ROZDZIAŁ 2

1K 98 94
                                        


Lot trwał tak długo, że zdążyłam już zrobić chyba absolutnie wszystko, co tylko możliwe w zamkniętej przestrzeni samolotu.

Obejrzałam cały pierwszy sezon Bridgertonów i chyba zrozumiałam, dlaczego moje koleżanki z klasy śledziły ten serial z taką obsesją — główny bohater naprawdę był gorący.

Oczywiście każda z nich twierdziła, że ogląda dla „fabuły", ale nie ma co się oszukiwać. W tym serialu fabułą jest Simon Basset.

Resztę lotu spędziłam, jedząc podejrzanie smakujące przekąski, próbując spać lub przeszkadzając Lily, która z niecodzienną determinacją kończyła ostatnią część After.
Nie miałam pojęcia, skąd nagle u niej zainteresowanie romansami, ale widziałam, że wciągnęła się na dobre. I to mnie cieszyło. Może wreszcie zaczynała funkcjonować jak kiedyś. A przynajmniej taką miałam nadzieję.

Po prawie dwudziestu godzinach w powietrzu — czasie, który mógłby spokojnie starczyć na podróż dookoła świata i powrót — wreszcie dotarłyśmy.
Odebrałyśmy bagaże i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z terminala, wypatrując postoju taksówek.

— Emi, stój. Czy ja dobrze widzę?! — Lily nagle chwyciła mnie za rękaw i wskazała palcem wysokiego mężczyznę w idealnie skrojonym garniturze.

W dłoniach trzymał kartkę z napisem:

Emily Jones

Lilianna Williams

— O ja pierdole. Co to za koleś? I czemu, do cholery, trzyma kartkę z naszymi nazwiskami? — zapytałam z zaskoczeniem.

— A skąd mam wiedzieć? Podchodzimy?

— Chyba cię pogięło! A jak to jakiś psychol? Może nas wywiezie na organy albo sprzeda do burdelu?! Nie słyszałaś tych historii? Ludzie znikali na lotniskach, a później znajdowano ich tylko na jakimś forum kryminalnym!

— Ty serio za dużo czytasz — mruknęła Lily i ruszyła w stronę mężczyzny, ciągnąc za sobą walizki.

— Czekaj! — zawołałam, biegnąc za nią.

Czułam, jak policzki robią się czerwone, gdy zobaczyłam, jak Lily zbliża się do obcego mężczyzny i zagaduje go z typową dla niej pewnością siebie.

— Dzień dobry. Jestem Lily, to Emily. Czy mogę zapytać, dlaczego na tej kartce widnieją nasze nazwiska? Chyba że czeka pan na inne osoby o identycznych imionach i nazwiskach, ale... raczej w to wątpię.

— Witam panie Williams i Jones. Tak, właśnie na was czekam — odparł spokojnie.

— Na nas? A niby z jakiej racji? — rzuciłam podejrzliwie.

— Przysłała mnie Olivia. Podała mi dokładną godzinę przylotu, więc czekam od kilkunastu minut.

— Moja siostra? Przecież nic mi nie mówiła, że ktoś po nas przyjedzie...

— Może pani do niej zadzwonić, ale pewnie nie odbierze. Ma jeszcze zajęcia przez najbliższe dwadzieścia minut.

Spojrzałam na Lily — była równie zaskoczona jak ja.
Kiwnęłam głową w bok i szepnęłam:

— Przepraszamy na moment — po czym odciągnęłam Lily na bok.

— I co teraz? Jedziemy z nim? — zapytała szeptem.

— Poczekaj, zadzwonię do Olivii.

Wybrałam jej numer.

Jeden sygnał.
Drugi.
Trzeci.
Czwarty.
Nic.

— Nie odbiera. W dupie z tym. Idziemy na taksówkę, jak było w planie — powiedziałam, ale zanim zdążyłyśmy się oddalić, dostałam wiadomość:

SET LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz