Do baru dojechaliśmy zaskakująco szybko. Nawigacja pokazywała piętnaście minut drogi, ale kierowca taksówki najwyraźniej uznał, że przepisy są dla słabych i udało mu się dotrzeć w niecałe osiem minut. Miałam ochotę mu pogratulować... a potem uderzyć go w głowę.
Wysiadłam z auta, czując jak dłonie mam mokre od potu. Niby nic wielkiego, a jednak każda szybka jazda samochodem budziła we mnie ten sam, znajomy lęk. Czy tego chciałam, czy nie — to we mnie siedziało.
Zanim znów odważyłam się wsiąść za kierownicę po tamtym wypadku, minęło sporo czasu. Z początku jeździłam autobusem do szkoły, ale i z tym sobie nie radziłam — nie potrafiłam się zorganizować, wiecznie się spóźniałam, a matka miała do mnie o to pretensje. „Nie po to kupiłam ci samochód, żeby teraz rdzewiał w garażu, a ty łapała punkty ujemne z zachowania za spóźnienia" — powtarzała z pretensją.
Pierwsze jazdy po przerwie były koszmarem. Gorzej niż na egzaminie. Po zdanym prawku myślałam, że jestem królową szos, a potem... bałam się włożyć kluczyk do stacyjki.
Ale się przełamałam. Jeździłam jak ślimak. Tak wolno, że raz staruszka wyprzedziła mnie na rowerze i jeszcze mi pomachała z uśmiechem. Kiedyś kierowca z tyłu krzyknął przez okno, że jestem nienormalna i że mam zjeżdżać z drogi. Bolało. Ale każda kolejna jazda była odrobinę lepsza.
— Wchodzimy? Bo coś cię zawiesiło — z zamyślenia wyrwał mnie głos Eliota.
— Tak, tak... Zamyśliłam się trochę — mruknęłam, próbując dyskretnie wytrzeć spocone dłonie o spodnie.
— Chodź, spodoba ci się tu — powiedział, otwierając przede mną drzwi i teatralnie wystawiając dłoń. — Panie przodem.
— Nie wiedziałam, że z ciebie taki dżentelmen. Coraz bardziej zyskujesz w moich oczach — zaśmiałam się.
— W takim razie muszę zacząć tracić, bo jeszcze się zakochasz — wyszczerzył zęby.
— Chciałbyś — rzuciłam z rozbawieniem i wyminęłam go, wchodząc do środka.
W środku poczułam lekkie zaskoczenie. Z zewnątrz wyglądało to na zwykły bar z piwem, a okazało się mini klubem. Może nie tak wielkim i nowoczesnym jak ten, do którego poszłam z Lily, ale miał swój klimat.
Dominowały kolory złoty i czarny. Ściany lśniły brokatowym złotem, wielkie czarne lustra dodawały przestrzeni głębi, a do tego czarne, pikowane loże i bar wykończony skórą wyglądały jak coś rodem z ekskluzywnego magazynu. Na tyle był niewielki parkiet, gdzie kilka osób już się kołysało do rytmu muzyki.
— Eliot! Czemu nie powiedziałeś, że idziemy na imprezę? Ubrałam się jakbym szła po ziemniaki, a nie do klubu — powiedziałam, szturchając go w ramię.
— Daj spokój, wyglądasz dobrze — odparł, wzruszając ramionami. — O, tam są! — wskazał stolik, przy którym siedziało kilka osób. Olivia machała w naszym kierunku z szerokim uśmiechem.
Pociągnął mnie za rękę, a po chwili byliśmy już przy loży, gdzie siedzieli Olivia, Liam, Melissa i Dylan.
— Emi! — krzyknęła Melissa i od razu rzuciła się, żeby mnie przytulić. Zrobiła to jednak z taką energią, że razem wylądowałyśmy na kanapie.
— Widzę, że dziś nie żałowałaś sobie procentów — roześmiałam się, próbując się wygrzebać spod jej rozchichotanej postaci.
— Oj tam! Mamy powód do świętowania! — zawołała, unosząc ręce do góry.
— Jestem ciekawy, co się takiego wydarzyło, że tylko ty ledwo na nogach stoisz — rzucił Eliot, nalewając do dwóch szklanek czystego ginu — jednej dla mnie, drugiej dla siebie.

CZYTASZ
SET LIFE
RomanceEmily Jones ma 18 lat. Właśnie skończyła liceum i razem z najlepszą przyjaciółką wyrusza na wymarzone studia do Cambridge. Ten wyjazd miał być spełnieniem marzeń - nowy początek, dorosłość, wolność. Ale rzeczywistość szybko okazuje się zupełnie inna...