicie. Podoba mi się jej śmiałość - inicjacja dotyku, bo nie wiem, czy odważyłbym się, aby wykonać ten ruch, jako pierwszy. Pragnę go, ale jeszcze bardziej pragnę, aby ona czuła się komfortowo.
- Możemy zostać tutaj? - pyta po dłuższej chwili.
- Takie rozwiązanie też mi się podoba - odpowiadam, po czym lekko nachylam się do jej ucha. - Ale nie podoba mi się twoja motywacja. Ty widzisz w tym odbiciu żebraczkę. A wiesz, co ja widzę? - Pozwalam sobie zebrać jej krótkie włosy w tył, odsłaniając okrągłe policzki. - Widzę kwiat. Piękny, ale niebezpieczny. Tylko ci, którzy potrafią się z nim obchodzić docenią jego dar i urok. Dlatego jest taki unikatowy.
- Jaki to kwiat? - pyta.
- Tojad.
Obserwuję, jak z trudem próbuje stłumić westchnienie. Jej wzrok pada na włosy, sięgające ledwo do ramion.
- Zawsze były dla mnie, jak zasłona. Dzięki nim mogłam ukryć się przed światem. Mogłam być piękna - mówi ze smutkiem. - Wiedział o tym. Dlatego to zrobił.
CZYTASZ
Bractwo Omerta [2] - Pokuta (ZAKOŃCZONE)
غموض / إثارةDruga część Trylogii Bractwa Omerta. [+18] *** "Co zrobisz, jeśli zostanę?" Ojcze Wszechmogący. Mój Ojcze. Moja zgubo i upadku. Dlaczego ciągnę ze sobą wszystkich na dno? Dlaczego nie możesz ich uleczyć? Odciążyć? Ile razy upadnę zanim pozwolisz m...