————💭Gabi 💭————
Nogi mi się ugięły. Przerażony zamarłem bezwładnie siedząc na kolanach. Źrenice latały mi nerwowo. Ręce niespokojnie drgały. Miałem ochotę rozpłynąć się i o wszystkim zapomnieć. Ach, jak to możliwe! Serce w ułamku sekundy rozłamało mi się na miliony drobnych kawałeczków. Po chwili się opanowałem i wystrzeliłem z mieszkania. Biegłem w deszczu wdeptując w kałuże. Wpadłem do szpitala zziajany. Recepcionistka spojrzała na mnie z niesmakiem. Tym razem okazała się być inną. Starsza na około pięćdziesiąt lat. Dwie zmarszczki na czole. Okropnie siwe włosy i zielone oczy. Miała wysmarowane czerwoną pomadką usta. Trzymała w ręce parę kartek z wykresami. Odłożyła je na biurko i usadowiła się w fotelu. Stawiając pieczątkę na małej karteczce zapytała podirytowana:
- Czego szukasz, młodziaku?
Posłałem jej zdesperowane spojrzenie.
- Gdzie znajduje się Riccardo Di Rigo!? — zapytałem niemal piskiem.
Kobieta westchnęła.
Przekartkowała książkę i zajrzała na ogromny rozkład sal i pacjentów. Oparła czoło na ręce i zgniotła kartkę.
- Ten co umarł? - spytała.
- Nie mógł umrzeć! Nie!
Przeciągnęła się.
- Ach, młodzi ludzie! Leży na sali SF503. To drugie piętro po lewej stronie. Ale młodziaku! Co chcesz zrobić?
- Nie wiem! On nie może umrzeć! Nie pozwalam mu! - ryknąłem i ruszyłem schodami w górę.
Powstrzymując łzy przeszukałem wzrokiem napisy na drzwiach. SF500...SD0498...SF503! Zapukałem do drzwi. Nie czekając na pozwolenie wparowałem do pomieszczenia. Na szpitalnym łóżku leżał blady Ri. Miał okropne wory pod oczami. Usta równie blade. Nie mogąc się ruszyć zacząłem gorzko szlochać. To wszystko nie tak! Wrócił lekarz. Spojrzał na mnie i rzucił mi współczujące spojrzenie. Usiadł na fotelu i poklikał coś na komputerze. Wydrukował parę danych i stanął przede mną. Zmarszczył czoło i ujął:
- Śmierć nastąpiła nagle. Nie znam przyczyn. W prawdzie nie wiemy czy jego serce jeszcze bije. Możliwe....ale to i tak około parę procent szans. Przykro mi bardzo. Był pewnie dobrym kolegom.
Miałem ochotę wykrzyczeć mu, że to był cudowny chłopak. Powoli podeszłem do łóżka. I jedna zaczarowana łza spadła mu na policzek. Odwracając się wyszedłem z sali. Chwyciłem klamkę i obejrzałem się na martwe ciało Ri. Wstrzymując westchnienie wybiegłem z budynku. W drodze do domu spotkałem Aitora.
- Jak tam Riccardo? - zapytał z ciekawością.
Posłałem mu ciężkie spojrzenie.
- A co cię to może obchodzić?
- Wiesz, muszę się upewnić.
Przez chwilę moje serce zamarło.
- Cz-y-y ty mas-sz na myś- śli...- wyjąkałem.
Niebieskowłosy chłopak przytaknął z uśmiechem.
- Łatwo cię nabrać. Wystarczy wsypać jakieś leki na serce i tyle. Ale jesteś naiwny! Ale może teraz zmienisz swoje zdanie....Albo nie. Już cię nie kocham. Nie po tym wszystkim.
Zamrugałem.
- Oszalałeś!?- ryknąłem.
Przepchnąłem się obok niego i biegiem ruszyłem w stronę domu. Deszcz zmoczył moje włosy. Dzięki kroplach deszczu mieniły się w słabym świetle ulicznych lamp. Powstrzymując jęki padłem na kolana. Dlaczego jestem taki głupi! Mogłem tebu zapobiec! A teraz Riccardo leży martwy! Nie powinnienem sam już żyć! To nie fair! Mogę jedynie sam się zabić. I tak nikt na tym świecie nie zwróci na to większej uwagi. A umierając, wtulę się w objęcia Ri.*
Siedząc w fotelu myślałem nad sensem życia. Odmawiałem każdego posiłku. Żałoba dopiero się zacznie. Dlaczego tak wiele krzywd mnie spotyka? Ale zawsze po krzywdach następuje coś wspaniałego- coś od czego chce się żyć. Jednak w moim przypadku będzie inaczej. Patrzyłem na wszystkich przez zamglone oczy.
*
- Sprawę Terry'ego Alchibalda uważam za rozpoczętą. Proszę przeczytać akta sprawy, pani prokurator.
Siedziałem w poczekalni przed salą rozpraw. Nerwowo pstrykałem palcami. Zegar tykał głośno, więc zakłócał spokój panujący na korytarzu. Co mam powiedzieć? Że był dobrym chłopakiem i widziałem jak zostaje postrzelony? Mówienie o czymś takim jest okropne. Chciałbym mieć tą sprawę już za sobą. Przyszedłem ja, Aitor, rodzice Terry'ego, rodzice Ri oraz parę innych osób. Nagle na korytarz wszedł mężczyzna.
- Świadek Gabriel Garcia proszony na salę.
Serce waliło mo jak szalone. Chwiejnie podszedłem do barierki.
- Proszę, przedstaw się, powiedz ile masz lat, gdzie mieszkasz i czym się zajmujesz. - poleciła sędzia.
- Nazywam się Gabriel Garcia, mam piętnaście lat, mieszkam w Tokio i uczęszczam do gimnazjum Raimona.
Przełykając ślinę spojrzałem jej w oczy. O co mnie teraz zapyta? Wolę nie wiedzieć...
CZYTASZ
Przymknij oczy...~Inazuma Eleven go
FantastikUwielbiasz zwroty akcji? To tak jak ja! Przeczytaj książkę, która zawiera między innymi: wypadki, nieporozumienia, zemsty, katastrofy, zawody miłosne. Zachęcam do poświęcenia chodziaż 10 minut!