R. 17 Nieudana akcja

168 10 2
                                    

---💭 Gabi 💭----
Wyszedliśmy z Ri na pinknik. Całe miasto się rozbudziło. Słychać było ćwierkanie drobnych ptaków. Postanowiliśmy przejść się do ogrodu miejskiego. Powoli usiedliśmy na kocu i wyjęliśmy koszyk. Uwielbiam baaaardzo wiosnę. Trzymając szklaną buteklę uśmiechnąłem się niewidocznie. Gdzieś przy bramie wejściowej, ze strony pleców, chodnik oblał cień. Zarys kobiecej postaci trzymającej podłużny przedmiot. Słońce nasiliło się. Możnabyło dostrzec mały pistolet. Postać zbliżała się. Huk! Amunicja padła obok koca. Przerażony obejrzałem się za siebie. Dziewczyna niewysokiego wzrostu przeklęła. Miała długie spodnie, czarną bluzę oversize, rękawiczki w moro, oraz wykończoną broń. Ri poderwała się do niej i wyrwał broń. Naszczęście ta była pusta. Oddychając z ulgą podszedłem powoli. Sciągnąłem jej kaptur i przyjżałem się. Nos połączony z czołem, małe oczy, ogromne usta, wory pod oczami. Próbując opanować drżenie głosu spytałem:
- Dlaczego strzeliłaś?
Nie odpowiedziała. Wpatrzyła się w swoje buty.
Kiwnąłem głową.
- Czy mam za...- przerwałem.
Jakiś huk doszedł mnie z drugiej strony. Terry tupnął nogą. Zobaczyłem krwawiącego Ri. Nie zwracając uwagi na tą dwójkę uklęknąłem przy nim. Wyjąłem telefon i wymręciłem numer alarmowy. Olałem przekleństwa Terry'ego.
*
Siedziałem w poczekalni. Ri był operowany. A jeśli nie przeżyje? Co ja wtedy zrobię? Odpychając czarne myśli w zapomnienie, podeszłem do recepcji. Spytałem ile trwa operacja czaszki. Miła kobieta powiedziała, że średnio cztery lub pięć godzin. Wzdychając wróciłem na miejsce. Teraz nienawidzę Terry'ego jeszcze bardziej. Już wolałbym, aby nie spudłował i to we mnie strzelił.
Ri wyjechał z bloku operacyjnego. Podbiegłem do pielęgniarki.
- Czy operacja się udała? - zapytałem drżącym głosem.
- Na szczęście tak, ale mało brakowało. Strzał był bardzo dobrze wymierzony. Jeszcze chwila, a wszyscy by się poddali.
Niepewnie westchnąłem.
- Czy będzie mógł dalej grać w piłkę?
Pielęgniarka zmarszczyła brwi.
- Nie możemy tego w tej chwili określić. Proszę być dobrej myśli.
Wróciłem na krzesło.
Podniosłem torbę i wyszedłem ze szpitala. Szedłem wolno. Dopiero za jakieś parę dni będę mógł go zobaczyć. To niesprawiedliwe, że wszystkie złe rzeczy spotykają mnie i moich najbliższych. Dwa tygodnie temu zmarła moja babcia. A jeszcze rok temu pradziadek. Życie jest cudowne, do póki można się z niego cieszyć. Ale...ja postaram się z niego cieszyć. Codziennie będę odwiedzać Ri. Każdego dnia będę mieć nadzieję, że wybudzi się ze śpiączki. Będziemy razem. Jeżeli coś nas rozdzieli, my na nowo się połączymy. Otwierając drzwi do domu spojrzałem na niebo. Gdyby Ri tam dołączył, ja zrobiłbym wszystko, by zawsze był u mojego boku.
Starając się odprężyć, wyjąłem książkę.

Zamarłem. Zwłoki zaginionych leżały na dywanie. Burmistrz spokojnie siedział w fotelu i czytał kartkę. Uniósł wzrok i zobaczył naszą trójkę. Nie przejmując się, wrócił do czytania. Musnąłem swoje czarne włosy. Miałem podejść, ale Allan dotknął mojego ramienia. Zaciskając pięści zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Gdybym tylko mógł temu zaradzić!

Westchnąłem. A gdybym ja mógł zaradzić coś! Mógłbym przewidzieć to. To wszystko. Jednak byłem zbyt zajęty. Sam nie wiem czym!
Przecierając oczy odłożyłem książkę w czerwonej oprawie. Parę osób pytało mnie, o tytuł książki. Zawsze odpowiadałem krótko: ,, Sprawa morderstw" . Natomiast, książka nazywała się : ,, Sprawa morderstw z małego miasteczka". Na ogół wszystkim wystarczyło, że powiem dwa wyrazy. Zawsze zastanawiało mnie, czy w przyszłości sam kiedyś napiszę książkę o morderstwach. Nigdy jednak nie wiadomo. Życie jest ciekawe. Ale czasami takie nudna jak teraz! Czemu muszę tu siedziać i nic nie robić! NUDZĘ SIĘ!
Wzdychając dalej nalałem sobie lemoniady do szklanki. Przęknąłem napój i włączyłem telewizor. Same nudne programy. Marszcząc czoło wyłączyłem telewizor i odłożyłem pilot na stolik. Zastanawiając się co zrobić usłyszałem pukanie do drzwi.
Odwróciłem się i spojrzałem przez wizjer. Zamurowało mnie. Jego nigdy się nie spodziewałem. Co on może takiego chcieć? Niepewnie otworzyłem drzwi. Przeszyłego go wzrokiem. Opierając się o drzwi zapytałem:
- Co cię tu sprowadza , Terry?

Przymknij oczy...~Inazuma Eleven goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz