Gdy podjechaliśmy na miejsce, zamurowało mnie.
Co to, do cholery, jest? Burdel?
Przed nami stał ogromny budynek w kształcie kwadratu. Płaski dach, na jego rogach dwie monumentalne rzeźby lwów. Okna wielkie, wszystkie zasłonięte. Całość spowita czerwoną poświatą z zamontowanego podświetlenia. Atmosfera tego miejsca przyprawiała mnie o ciarki.
– Co to jest za dziwne miejsce? – zapytałam z wyraźnym niepokojem w głosie.
– Siedziba Vincenta – odpowiedział lakonicznie Nigel.
– Siedziba do spraw czego niby?
– Nie chcesz wiedzieć. A nawet gdybyś chciała, to i tak ci nie powiem.
– Dobra, nie musisz się wysilać. Chodźmy po Lily i wracajmy. To miejsce wygląda jak agencja towarzyska – skrzywiłam się.
– Ty nigdzie nie idziesz. Zostajesz tu. I nawet, kurwa, ze mną nie dyskutuj – rzucił, wysiadając i zatrzaskując drzwi.
Serio? On naprawdę myśli, że posłusznie zostanę w aucie?
– Już ci mówiłam. Ja nie pytam o pozwolenie – odpowiedziałam i wysiadłam.
– Ja pierdolę! Ty jesteś niemożliwa. Nie wiem, jak inni z tobą wytrzymują – warknął przez zaciśnięte zęby.
– Ty też jesteś uroczy. Idziemy? – powiedziałam i złapałam za klamkę od bramy wejściowej.
Wymijając mnie, Nigel wszedł pierwszy. Ruszyłam za nim, nie zamierzając odstawać.
Szliśmy przez zadbany ogród – pełno zieleni, symetryczne ścieżki, ale dominowały czerwone róże. W połączeniu z wieczornym światłem wyglądało to bardziej jak plan z filmu o mafii niż ogród przed domem.
Serce biło mi szybciej z każdym krokiem. Było ciemno. Mrocznie. Miałam wrażenie, że w środku tego domu mogły dziać się rzeczy, które lepiej, żeby na zawsze pozostały w ukryciu.
Ale tu chodziło o Lily. A dla niej byłam gotowa wejść do paszczy lwa. Dosłownie.
Kiedy dotarliśmy do masywnych, czarnych, rzeźbionych drzwi,
Nigel bez słowa chwycił za klamkę i je otworzył. W środku, zaraz za progiem, stali dwaj ochroniarze – wysocy, ubrani w ciemne garnitury, przyglądający się nam z lekkim chłodem.
– Witam, panie Hyde. Powiadomię szefa o pańskim przybyciu – odezwał się jeden z nich.
Hyde.
Nigel Hyde.
Teraz znałam jego nazwisko.– Słuchaj – odwrócił się do mnie Nigel, mówiąc półgłosem – jeśli nie chcesz narobić sobie ani mi kłopotów, nie odzywaj się ani słowem, dopóki stąd nie wyjdziemy. Rozumiałaś?
– Ale...
– Nie ma „ale". Chcesz pomóc swojej przyjaciółce, to siedź cicho. Inaczej będziemy mieli przejebane – dodał ściszonym głosem, zerkając na drugiego ochroniarza.
– Ale z ciebie drętwy kutas – syknęłam, zadzierając głowę.
– Boże, daj mi do niej cierpliwość – mruknął pod nosem.
Zacisnęłam usta. Nie chciałam wybuchać – nie tutaj, nie teraz.
Po kilku minutach po schodach pokrytych czerwonym dywanem zszedł mężczyzna. Wysoki, szczupły, siwe włosy zaczesane do tyłu. Miał na sobie idealnie dopasowaną czarną koszulę i garniturowe spodnie.
– Nigel! – rozłożył szeroko ręce i objął go ramieniem, choć Nigel pozostał sztywny jak deska. – Ciebie to bym się u siebie nie spodziewał o tej porze.

CZYTASZ
SET LIFE
RomansaEmily Jones ma 18 lat. Właśnie skończyła liceum i razem z najlepszą przyjaciółką wyrusza na wymarzone studia do Cambridge. Ten wyjazd miał być spełnieniem marzeń - nowy początek, dorosłość, wolność. Ale rzeczywistość szybko okazuje się zupełnie inna...