ROZDZIAŁ 25 (1/4 FINAŁU)

261 19 76
                                    

Tej nocy nie jestem w stanie zasnąć. Moja bezsenność wróciła na swoje miejsce i prawdopodobnie szybko się stąd nie ulotni. Remy śpi na moim ramieniu, więc ostrożnie odkładam jej głowę na poduszki. Wiem, że jest zmęczona i przebodźcowana. Razem z Harper wróciły z jej zrujnowanego mieszkania około północy, choć rzeczy, które nadają się do ponownego użytku to ledwie garstka tego, ile Remy ich w rzeczywistości posiadała. Potrzebuje snu, więc nie chcę jej obudzić. 

Wciągam na siebie przez głowę bluzę i schodzę na dół. Mam zamiar rozpocząć dzień wcześniej, mimo że jeszcze nie świta i przechodząc przez hol do kuchni zauważam, że w salonie pali się światło. Robię parę kroków wstecz.

- Ciebie akurat nie podejrzewałem o problemy ze snem - stwierdzam w progu, gdy widzę na kanapie Toma, w piżamie w niebieską kratę, obok którego spokojnie drzemie McCoy. - Co robisz? - pytam, zerkając na laptopa na jego kolanach. 

- Monitoruję sytuację. Mam oko na Blazehouse, Gilstrap i piwniczkę - odpowiada przecierając oczy, po czym przeciągle ziewa. - Ustaliliśmy z Sergiuszem, że ja biorę nocki, bo przecież on zaśnie nawet na stojąco.

- To akurat prawda, ale widzę że ty również średnio się trzymasz.

- Dobijam do czterdziestki. Daj mi żyć.

- To zrobię nam kawy, staruszku - odpowiadam.

- Skoro wstałeś to może usiądziemy w gabinecie? Tam mam większy ekran.

- Mówiłem ci, jaki jest kod. Możesz tam wchodzić kiedy chcesz.

- A tam bredzisz - odpowiada, machając na mnie niedbale ręką. - To jednak gabinet szefa. Idź już robić ten magiczny napar.

Wchodzę do kuchni i nastawiam wodę. Zastanawiam się, na jaki termin James zabukował sobie lot do Kanady. Sam fakt, że potrafi to zrobić już mnie zaskakuje, więc będę musiał sprawdzić, czy dopełnił wszystkich formalności. Nigdy nawet nie opuścił naszego stanu, a teraz ma zamiar wyruszyć za granice kraju. To nonsens, ale nie mogę mu tego zabronić. Może tak będzie lepiej? Będzie mógł wieść tam spokojne życie, bez rodzinnych dramatów, zarówno tych służbowych, jak i osobistych. Może tam będzie jego miejsce. Jego nowy dom. Tylko dlaczego tak daleko od naszego?

Zalewam kawę wrzątkiem i trzymając w dłoniach dwa kubki ruszam do gabinetu. Tom już siedzi za biurkiem, podłączony do dwóch dużych monitorów, a ja siadam na fotelu i otwieram swojego laptopa.

- Czy Vincent przesłuchał cały materiał z mieszkania Severio? - pytam.

- Została mu chyba ostatnia doba.

- Już się cieszę - odpieram znudzony, a Tom wyjmuje z szuflady biurka słuchawki i rzuca w moją stronę.

- Dzięki - odpowiadam, łapiąc je. 

Łączę się z serwerem i uruchamiam nagranie z ostatnich kilkunastu godzin, zanim zatrzymaliśmy Severio. Jednym uchem słucham ciszy w jego mieszkaniu, a drugim wywodu Toma o zbyt mocnej kawie i tym, jak mogłem mu ją podać bez mleka.

- Wiesz... - mówi, gdy za oknem zaczyna się już powoli przejaśniać. - Lubię Remy. To dobra dziewczyna. Ma ogromne serce. Mam nadzieję, że nie połamiesz go na tysiąc kawałków, lub nie spadnie na nie betoniarka.

Bractwo Omerta [2] - Pokuta (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz