Postanowiłam nie marnować czasu i już wieczorem napisać wiadomość do Deivida. Póki dobra passa trwa, nie chce jej przerywać. Zmyłam makijaż i związałam włosy, po czym wzięłam się za pracę domową, bo ostatnio sporo sobie odpuściłam. Ciężko było mi się skupić na czytaniu podręczników, gdy w głowie ciągle miałam tego wysokiego bruneta. Co teraz robi? Z kim jest i czy nie grozi mu jakieś nie bezpieczeństwo. Zabawne osoba która nigdy nie przejmowała się nawet sobą, nagle przejmuję się kimś, kogo widziała parę razy. Może nie przejmuje się, tylko jestem ciekawa? Tak sobie wmawiałam, że to zwykła ciekawość.
Po dwóch godzinach ciągłej nauki, nareszcie skończyłam. Postanowiłam zejść do salonu porozmawiać z rodzicami. Niestety zapomniałam, że przedpołudniem wylecieli do Tokio w interesach. Także z bardziej ponurą miną, wzięłam sobie tęczowe kwaśne żelki i cole zero z kuchni i wróciłam do pokoju. Bardzo lubiłam tam przesiadywać, pewnie dzięki temu, że sama go zaprojektowałam. Wielkie różowe łóżko z kryształkami na zagłówku, stało na środku. Po prawej wielka toaletka z podświetlanym lustrem, a na przeciwko łóżka drzwi do garderoby i prywatnej łazienki. Przy drzwiach balkonowych stał różowy fotel i stolik przy którym często pijałam kawę. Usiadłam na moim fotelu i włączyłam serial, który ostatnio poleciła mi Ludmiła, „Wednesday" czułam że dogadała bym się z główną bohaterką. Za to jej psiapsióła za bardzo przypominała mi Olimpię.
Czasami mam takie dni, że niby nic się nie dzieję, a ja po prostu mam ochotę zniknąć. Są to chwilę, gdy samotność uderza we mnie bardziej, niż zazwyczaj. Najczęściej wtedy mam ochotę sięgnąć po telefon i zadzwonić do Oli, mimo że przecież wiem, że nie odbierze. A to właśnie ta świadomość najbardziej boli, że nikt na mnie nie czeka. Że gdybym znikła z dnia na dzień, jak Olimpia, nikomu nie zrobiło by to różnicy. Niektórzy może by przeżywali dzień czy dwa, może nawet by udawali moich byłych przyjaciół. Ale po krótkim czasie każdy zapomina, wpada w wir codziennych obowiązków i nie pamięta, że kiedyś w schemat dnia był wpisany ktoś jeszcze. Ktoś kogo uśmiech poprawiał nawet najgorszy dzień.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, zbiegłam na dół by sprawdzić kto to. Nie mógł być to ktoś obcy, bo nie wjechałby na posesję bez hasła do bramy. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Annę przed drzwiami.
-Cześć Anna, co tu robisz? -Zapytałam obojętnym tonem. Trochę nie chciałam widzieć mamy mojej zmarłej przyjaciółki. Ale była też przyjaciółką moich rodziców, więc musiałam przywyknąć do tego, że będę ją widywać.
-Hej Gracjana, są rodzice? -Czyli nie wiedziała, że rodziców nie ma w kraju.
-Nie, wylecieli do Tokio rano. Wejdź -Zaprosiłam ją do środka, otwierając szerzej drzwi.
Zaproponowałam coś do picia i przeszłyśmy do salonu. Chciałam dawać chociaż pozory że jestem miła.-Nie chce ci przeszkadzać. Niedługo kończysz szkołę, pewnie masz sporo nauki przed egzaminami. -Z przyjaznym uśmiechem odezwała się Anna, gdy wróciłam z parującymi napojami.
-Ja już jestem gotowa. Od pół roku poświęcałam czas tylko temu, wiec nie czuje potrzeby więcej powtarzać. A jak u ciebie? Dawno nie rozmawiałyśmy. -Taka była prawda, niestety nie rozmawiałam z Anną od dnia pogrzebu. Nawet jak rozmawiała z mamą i tatą, ja byłam u siebie. Nie potrafiłam przebywać z nią, jak nie było obok Olimpii.
-Już trochę lepiej. Muszę żyć dalej, bo nic innego mi nie zostało. -Jej słowa zabolały, bardziej niż bym się tego spodziewała.
-Tobie też tego życzę Gracjana. Żyj, bo nic innego już ci nie zostało, nie czekaj na nią. Nie zadręczaj się i nie łudź, że będzie jak kiedyś, bo jej już niema i nie będzie. -Mówiła ze łzami w oczach. Ja byłam już na skraju płaczu.
CZYTASZ
ONE OF THE STARS #1 [ZAKOŃCZONA]
RomanceŻycie popularnych dzieciaków przez niektórych uważne jest za bajkę. Wpływowi rodzice, imprezy, brak ograniczeń. Pozornie idealne życie. Takie życie prowadziła również Gracjana Iverson i Olimpia Valentino. Szkolne gwiazdy które nie wiedziały czym s...