11

356 15 4
                                    

-I Hailie jeszcze jedno... odwołaj karetkę. Chcę umrzeć po mojemu. Pamiętaj kocham cię i nie zapominaj o mojej piosence- powiedział ostatkami sił
- Nic już nie mów. Nie męcz się- mówiłam. Chciałam, żeby Blaise zawsze był przy mnie. Jak odejdzie będzie towarzyszącą mi duszą, a ja chcę, żeby pozostał materialny.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju, więc szybko wstałam i podeszłam do tej osoby. Okazała się nią mama. Chciałam posłuchać Blaise’a i odwołać karetkę, ale nawet jeśliby go uratowali. Mój brat popełniłby drugą próbę.
- Mamo odwołaj ratowników- powiedziałam
- Czemu?
Wyjaśniłam jej szybko sprawę i się zgodziła. Lisy gdzieś poszła, a ja zostałam z bratem. Znowu ukucnęłam, wzięłam go za dłoń i wyszeptałam:
- Zawsze będę Cię pamiętać. Nawet jeśliby mi grożono, czy by się paliło. Nigdy. Przenigdy Cię nie zapomnę.
- Hailie... zanim odejdę, chcę Ci podziękować za twoje wsparcie. Ale pamiętaj “Muzyka powie wszystko i nigdy cię nie zawiedzie”. Bądź silna i nie daj sobą pomiatać. Zawiń sobie wokół palcy braci Monet i pokaż im kto tu rządzi
“Muzyka powie wszystko i nigdy Cię nie zawiedzie”. Razem z Blaise’em wymyśliliśmy to motto, gdy byliśmy jeszcze mali. Teraz, w tej chwili to oznacza, że nie ważne co by się działo mamy pomoc w tekście piosenek. To był nasz szyfr. W tekstach piosenek często dawaliśmy wspomnienia lub informacje, które chcieliśmy sobie dać.
Ja i Blaise już się do siebie nie odzywaliśmy.

Pov. Haillie (teraz)
Ten moment, ta chwila. Powoli łzy napływały mi do twarzy na myśl o tym zdarzeniu.
- Gdybym się go nie posłuchała i wezwała ratowników, dalej by żył. Wszystko przeze mnie- pomyślałam.
Gdy skóra zaczęła mnie już nieprzyjemnie piec. Wyszłam spod prysznica cała obolała. Po wytarciu się i upewnieniu, że mam suchą skórę zabandażowałam sobie rany i założyłam czystą piżamę. Zrobiłam wieczorną pielęgnacje i poszłam do łóżka.
Gdy już w nim byłam, zorientowałam się, że nie jestem zmęczona. Ostatnio mniej sypiam i jem. Dla mnie nie było to jakiejś znaczące, ale dla Blaise’a tak. Pomyślałam, że jeżeli nie mogę spać przejdę się do Tonego, aby poszukać skrzynki od przyrodniego brata. Pomyślałam też, że jeżeli pójdę do niego to przy okazji przeproszę go za nie przyjście na nasze spotkanie.
Wstałam z łóżka, założyłam kapcie i wyszłam z pokoju. Była godzina 23:34, więc byłam pewna, że Tony nie śpi. On też rzadko śpi.
Po ujrzeniu jego drzwi zapukałam w nie i usłyszałam ciche “proszę”.
Po tym złapałam za klamkę i ją nacisnęłam.
-mam do ciebie dwie sprawy. Ale można to nazwać rozkazem i przeprosinami- powiedziałam cicho
-no to mów. Słucham cię z pełną uwagą – odpowiedział mi Tony, nie odrywając wzroku od telefonu
W tym momencie zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do jego biurka. Usiadłam na krześle i mówiłam dalej:
-Po pierwsze chciałabym, przeprosić cię za niezjawienie się na naszym spotkaniu. Zaczynałam się książką.
-Spoko, przyszłaś po coś jeszcze?
- Tak. Mam pytanie. Kiedy ostatni raz Blaise był u Ciebie?
-Nie wiem... może... z cztery lata temu? - mówił tak jakby, sam nie był pewien. Zawsze, gdy o nim mówił widziałam ból w jego o czach. Byli najlepszymi przyjaciółmi i wiedzieli o sobie wszystko. Tony myślał, że Blaise zmarł śmiercią normalną, a dokładnie, że potrąciła go ciężarówka. Tak mu wmawiano, a on w to wierzył - tęsknisz czasami za nim? - zapytał
- Cały czas. Ale... muszę Ci coś powiedzieć- powiedziałam z niepewnością- Blaise’a nie potrąciła ciężarówka.
Teraz już całkowicie odłożył telefon na bok. Patrzył na mnie jakby ducha zobaczył.
- Czyli..., czyli Blaise żyje? - zapytał z nadzieją w oczach
- Chciałabym. Bardzo bym chciała, lecz jest jak jest. Dobrze wiesz, że miał problemy- pokiwał głową- zabił się- dopowiedziałam ciszej
- Hailie powiedz, że to nieprawda
- Niestety. Lecz przed śmiercią powiedział mi, że gdzieś tu, w tym pokoju schował skrzyneczkę. Czarną metalową, tam jest coś ważnego. Nie pytaj, nie wiem co tam jest. On mi mówił że ty też nie wiesz, gdzie to jest. Pomożesz mi ją znaleźć? Proszę -powiedziałam
- No dobrze, ale ja ostatnio wyrzucałem niektóre rzeczy, więc nie wiem czy dalej tu coś jest.-mówił, po chwili w jego oczach zabłysł ogień, jakby coś wymyślił. Szybko wstał i poszedł po coś do szafy. Wyjął z niej coś na kształt takiej skrzyneczki. Była ona zamknięta, i dokładnie taka jaką opisał Blaise – gdy robiłem w moim pokoju porządek znalazłem to. Lecz jest to zamknięte.
Ja bez słowa wyciągnęłam naszyjnik z małym, srebrnym kluczem spod koszulki. Dostałam go na dwunaste urodziny od Blaise’a. Gdy zapytałam się co otwiera, powiedział „Nadejdzie taka chwila, gdy się dowiesz”.
Teraz jest ta chwila. Zdjęłam naszyjnik z mojej szyi i przyłożyłam go to kłódki.
Powoli przekręciłam go w prawo i usłyszałam kliknięcie.
Otworzyło się!!!
Z uśmiechem na twarzy popatrzyłam na Tonego. Miał taki sam uśmiech jak ja. Lecz, gdy na niego patrzyłam przez moment, ten uśmiech znikł. Zobaczyłam, że już się na mnie nie patrzył tylko za mnie. Obróciłem się i ujrzałam Shane’a stojącego w progu drzwi.
-Co tu się odpierdala?! Siedzicie i się uśmiechacie jak psychopaci przy jakimś pudełeczku. Ogarnij cię się jest już północ.- powiedział cicho, patrząc na zegarek. Po tych słowach też uśmiech mi znikł z twarzy.
- dobrze już. Idziemy spać -powiedziałam
Gdy Shane wyszedł, popatrzyłam na Tonego i oznajmiłam...

-----------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno ten rozdział, ale staram się robić je jak najszybciej.

Rodzina Monet- zmyślona historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz