- Nie wiem. - Powiedział Staszek, do którego niemal od razu zadzwoniłam. - Jedynie wiem, że była jakaś awaria.
- Serio? Tyle, to i ja już wiem! Zrób coś, do cholery! Nawet zasranego patrolu nie ma w okolicy!
- Już, już, działam. Nie denerwuj się.
Rozłączył się. Wściekła schowałam komórkę do kieszeni.
- Julia w końcu łaskawie odebrała? - Spytałam, chociaż po minie Kazimierza wiedziałam, że nie. - Super, świetnie. Ja pierr...
- Nie klnij. - Podał mi szklankę z wodą. - Nerwu tu nic nie pomogą. Julii na pewno nic się nie stało.
- Dopóki oboje nie wpadną w moje ręce. - Oddałam szklankę Lenie. - Wtedy zobaczymy.
Wyszłam od niej, nie wiedząc czy jestem zła czy przerażona.
(...)
Wyszłam od siebie, chcąc iść po prostu gdziekolwiek i zająć czymś głowę i wtedy ich zobaczyłam. Jak szli, prowadząc zatrzymanego. Julia na szczęście była cała. Podeszłam do nich i od razu ją szturchnęłam w ramię.
- Oszalałaś?!
- Co?
- Łucja...
- Ty się nie wtrącaj. - Spojrzałam na Stefana. - Z tobą, o twoim zapominaniu telefonu, jeszcze sobie porozmawiam!
- Co się stało?
- Ty mnie się pytasz, co się stało?! Wbieganie sobie pod ciężarówkę, to się stało.
- Ah, to... - Wymieniła ze Stefanem krótkie spojrzenia, a ten odszedł pośpiesznie, zabierając ze sobą odejrzanego. W sumie to nawet i lepiej. Im mniej osób było tego świadkiem, tym lepiej. - Spokojnie, nic się nie stało. Ta ciężarówka nawet szybko nie jechała, więc... Możesz być spokojna? Jestem cała...
Nie wytrzymałam. Połoyłam dłonie na jej policzkach i po prostu ją pocałowałam. Nie dbałam o to, że jednak ktoś nas widzi. Po prostu czułam, że muszę oraz chcę to zrobić. I gdy objęła mnie w pasie zrozumiałam, że za nią tękniłam bardziej, niż nawet myślałam. A czy jej to powiem? Nie. Na pewno nie.
- A spóbuj... - Odsunęłam się na bezpieczną odległość i szturchnęłam ją palcem w ramię. - Mi zginąć kiedykolwiek, to przysięgam, że cię zabije.
Minęłam ją i uciekłam do siebie. Co ja najlepszego zrobiłam?
(...)
Musiałam się uspokoić i zapomnieć o tym, co się stało, a jedyne, co mnie uspokajało, to praca. Chociaż nie dzisiaj. Wyszłam z pracy znacznie wcześniej i pojechałam do domu, chcąc po prostu to wszystko przespać. Jednak pod domem czekał na mnie Kamil. Westchnęłam ciężko, ale go zignorowałam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- Porozmawiajmy.
- Nie dzisiaj.
- Jak mam o nas walczyć, skoro mnie unikasz?
- Ty mnie osaczasz. Daj mi odetchnąć. - Weszłam do środka i chciałam mu zamknąć drzwi przed nosem, ale mi na to nie pozwolił. Przewróciłam oczami, idąc do salonu. Nie miałam sił na walkę z nim. - O co chodzi?
- O nas.
- Nie ma już nas. - Uwolniłam się z kurtki. - Nie wiem czy pamiętasz, w jakich okolicznościach chciałeś rozwodu. To nadal mnie boli.
- Nie byłem wtedy sobą. Nikt wtedy chyba nie był. Wiem, trochę czasu minęło, ale...
- Właśnie. Więc się nie dziw, że ja tego czasu potrzebuje.
- Ale, Łucja...
- Jakiś problem? - W salonie pojawił się Staszek. Mój był mąż nerwowo spiął się na jego widok, a ja się nawet i ucieszyłam. - Łucja?
- Powiedz mu, że ma wyjść. - Usiadłam na kanapie, twarz chowając w swoich dłoniach. - Może ciebie posłucha.
- My tylko rozmawiamy, więc...
- Więc już czas, żebyś sobie poszedł, prawda? - Nastała cisza. - Kamil, bo ci w tym pomogę.
Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami. Dopiero wtedy spojrzałam na przyjaciela.
- Dziękuję. Stało się coś?
