3

552 16 4
                                    

Pov.Hailie
Gdy skończyłam gadać ze Sky, był jeden problem. Za nią ktoś stał. Skąd wiem? Mam bardzo wyczulony słuch, więc słyszę WSZYSTKO w zasięgu około siedmiu metrów. Nawet z telefonu. Usłyszałam w słuchawce szmer, a później ten ktoś włączył nagrywanie. Zanim skończyłam gadać Sky znajdowała się już w rezydencji, a nie na tarasie. Więc ten ktoś się ulotnił. To musiał być, któryś z braci. Vince i Will nie podsłuchują, bo szanują czyjąś prywatność. Tony też nie, bo nie wychodzi z pokoju, a Shane jest za bardzo zajęty lodówka, żeby podsłuchiwać. Jedna opcja- Dylan. Nie mówiłam Sky, że kogoś słyszę, bo zaczęłaby panikować, a jakbym jej powiedziała, że to Dyl. To nie chcę wiedzieć jak by zareagowała. Czy tego chcę czy nie muszę się im wytłumaczyć. Jestem inteligentną osoba, ale nie mówię tego, żeby się przechwalić. Tylko na serio. Na przykład ja widziałam, że Dylan pójdzie z tym nagraniem do Willa, bo ten film uchwycił, gdy mówię, że go znam, a on mnie nie, więc Dyl do niego poszedł. Nie będę się bawić w detektywa jak Enola Holmes, więc nie będę się nad tym zbędnie głowić. Po skończonej rozmowie ze Sky wychodziłam z samolotu, gdy dostałam wiadomość:
Czekam przy aptece.
Will miał mnie odebrać, ale to nie w jego stylu. Nie zna mnie, więc pewnie nie wiedział jakich słów użyć. Gdy ruszyłam w stronę apteki, ujrzałam Willa, ale żeby nie wzbudzać podejrzeń udawałam, że go nie widzę. Lecz mnie zauważył:
-Cześć Lily!- krzyknął wesoło, na to odpowiedziałam uśmiechem i do niego podeszłam. On myślał, że mam na imię Lily, bo jestem córka kolegi Cama. Zdecydowałam, że będę udawała głupią, i powiedziałam
- Co tu robisz, czekasz na kogoś?
- No, mówił Ci twój ojciec, że mamy siostrę? - kiwnęłam głową na tak i dokończył- No to własnie na nią czekam.
- będzie nim Vince, ale ja przyjechałem, bo miał pracę. Wiesz jak to jest.
- wiem, więcej niż myślisz Williamie- pomyślałam
-No- mruknęłam ledwo słyszalnie- no to jak ta twoja siostra ma na imię?
- Hailie - odpowiedział, nie wiem co teraz zrobię
-Czekaj, to ty masz na imię William Monet, z TYCH Monetów- podkreśliła wyraźnie to słowo. Boże jaka ja jestem głupia, żeby się o to pytać
- No tak, a co? - zapytał trochę zdezorientowany, bo nie wiedział o co mi chodzi
- To ja jestem twoją siostrą- powiedziałm stanowczo, a na jego twarzy można było zauważyć zmieszanie.
- Przecież ty masz na imię Lily i jesteś córką kolegi naszego taty- powiedział tak, jakby nie był pewny tego co mówi
-  No wiem, ale Cam powiedział, że macie się o mnie dowiedzieć, gdy skończę 18 lat. Ale niestety nastapiły pewne komplikacje- BOŻE, co ja teraz matce powiem, przecież ja właśnie zepsułam cały nasz plan. Matko przenajświętsza jedyna.
- Vincent, przesłał mi zdjęcie jak wygląda Hailie- w tym momencie wyciągnął telefon, poklikał coś na nim i przystawił mi do twarzy, tak abym widziała tylko jego etui. Gdy skończył przyglądać się mi i telefonowi, dokończył- faktycznie... Ale jak to jest możliwe?
-Już ci mówiłam, miałam was spotkać po mojej osiemnastce
- no to jak tak to chodź do auta. Jedziemy do domu.
Mówiłam wam, że nikt mnie nie zna z braci monet, ale jest wyjątek. I tym wyjątkiem jest Tony. Nikt, oprócz mnie nie wie, że jest k-popiarą i słucha mojego zespołu BlackPink. I o ile mi wiadomo jestem jego idolką i zna mnie na wylot. Kiedy dowiedział się, że jestem jego siostrą, to jestem pewna, że w pierwszej sekundzie wiedział, kim jestem. Musi być teraz zestresowany. No ale wracając.
Szłam z Will’em do samochodu. Do czarnego Jeepa, którego dostał na szesnaste urodziny. Gdy wsiadłam do niego, zapytałam się brata:
- Opowiesz mi coś o pozostałych braciach- zagaiłam, mimo, że wszystko wiedziałam.
- No to tak... - minęło nam tak około dwadzieścia minut, do końca drogi zostało na około dziesięciu. I miałam zamiar przesiedzieć je w ciszy, ale Will mi na to nie pozwolił.
- A jakie masz zainteresowania? - zapytał się
- Lubię akrobatykę, konie, muzykę. Ja uwielbiam muzykę. Lubię też samochody i ogólnie całą motoryzację. No i na ten moment tyle powinieneś o mnie wiedzieć- on prychnął i dodał
- Czyli ile jeszcze masz do ukrycia? - zapytał prześmiewczo
- Więcej niż myślisz- mruknęłam ledwo słyszalnie, ale byłam pewna, że usłyszał
- Nie mogę się doczekać, aż je wszystkie odkryje – gdy to powiedział, gdy, akurat parkowaliśmy do garażu.
- Ale mały- pomyślałam.
Ja mam trzy razy większy garaż niż oni.
Gdy Will już zgasił silnik i wyszliśmy z samochodu. Powiedział coś w tym stylu “witaj w domu”, ale jakoś nie bardzo się na tym skupiłam, bo czułam się tu niekomfortowo. Jak na rezydencję Monetów, to ten dom jest mały. Ale wracając.
Gdy już weszliśmy do środka, rozejrzałam się i zobaczyłam, że ich dom jest bardzo podobnej struktury do mojego. Sorry, że tak ciągle porównuje, ale ich rezydencja jest do dupy. Wolę mieszkać u siebie.
Gdy zdjęłam buty , Will zaprowadził mnie, jak myślałam, do salonu. Okej...  okej przyznam się bez bicia, że ich salon jest większy.
-Jesteś może głodna, Eugenia naszą gosposia przygotowała szpinak- powiedział Will. Zapomniałam wam powiedzieć, ale mam duże zaburzenia odżywiania. Rok temu wykryto u mnie  depresję, cukrzycę ( muszę brać insulinę) i anoreksję, więc nie chcę nic zjeść. Bo gdy już coś zjem to wymiotuję wszystko co zjadłam.
-Nie, podziękuję- grzecznie odmówiłam
- Przecież nic nie zjadłaś, gdy tu jechaliśmy- no to teraz jestem w dupie, muszę wymyślić szybkie kłamstwo
- w samolocie zjadłam- powiedziałam szybko, mam na dzieję, że uwierzy, bo nienawidzę wmuszać w siebie jedzenia. A wymiotowanie nie jest wcale lepsze.
- No, okej, ale na kolację będziesz musiała zejść – odpowiedział. Chociaż to, ale mam nadzieję, że jak im powiem, że nie jestem głodna. to mi odpuszczą. Ale to się jeszcze okaże

Rodzina Monet- zmyślona historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz