Minął tydzień. Powoli uczyłam się tolerować obecność Julii, chociaż czasami niesamowicie mnie irytowała nawet tym, że jest.
Dzisiaj jednak miała wolne. Musiała ogarnąć kilka spraw z mieszkaniem i dokumentami. A ja? O wiele lepszym humorze poprowadziłam odprawę, poplotkowałam z Natalią i chwilę pożartowałam z Olgierdem i Krystianem.
- A tobie coś się dzisiaj stało?
- Bardzo śmieszne... - Nie zdążyłam nic dopowiedzieć. Przybiegł Staszek.
- Julia jest?
- Nie. Ma wolne. Coś się stało?
- Dzwoń do niej. Ma natychmiast tu być.
- Ale...
- NATYCHMIAST! - Wrzasnął chyba na całą komende i szybko odbiegł. Popatrzyłam na Olgierda.
- Zadzwoń do niej, proszę.
I poszłam do siebie, jednocześnie zastanawiając się o co może mu chodzić.
(...)
Przybiegła do mnie po dziesięciu minutach.
- Już?
- Byłam w okolicy. Chodź, wszyscy są u Leny.
Chcąc nie chcąc, poszłam za nią do pokoju Leny w którym byli już wszyscy, włącznie ze zdenerwowanym Staszkiem.
- Wójtowicz uciekł sprzed godziny z konwoju.
- Co on tam robił?
- Był przewożony do szpitala na specjalne badania. Słuchajcie on jest niebezpieczny i nie wiadomo co planuje. Wszystkie sprawy jakie teraz prowadzicie przejmuje główna. Macie go znaleść. Julia, ty dowodzisz. - Staszek popatrzył prosto na mnie - Tobie załatwiam ochronę.
- Co? Nie. Nie potrzebuje.
- Łucja... - Julia powoli do mnie podeszła - Ty myślisz, że on zwiał, bo do Kościółka chciał pójść?
- Nic mi nie będzie.
Patrzyłśmy sobie przez chwilę w oczy. W końcu Julia odwróciła się w stronę Staszka.
- W razie potrzeby macie każdą moją zgodę na wszystko. Nakaz? W razie potrzeby będzie w minutę. Informujcie mnie na bieżąco. - Wychodząc jeszcze mnie przytulił. No i dobry dzień szlag jasny trafił.
(...)
- Jadę. I tak go tam nie będzie.
Chwilę później w moim biurze szykowałam się do wyjścia.
- Łucja, proszę cię....
- O nie. Nie zamierzam siedzieć i udawać, że się go boję. - Spojrzyłam na zmartwioną Julię - Oni wiedzą?
- Szukamy go. Więc tak. Ale nie martw się. Każdemu zależy, by go złapać.
- Chodźmy.
Razem z Julią, Olgierdem i Krystianem pojechaliśmy do dawnego mieszkania Wójtowicza. Stało puste, chociaż jednen z naszych informatorów mówił, że pomieszkują u niego jego dawni koledzy.
Wpadliśmy do mieszkania uzbrojeni po zęby. Było pusto. Julia skierowała się do sypialni, aby ją przeszukać, ja do kuchni, a chłopaki do salonu. Po chwili usłyszałam wołanie Julii. Poszłam do niej.
- Nadal twierdzisz, że nie potrzebujesz ochrony?
Oderwała wzrok od jednej ze ścian i na mnie spojrzała. Zbliżyłam się do niej powoli. Zamurowało mnie. Ściana była obklejona moimi zdjęciami robionymi z ukrycia. Usiadłam powoli na łóżku. Zdjęcia były robione wszędzie : pod moim domem, pod komendą, w kawiarni. Od kiedy byłam śledzona?
- Dzwonię po Kazimierza. W porządku?
- Tak. Dzwoń.
- Łucja... Jak Staszek się o tym dowie, to...
- Mówiłam ci już. - Podniosłam się powoli z łóżka. - Nie będę się przed nim ukrywać. Dzwoń do niego i nie drąż tematu ochrony. Rozumiemy się?
I wyszłam do kuchni. Wiedziałam, że Julia zna mnie na tyle, aby mogła stwierdzić, że kłamie. Przestraszyłam się, owszem. Ale skoro facet chce wojny, to będzie ją miał.
(...)
Dwie godziny. Tyle czekałam na wyniki analizy zdjęć. Staszek, co piętnaście minut, pisał do mnie z zapytaniem czy zdania co do ochrony nie zmieniłam. Zaczęło mnie to irytować. Tak jak dosłownie wszystko dookoła.
- Słuchaj, odciski palców należą do trzech osób. - Julia bez pukania do mnie wpadła - Do Wójtowicza. Tylko jest ich mało i są bardzo świeże. Do prywatnego dektywa, Stefan z Krystianem do niego właśnie pojechali. Był karany za niepłacenie mandatów. I do Aktora.
- Kogo?
- Michał Kowalski, pseudonim Aktor. - Rzuciła mi jego akta na biurko - Karany za kradzieże i rozboje. Siedział w jednej celi z Wójtowiczem. Wyszedł dwa tygodnie temu za dobre sprawowanie. Kilka dni później zrobiono ci pierwsze zdjęcie. Lena namierzyła telefon Aktora w jego mieszkaniu. Zamierzam tam jechać z Kubą. Jedziesz też?
(...)
Pojechałam. Wolałam mieć wszystko pod kontrolą. Julia dowodziła, wiedziałam, że zrobi to dobrze, jednak tu chodziło o kogoś, kto naraził mi się najbardziej jak tylko mógł. Osobiście chciałam go dopaść. Znowu zakuć go w kajdanki i wysłać go tam, gdzie jego miejsce.
Nie wiem jak dotarliśmy do drzwi Aktora. Okazało się, że były otwarte. Pierwszy wszedł Kuba, a my za nim. Gdy tylko weszliśmy do salonu, znaleźliśmy Aktora powieszonego do żyrandola. Przeklnęłam głośno, bo tego akurat bym się nie spodziewała. Kuba zadzwonił po Dankę i techników, a ja musiałam na chwilę wyjść i ochłonąć . Usiadłam na schodach. Po chwili wyszła do mnie Julia.
- W porządku?
- Jak zawsze.
- Przepraszam, a panie do mnie? - Starsza kobieta pojawiła się w drzwiach mieszkania obok.
- Inspektorzy Wilk i Rashford - Julia grzecznie nas przedstawiła i pokazała odznakę.
- Policja? A coś się stało?
- Nie, nie. Zna pani dobrze Pana Kowalskiego?
- Tak. Od dziecka. Michałek to dobre dziecko, tylko troszkę pogubił się w życiu.
- A kiedy ostatni raz pani go widziała?
- Wczoraj. Był u mnie i naprawił mi kran w kuchni. I dzisiaj rano. Wracałam z zakupów i właśnie do niego wchodził jakiś mężczyzna. Oboje mi pomogli wnieść reklamówki. Dałam im ciasta. A może panie się skuszą?
- Nie, nie. Dziękujemy naprawdę. Może pani popatrzeć i powiedzieć czy to on?
Pokazała staruszce zdjęcie Wójtowicza.
- Tak, tak. To on. Miły chłopiec.
- Nie wie pani, kiedy on stąd wyszedł?
- Dwie godziny temu. Wiem. Zaczynał się moj serial, a on głośno trzasnął drzwiami.
- Dziękujemy pani. Niech pani wraca do środka, dobrze?
Niechętnie się zgodziła. Przyszedł Kuba. Wręczył nam bez słowa kartkę schowaną w folii. Popatrzyłam na nią i na narysowane na niej wielki uśmiech.
- Jedziemy do tego dektywa. Kuba zostań tu i czekaj na techników. Chodź.
Dodała, pomagając mi podnieść się ze schodka.
Obie, nie zamieniając ze sobą ani słowa, ruszyłyśmy do biura detektywistycznego.
- Julia? - Odezwałam się pierwsza, bo miałam dosyć tej ciszy. - Myślisz, że to było samobójstwo?
- Szczerze? Gdyby nie ta kobieta i to, co nam powiedziała, to byłabym skłonna w to uwierzyć.
(...)
- Jak drugie wyjście?! Cholera jasna! - Nigdy nie widziałam Julii tak wściekłej jak teraz.
- No, panowie się nie pytali. A pan Kopanek wrócił godzinę temu i jest tu z klientem. - Sekretarka detektywa była zaskoczona jej nagłym wybuchem.
- Trzeba było powiedzieć. - Julia chciała otworzyć drzwi. Były zamknięte. Zastukała - Proszę otworzyć, policja!
- Pan Kopanek zawsze się zamyka, kiedy jest z klientem.
- Odsunicie się. - Julia wywarzyła drzwi.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to otwarte okno. A potem ciało deketywa leżące na biurku z poderżniętym gardłem. Krystian pobiegł do okna.
- Uciekł. Tu stoi drabina.
- Kur*a! - Julia wściekła uderzyła pięścią w ścianę. - Dzwonię do Staszka. Niech ci da ochronę.
- Mówiłam ci, że...
- Łucja, do cholery żarty się skończyły. Siadaj na dupie i mnie nie denerwuj. Facet jest nie obliczalny. To też jest jego robota i dobrze o tym wiesz.
Miała rację. Usiadłam bez słowa na krześle i wzrokiem powędrowałam na zabitego detektywa. A co jeśli ja będę następna?
- Sekretarka rozpoznała Wójtowicza jako ostatniego gościa denata. - Nagle podszedł do nas Stefan - Poznała też Aktora. Macie tu sprawę, którą mu Kowalski zlecił.
Julia usiadła obok mnie i obie obejrzałyśmy moje zdjęcia, które były w teczce.
- Kowalski wynajął go, ponieważ miał podejrzenie, że żona go zdradza.
- Czyli ja. Stąd te zdjęcia. Detektyw mnie śledził... Na polecenie Wójtowicza?
- Na to wychodzi. Kowalski był na wolności i to ogarnął. - Popatrzyła na mnie. - Nieźle to sobie rozplanował. A potem pozbył się tych, którzy już mu potrzebni nie byli.
- Dzwoń do Staszka. Zgadzam się na ochronę, ale jeśli, to ty tą ochroną będziesz.
(...)
Nie patrzyłam na zegarek. Nie chciałam wiedzieć ile czasu minęło od jego ucieczki, po oba zabójstwa.
Cała komenda, jak jeszcze chyba nigdy, była pełna życia. Każdy nerwowo biegał od pokoju do pokoju, wielu z nich rozmawiało przez telefony ze swoimi informatorami. Musieliśmy go znaleść. Szybko. Za wszelką cenę.
Za oknem zrobiło się bardzo ciemno, a deszcz padał coraz mocniej i mocniej. A my? Jeszcze nic nie mieliśmy.
- Hej. - Julia weszła do mnie i podała mi pudełko z jedzeniem. Wzięłam je, chociaż głodu nie odczuwałam. - Kazimierz znalazł na sznurze odciski Wójtowicza. Tak samo jak na ubraniach Aktora... Na kartce... I na nożyczkach w biurze Detektywa. W sumie... To i tak było już wiadome.
- Wrócił do mieszkania?
- Nie. Staszek poukrywał swoich ludzi w mieszkaniach jego sąsiadów. Zjedz coś.
- Zaraz. Masz coś jeszcze?
- Kamery miejskiego monitoringu wyłapali go, kiedy biegł po chodniku. Perfidnie pomachał do kamer, a później nigdzie go nie widać. Idę do Kazimierza. Pomogę mu przy zdjęciach z jego mieszkania. Daj mi znać, kiedy będziesz czegoś potrzebować.
- Idź już. - Zabrałam się do otwierania poczty. Czułam wzrok Julii na sobie. Ale nic nie powiedziała, tylko po chwili wyszła.
Moim oczom ukazała się brązowa koperta z moim nazwiskiem.
Otworzyłam ją powoli. Był tam tylko krótki liścik. Od Wójtowicza.
"Dzisiaj o 21 w tamtym miejscu. Bądź sama."
Zerknęłam na zegarek. Właśnie wybiła dwudziesta.
Powinnam zawiadomić o tym Staszka, powiedzieć Julii. Ale nie. Musiałam go sama dopaść. Musiał zapłacić za to, jaką krzywdę mi wyrządził. Podniosłam się powoli z krzesła. A może jednak komuś o tym powiedzieć?
- Nie.
Schowałam broń za pasek od spodni, zakryłam go koszulą.
A może zostawić notatkę dla Orgierda? Albo spisać testament?
- Nie bądź śmieszna.
Czemu ja rozmawiałam sama ze sobą? Westchnęłam,zabierając kurtkę z wieszkaka. Wyszłam z biura, a potem niezauważona przemknęłam z komendy do mojego auta. Odjechałam spod budynku i ruszyłam w stronę ' umówionego' miejsca. Byłam już teraz pewna. Pewna tego co chciałam zrobić. Chciałam zemsty.CDN.
CZYTASZ
Łucja Wilk - another story TOM I
FanficPo burzliwych przygodach i niezliczonych wyzwaniach z warszawskim wydziałem kryminalnym, naczelnik Łucja Wilk odnajduje spokój i harmonię w swoim życiu zawodowym i osobistym. Jednak wszystko zmienia się, gdy do miasta powraca jej była partnerka zawo...