- Byłem w pobliżu. U prawnika. Rozwodzimy się. - Usiadł obok mnie. - Więc wpadłem zobaczyć czy wszystko u ciebie w porządku.
- Ta, jest ok.
- Tak samo było kilka godzin temu? - Spojrzałam na niego. - Jak na mnie nakrzyczałaś?
- Przepraszam, ja...
- Nie musisz, rozumiem. Też się przestraszyłem, gdy zobaczyłem nagranie z kamer. Ale bardzo ucieszyłem się z tego, co mi potem Kazimierz wysłał.
- Czyli zrobił nam zdjęcie? Na tym korytarzu?
- Owszem, jak najbardziej. I w takich przypadku boli mnie, że nie ma mnie na miejscu. - Uśmiechnął się na chwilę, lecz później spoważniał. - Łucja, ja się naprawdę się cieszę, że się pogodziłyście. Zresztą sam długo nad tym pracowałem i nie chcę, byście znowu... Znowu były skłócone.
- Nie będziemy. - Westchnęłam. - Po prostu, gdy wtedy ją zobaczyłam, że nic jej nie jest, to coś we mnie pękło. I wiem, że to nie było profesjonalne, ale... Sam wiem.
- Wiem. A teraz odpocznij. - Poklepał mnie po ramieniu. - Wpadniesz do mnie jutro? Brakuje mi kilku twoich podpisów, pani naczelnik.
- Jasne. Będę o ósmej.
- Tak wcześnie? Oj, no weź! - Spojrzałam na niego, a ten się tylko uśmiechnął. - Postaram się nie zaspać. Dobranoc. Zatrzasnę za sobą drzwi.
- Dzięki.
(...)
U Staszka zajęło mi dłużej niż sądziłam. Musiałam jeszcze być przy przesłuchaniu byłego naczelnika mojego wydziału. To już powoli robiło się dziecinne, co z nim robili. Ale to nie należało już do moich obowiązków.
Wyszłam z komendy próbując się bezskutecznie dodzwonić do Julii. Miałam dziwne przeczucia.
- Cholera jasna - Warknęłam, gdy po raz kolejny włączyła się automatyczna sekretarka.
- Coś się stało?
- Kamil? Cholera śledzisz mnie?!
- Nie. Byłem obok i zobaczyłem twoje auto. Dasz zabrać na neutralny grund i na spokojnie porozmawiać? Do kawiarni tu obok?
- Nie teraz. Muszę wracać do pracy.
- Ta godzinka cię nie zbawi. Jak mam walczyć o nas, skoro mnie unikasz.
- Osaczasz mnie. Człowieku, weź...
Zadzwonił mój telefon. Byłam pewna, że to Julia. Myliłam się. Dzwoniła Natalia.
- Nie odbieraj. - Kamil zaczął wierzchem zimnej dłoni głaskać mój policzek - Zróbmy sobie wagary. Jak kiedyś.
- Tak? - Zabrałam jego dłoń i odebrałam.
- Pojechaliśmy z Julią do domu jednego z naszych podejrzanych. Strzelił, właśnie Kuba go ściga.
- Strzelił? Ktoś dostał? - Spytałam cicho, chociaż już chyba znałam odpowiedź.
- Julia. Właśnie karetka zabrała ją do szpitala. Dostała chyba w brzuch.
- Napisz mi do którego szpitala ją zabrali. Już tam jadę.
Wybrałam od razu numer Staszka.
- Stęskniłaś się za starym...
- Julię postrzelili. - Przerwałam mu szybko. - Jest w drodze do szpitala.
- Gdzie jesteś?
- Na parkingu.
- Czekaj, już do ciebie biegnę.
- Rozumiem, że aktualnie z kawy nic nie będzie. - Spojrzałam na niego tylko. - Aha.
(...)
- Jak to ją operują?! - Pani z recepcji, ze sztucznym współczuciem, poinformowała mnie i Staszka o stanie Julii.
- Przykro mi, nic więcej nie wiem.
- Yhm... Jak zawsze.
Warknęłam tylko i jak najszybciej pobiegłam pierwsza na drugie piętro, pod salę operacyjną. Musiałam czekać.
![](https://img.wattpad.com/cover/366823117-288-k751162.jpg)
CZYTASZ
Łucja Wilk - another story TOM I
FanfictionPo burzliwych przygodach i niezliczonych wyzwaniach z warszawskim wydziałem kryminalnym, naczelnik Łucja Wilk odnajduje spokój i harmonię w swoim życiu zawodowym i osobistym. Jednak wszystko zmienia się, gdy do miasta powraca jej była partnerka zawo...