ROZDZIAŁ 9

698 76 27
                                        

Stałam i patrzyłam w pustkę, jakby świat zatrzymał się na kilka sekund, tylko po to, żeby jeszcze mocniej jebnąć mnie w twarz. Serce waliło mi jak oszalałe, a w ustach miałam gorzki smak alkoholu i adrenaliny. W uszach wciąż dźwięczał mi głos Gii, która nie tylko oblała Emi drinkiem, ale też wbiła mu w twarz tyle jadu, że aż czułam to fizycznie na własnej skórze.

Gdyby nie ilość procentów, jakie przed chwilą wlałam w siebie, pewnie już dawno bym siedziała gdzieś w kącie, szlochała i zastanawiała się, jak bardzo zjebałam swój debiut na tej uczelni. Ale nie. Stałam tu. Oszołomiona, wkurwiona, i zdezorientowana.

Zajebiście. No po prostu zajebiście. Pierwszy tydzień, a już mam wrogów. I to nie byle jakich.

— Co tu się właśnie odjebało? — Carla pojawiła się nagle obok mnie, jakby teleportowała się z innego wymiaru.

— Ta cała Gia chlusnęła drinkiem w twarz Emi, a on kazał jej wypierdalać — rzuciła Lily, wskazując na Nigela, który teraz stał oparty o ścianę jakby nic się nie stało, nonszalancki jak zawsze.

— Zbyt wiele ludzi na nas patrzy. Stoimy na środku jak zjeby. Lily, idziesz na parkiet? — zapytała Carla.

— Zdecydowanie tak —rzuciła Lily i obie zniknęły w tłumie, zostawiając mnie samą w tej popieprzonej atmosferze.

Faktycznie, Carla miała rację. Patrzyli. Ludzie szeptali, śmiali się pod nosem, robili zdjęcia telefonami. Czułam się, jakby wszyscy próbowali mi właśnie przypiąć jakąś cholerną etykietę.

A Nigel? Stał. Z telefonem w ręku, jakby przeglądał memy, nie przejął się niczym. Jakby Gia nie próbowała zniszczyć komuś wieczoru. Jakby nie było problemu. Jakby nie był właśnie świadkiem potencjalnego upokorzenia. Ale to przecież jego standard. Robi z dziewczyn zabawki, a potem się dziwi, że plastik pęka.

Wzięłam głęboki wdech. Alkohol buzował mi w głowie, wszystko lekko wirowało. Postanowiłam się przewietrzyć, może zimne powietrze mnie otrzeźwi.

Z trudem utrzymując równowagę, podeszłam do loży i chwyciłam swoją ramoneskę. W tym topie mogłam spokojnie zamarznąć. Wyszłam na zewnątrz, czując jak chłód owija mi skórę jak mokry papier ścierny.

Przed klubem kręciło się mnóstwo ludzi. Palili, śmiali się, pili prosto z butelki, podając sobie po kolei jakby brali udział w jakimś pokręconym rytuale dorosłości.

Oparłam się o ścianę i przymknęłam powieki. Skupiłam się na oddechu. Chłodne powietrze wypełniło płuca i przez sekundę poczułam ulgę. Sekundę.

Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

Otworzyłam oczy gwałtownie. Stał przede mną chłopak — może dwadzieścia lat, może mniej. Fryzura na żołnierza, tania kurtka, spojrzenie jak u psa, który właśnie zobaczył kość.

— Papieroska? — zapytał, szczerząc lekko krzywe zęby.

— Nie, dzięki. Nie palę — powiedziałam chłodno, próbując wrócić do oddechu, ale smród dymu już zaczynał mnie dusić.

— Wyglądasz, jakbyś lubiła — powiedział i zaciągnął się ostentacyjnie.

— A ty wyglądasz, jakbyś miał IQ na poziomie kaloryfera, a jednak mówisz — warknęłam.

Zaczął się śmiać. Zrobił krok bliżej. Potem drugi. Mój kręgosłup wyprostował się automatycznie, ciało napięło.

— Obserwowałem cię w środku. Grzeczne dziewczynki nie piją tyle alkoholu.

— Odsuń się ode mnie — powiedziałam ostrzej, ale jego oczy błyszczały w sposób, który sprawiał, że miałam ochotę uciec. Ale stałam przy ścianie. Nie było gdzie.

SET LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz