17. Nawiedzona Ziemia

296 11 0
                                    


Niko przeszukiwał lokalizacje wszystkich domków, znajdujących się w tutejszych lasach. W promieniu stu mil, od naszego miasta. Czy wierzyłam, że znajdzie domek? Absolutni nie. Czy mu się udało? Oczywiście że nie. Wściekał się i praktycznie nie odchodził od laptopa, przez prawie trzy dni. Co chwilę podsyłał mi jakieś zdjęcia, różnych pozawalanych budynków, ale żaden nie przypomniał małego uroczego domku który zapamiętałam. Wysłałam mu nasze, zdjęcie pod tym domkiem. Tylko że to nic nie da, jak nie mam chociaż obrębu, gdzie trzeba go szukać. Przecież może równie dobrze nie być zarejestrowany i żaden GPS go nie pokaże. Z braku innych opcji, postanowiłam pod pytać rodziców. Muszę zrobić to na tyle umiejętnie, by żadne z nich się nie zorientowało, że coś kombinuje. Problem był tylko taki, że znów wylecieli na kilka dni. A nie chciałam dzwonić do nich w tej sprawie, bo plan by jebną z wejścia.

Więc nie posiadając za wiele możliwość, czekaliśmy cierpliwie na ich powrót. Codziennie spotykałam się z ekipą, a to jeździliśmy nad ocean. Innym razem przesiadywaliśmy w barze, czasami siedzieli u mnie nad basenem. I oczywiście spędzaliśmy czas u nich na graniu w FIFe. Kilka razy pytałam Marcelo o ojca, czy ma zamiar przylecieć osobiście z Włoch. Ale Mako zbywał moje pytania, lub odpowiadał pół słówkami. Zaczynałam się martwić, o moje bezpieczeństwo. Kiedyś przypadkiem usłyszałam, jak Leo mówił że Valentino zaczyna się wściekać, że jeszcze nie znalazł chipu. A wiadomo co robi człowiek, który jest zdesperowany. Nie patrzy na konsekwencje. Chce osiągać cel za wszelką cenę.
W końcu rodzice wrócili i mogłam wznowić swoją akcję wywiadowczą. Najlepsza okazja do tego przytrafiła się już kolejnego dnia, przy kolacji. Gdy tata zaczął opowiadać o wspomnieniach, gdy byłam mała i jak bardzo lubiliśmy jeździć na kempingi.

-Tak sobie właśnie myślałam, jak was nie było. O tej fotografii która wisi w przedpokoju. Chciałabym zobaczyć ten domek, jak wygląda teraz, czy ktoś o niego dba. W końcu to moje wspomnienia z Oli.
Smutnym głosem zaczęłam interesujący mnie temat. Rodzice wymienili się tak samo, nie spokojnymi spojrzeniami.

-Wiesz kochanie, minęło tak wiele lat. Nie pamiętam już dokładnego adresu. -Wspomniał tata.

Wiedziałam, że rodzicom nie na rękę mówić o czasie, gdy Anna była jeszcze z Raymondem. Nie przepadali za nim, od kiedy zostawił Annę z małą Oli. Szczególnie mama miała żal. Poniekąd się nie dziwie, znalazł sobie młodszą i zniknął z życia swojej rodziny. Tym bardziej zastanawia mnie, czemu Oli znów miała z nim kontakt. A tym bardziej czemu z nim pracowała.

-A po za tym, mówiłam ci ostatnio ten domek należy do Raymonda. I tak nie wejdziesz na teren prywatny. -Dodała mama.
-Przecież nie był ogrodzony. Ja chce tylko fotkę tam i nic więcej. No proszę przecież to nic złego, prawda?

Czy grałam im na uczuciach? tak
Czy plan tego wymagał? Tak

-Ale nie pojedziesz sama, dobrze? -Tata w końcu się ugiął.
-Jasne pojadę z Mako i jego znajomymi. -Posłałam rodzicom najsłodszy uśmiech, jaki miałam.
-Lubisz go co? -Zapytała mama, z tym dziwnym uśmieszkiem.

Nie lubiłam takich momentów, przecież wiadomo że go lubię. Jak przyjaciela oczywiście. A przynajmniej tak sobie wmawiałam.

-Wiesz że tak. To po co pytasz? -Odezwałam się troszkę zbyt nie miło.

W końcu tata zapisał mi drogę w nawigacji. Mniej więcej, jak tam dojechać. Również nie znał adresu. Jak tylko go dostałam, od razu wysłałam do Niko. A za jakąś godzinę zadzwonił Marcelo, że wiedzą już jak tam dojechać. Okazało się tak jak podejrzewałam, domek nie ma lokalizacji podanych do GPS. Nigdy w ten sposób, byśmy go nie znaleźli.

Jako że było to prawie dwie godziny drogi od miasta. To umówiliśmy się, że pojedziemy tam następnego dnia z rana. Gdy obudziłam się rano zastanawiałam się, czy dobrze robię. Tylko że nie mieliśmy nic, po za tym domkiem. Ubrałam się w wygodne brązowe leginsy i w skarpetki do polowy łydki, bo nie chciałam podrapać nóg. Włożyłam biały top i w rękę wzięłam brązową bluzę, na wszelki wypadek. Wyszłam z domu, tak jak byłam umówiona z Mako, czyli o szóstej pod bramą. Gdy suw podjechał, zobaczyłam Maxa który prowadził i Mako siedzącego obok. Dziwny widok jak na to, że to on zawsze prowadził, gdy go widziałam. Otworzyłam tylne drzwi i ujrzałam uśmiechniętego Leo. Usiadłam obok i przywitałam się ze wszystkimi.

ONE OF THE STARS #1 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz