W nocy Gabriel znowu przebudził się parę razy. Wypił herbatę i próbował zasnąć. Obudził się o szóstej, i postanowił wstać. Założył zieloną koszulę z białym kołnierzem i brązowe spodnie. Przeczesał włosy szczotką i umył zęby. Spakował do torby parę książek i na wszelki wypadek- leki na ból głowy. Ziewając podszedł to łóżka i je pościelał. Zwrócił wzrok na podłogę. W śpiworze spał Riccardo. Miał sińce pod oczami. Przykucnął i ręką potrząsnął plecy chłopaka. Riccardo otworzył oczy i dźwignął się na nogi. Zaspany wszedł do łazienki i się uszykował. Zwinął śpiwór i założył torbę i włożył parę przekąsek. W końcu wybierali się na piknik. A poza tym, był piątek. Chwilę potem Gabi zakluczył drzwi do domu i oboje szli do pobliskiego parku. Był to dosyć duży plac, na którym stały kolorowe kwiaty puszczające zapach na cały park. Wokół stało parę ławek z jadnego drewna a obok kosze. Gdzieniegdzie stały drzewa, na których wisiało parę ptasich gniazd. Ale największą uwagę przyciągała piękna fontanna na środku parku. Miał on kształt piłki do footballu. Para weszła do placu główną bramą. Siedli powoli na ławce i wyjęli małą książkę.
Gabi otworzył pierwszą stronę i zaczął czytać:"Pierwszy dzień zagłady na opuszczonych polach. Awarie w kotłowniach i usterki w fabrykach. Straszny krajobraz. Liany zawisające z dachów ułożyły się w małe półkole. Szarpaniny na wydeptanych drogach i bójki przy sklepieniach dwóch małych uliczek..."
Przeczytał dwa rozdziały i zamknął książkę. Musnął palcami grubą brązową okładkę książki. Przekartkował parę kartek w przód. Dotknął wyrazu : "delikatny". Zamknął oczy i wsłuchał się w pluski wody w fontannie. Obok ławki rosnął mały pomarańczowy kwiatek. Gabi schylnął się i go zerwał. Powoli powąchał go i zaczął odrywać kwiatki. Ostatni oznaczał : "Nie kocha" . Chłopak wyrzucił łodyżkę na trawę i złapał Riccardo za rękę. Przysunął się i oparł głowę na jego ramieniu.
-A co gdyby okazało się, że mnie nie kochasz?-zapytał niepewnie zwracając na niego wzrok.
Riccardo również nie niego spojrzał.
-Nie okaże się.-zapewnił krótko.
Gabi nic nie podejrzewał i oglądał park. Tak około godziny dwunastej wrócili do domu. Zagrali w parę szybkich gier. Zamówili pizzę i od razu po rozłączeniu się, Gabriel wziął leki na ból głowy. Połknął dwie białe kapsułki i popił zimną wodą. Złapał się za głowę. Nieprzyjemnie jęknął i usiadł na krześle. Riccardo zamartwiony potrzedł i dotknął kego ramienia. Właśnie miał zapytać czy wszystko w porządku, ale Gabriel dał mu znak, że wszystko dobrze. Popatrzył jeszcze przez okno i wstał z zamachem kierując się do łazienki.----💭Gabi💭----
Głowa bolała mnie strasznie. Wstałem i poszedłem do łazienki. Dotknąłem zimnej klamki, ale zawachałem się. Nie chcę zamartwiać Riccardo. W końcu postanowiłem wejść. Wziąłem kolejne tabletki i popiłem je szklanką wody stojącą przed lustrem. Jęknąłem i upadłem. Mocno złapałem się za głowę. Spróbowałem wstać, ale nie mogłem się podnieść. Bezradnie wpatrywałem się w pralkę huczącą mi nad głową. W głowie powtarzałem tylko, że muszę wziąć następne tabletki. W głowie mi się zakręciło i znowu ból głowy uderzył. Zebrałem wszystkie siły i wstałem opierając się o pralkę. Powoli sięgnąłem po pudełko do tabletek. Nie zdołałem ich chwycić. Jedynie namoczyłem lekko twarz wodą z umywalki. Oddychając ciężko próbowałem wyjść ale ciągle coś mnie pchało. Biorąc głęboki wdech nacisnąłem mocno klamkę. Wyszedłem z łazienki, ale obraz przed moimi oczami się rozmazał i upadłem na podłogę.
---💭Riccardo💭---
Usłyszałem huk i pobiegłem na korytarz. Zamarłem.
-Gabrielu!-krzyknąłem podnosząc jego głowę.
Szybko chwyciłem komórkę i wykręciłem numer.
-Halo? Tak....tak. Dzwonię z ulicy ***** ******. Nazywam się Riccardo Di Rigo. Mój chłopak leży nieprzytomny na podłodze. Proszę przysłać karetkę....nie....nie, nie zdarzało się mu mdleć.....oczywiście......już wcześniej miewał okropne bóle głowy. Mam nadzieję, że to nic poważnego....
*
Szedłem z ratownikami i lekarzem na salę. Gabi dalej był nieprzytomny. Moje ręce trzymały jego. Strasznie się martwiłem. Błagam, aby to było nic wielkiego. Gdy wjechaliśmy na salę doktor smutno i zdecydowanie zadeklarował:
-W tej sekudzie jedziemy na blok operacyjny! To poważny uszerbek. Zapewne go ukrywał. Szybko, mamy mało czasu! Inaczej on umrze!
Znieruchomiałem. Wargi mi drgały gdy doktor i przybyłe pielęgniarki wiozły Gabriela na blok operacyjny.
Zacisnąłem pięści skuliłem się. Włosy opadły mi na kolana, które pokryły moje łzy. Czekałem trzęsąc się tak parę godzin. W między czasie rodzice Gabriela przyjechali przerażeni wypytując mnie o wszystko. Gdy tylko Doktor wrócił do nas poderwałem się na równe nogi i w ułamku sekundy znalazłem się przy nim.
-Strasznie mi przykro-zaczął doktor, wtedy moje serce zamarło. Rozstrzęsionym wzrokiem patrzyłem mu w oczy.
-Nic nie wiadomo. Ma bardzo mało szans na przeżycie. Pewnie nie dożyje jutra. Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia. -Doktor odszedł, a ja upadłem na kolana. Ale...
CZYTASZ
Przymknij oczy...~Inazuma Eleven go
FantasyUwielbiasz zwroty akcji? To tak jak ja! Przeczytaj książkę, która zawiera między innymi: wypadki, nieporozumienia, zemsty, katastrofy, zawody miłosne. Zachęcam do poświęcenia chodziaż 10 minut!