R. 22 Finał

139 6 1
                                    

Gabriel poddał się i przestał w cokolwiek wierzyć. Wszystko co było dobre - co kochał -okazało się być złe. Bardzo złe. Aitor, Riccardo...i...i wszyscy ludzie! Nikt nie rozumie czemu jest mu tak trudno. Codziennie przychodzi do niego mama próbując go pocieszyć, jednak na marne. Głupie marne próby wyrwania go z domu. Po paru miesiącach przestała do niego przychodzić. Tak było dobrze. W zaciszu mógł swobodnie myśleć. Zatopić głowę w chmurach i odpłynąć na głębokich falach. Przeniósł się daleko do odległej o kilometry krainy. Tam było wspaniale. Nie było żadnych problemów. Cisza. Spokój. Jednak, było zbyt pusto. Znowu powrócił myślami do pokoju skąpanego w blasku księżyca. Przeciągnął się i spojrzał przez okno. Na niebie migotały gwiazdy. Mądre gwiazdy.
*
- Wychodzę. - oświadczył Gabriel.
- Gdzie? - mama była w szoku.
- Nieważne...- odparł tajemniczo.
Trzasnął drzwiami i wyszedł.
Na trzęsących się nogach poszedł w kierunku pewnej willi. Takiej dużej... Nie! Musiał przestać na chwilę myśleć o wszystkim. Spokojniej już idąc zadzwonił do numeru Ri💞💞💞. Zapomniał zmienić nazwy. Nie zwracając na to uwagi zadzwonił. Dopiero po chwili uświadomił sobie co zrobił.
Co ja robię!- jęknął w myślach.

-----💭 Riccardo 💭-----

Mój telefon zawibrował.
Podniosłem go i sprawdziłem z kim mam przyjemność rozmawiać.
Zamarłem.
Gabi...?
- Ha...halo...?- wykrztusiłem.
Chwila ciszy.
- Ri, wyjdź przed dom.
I się rozłączył.
Na słowo "Ri" zrobiło mi się ciepło w sercu.
Wyszedłem.
- Co ty tutaj robisz?- syknąłem.
Mocno złapał mi rękę.
- Powiedz, że to nieprawda!
Stanąłem jak wryty.
- No powiedz to! - krzyknął.
Moje oczy błysnęły, a wargi zaczęły drgać.
- Nie chciałem! To miało być inaczej! Ja zawsze ciebie kochałem!
Oczy Gabriela złagodniały.

- Nie chciałem! To miało być inaczej! Ja zawsze ciebie kochałem!Oczy Gabriela złagodniały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*
---- 💭 Gabi 💭 ----

- Cisza! - przerwała nauczycielka, gdy siedzieliśmy w klasie.
Westchnąłem i spojrzałem na Ri.
- Jutro przynosicie zgody na wyjazd na trzydniową wycieczkę do Paryża. Pamiętajcie, tam będzie bal, więc musicie znaleźć sobie parę!- ogłosiła i rozdała kartki.
Znowu westchnąłem.
- Riccardo, a będziesz moją parą? - zapytała Rosie.
- Dobrze. - odparł krótko Ri.
No to super.
Gdy lekcje się skończyły, podszedłem do sklepu i kupiłem małą butelkę wody. Wypiłem ją tuż przed wejściem do domu. Ciągle zastanawiałem się kto będzie moją parą. No trudno! Coś się wykombinuje.
Wszedłem do domu i podałem zgodę mamie. Ruszyłem po schodach i zacząłem się pakować. Nienawidzę tańczyć uh! Ale nie ma rady. Trzeba jechać.
*
Wsiadaliśmy do samolotu. Oczywiście usiadłem obok Riccarda. Włączyłem piosenką i oparłem głowę na jego ramieniu. Co będę robić przez cały dzień?
- Coś dla was, kochaneczki? - zapytała stewardesa.
- Dla mnie suszone jabłka. - powiedział Ri i zapłacił za nie czternaście jenów.
Ja tylko krótko pokręciłem głową. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w melodię. Czułem się tak, jakby tysiące nut tańczyło przede mną.
Nagle wydarzyła się sensacja. Ojej, wielka mi sensacja! Tylko drobne turbulencje! Każdy robi o to aferę, bo miliony osób zginęło w katastrofie lotniczej. Ciągle robią o to dramy. Przełączyłem na inną piosenkę. Gdybyśmy mogli się teleportować! Teraz jest tak nudno. Zwyczajnie. No po prostu zwyczajnie! Zdenerwowałem się i wyłączyłem telefon. Zajrzałem przez okno. Lecieliśmy teraz na wysokości chmur. Puszyste obłoki icierały się o szyby.
Około pięć godzin później kapitan samolotu ogłosił mały postój w Niemczech. Super! Dojedziemy ze spóźnieniem! Walnąłem delikatnie głową o oparcie fotela i zakląłem.
- Zajmiemy razem pokój? - spytał nieoczekiwanie Ri.
Spojrzałem na niego nieprzytomnie.
- Co...a...okej- wyszeptałem.

Nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Nauczycielka rozdała karty do pokoi i zostawiła nas w budynku. Z Ri mieliśmy 234. Aż czwarte piętro!

----💭 Riccardo 💭 ----

Przyłożyłem kartę i otworzyłem drzwi do pokoju. W pomieszczeniu znajdowały się dwa bliźniacze łóżka z niebieską pościelą. Obok stały małe drewniane stoliki. Na prawym stoliku stała stara lampka. Ściany były białe jak śnieg. Obok znajdował zię mały prysznic, który zawierał kartkę:

Nie odkręcaj wody z prysznica po
północy. Dbajmy o cudzą własność.

Przejechałem wzrokiem po dużej komodzie, stojącej w rogu. Zdziwiłem się, kiedy ujrzałem na ścianie ( jak pamiętamy białej) obraz w drewnianej oprawie( przedstawiał las). W rogu był troszkę podarty, ale i tak był piękny. Gabi odetchnął.
— Jak ja nie chcę tego balu! — westchnął.
Pokręciłem głową.
— Ja też nie mam ochoty na niego iść. Ale nie mamy wyboru. A w dodatku moją parą jest Rosie!
Przewracając oczami rozpakowaliśmy się i poszliśmy spać.

—————💭 Gabi 💭 ————

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do sali balowej. Wszyscy już byli na miejscu. Oczywiście, że ja nie miałem pary. Usiadłem więc przy białym stole i głęboko westchnąłem.
Spojrzałem za siebie. Riccardo tańczył z Rosie. Na samym środku parkietu. W pewnym momencie Rosie zbliżyła swoją twarz do jego twarzy. Nadstawiłem uszy i usłyszałem kawałek jej wypowiedzi :
—...tak...chwila....teraz...cccc....— jąkała.
Nie mogłem po prostu na to patrzeć i wstałem. Jednak Ri dał mi znak, abym został na miejscu.
Niechętnie usiadłem.
Ri odsunął od siebie dziewczynę.
—...z kimś innym...— wyszeptał do niej.
Podszedł do mnie.
— Zatańczysz ze mną?
Westchnąłem zaskoczony.
— Oczywiście.
Wyciągnął do mnie rękę. Złapałem ją i poszedłem za Ri na środek sali. Wszystkie oczy były skupione na nas. Zaczęliśmy powoli tańczyć.
— Kocham cię. — Powiedział Riccardo.
— Ja ciebie też. — wyszeptałem.
Nasze usta się zbliżyły.

Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie.

Przymknij oczy...~Inazuma Eleven goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz