- No, to może... Małą łódkę?
- Tak. Z klocków lego. Łucja nawet jeśli, to gdzie on sobie to postawi? - Dwa dni później stałam rano z Julią pod budynkiem komendy i zastanawiałyśmy się nad wspólnym prezentem urodzinowym dla Staszka. - A może jakieś wakacje?
- Hmmm? Przecież on co roku lata do Nowego Jorku i... - Zerknęłam na rozbawioną minę Julii - I w tym roku nie poleci.
- Cześć.
Poznałam ten głos. Ten głos, którego nie słyszałam przez wiele lat. Odwróciłam się powoli. Kilka metrów od nas stał mój były mąż, Kamil.
- Co ty tu robisz?
- Wróciłem. - Podszedł bliżej i wręczył mi bukiet jakiś dziwnych kwiatów. Nie wzięłam ich jednak, tylko trochę się od niego odsunęłam. - Tęskniłem. Cześć, Julia.
- Goń się. - Julia minęła mnie i poszła w stronę komendy zostawiając mnie z nim sam na sam.
- Jak zawsze milutka.
- Dla tych, których nie lubi - Wyszeptałam patrząc za nią. W końcu wzrok powoli przeniosłam na jego twarz - Kamil, przepraszam. Nie mam teraz czasu.
- Wiem, wiem. Ale... Umów się ze mną. Na kawę na sam początek, proszę.
- Kamil... - Westchnęłam, patrząc na niego w milczeniu. W końcu cicho westchnęłam. - Odezwę się. Jakoś cię znajdę.
(...)
Po tym spotkaniu, Julia unikała mnie jak ognia. Spytałam się Krystiana, z którym Julia prowadziła sprawę strzelaniny w ZOO, zastępując tym samym chorego Olgierda, co w nią dzisiaj wstąpiło.
- Głowa ją boli. A teraz mi pomóż. Bo z nią dzisiaj się przez to dogadać nie mogę...
- Czekolada. Najlepiej z orzechami. Ale z nią jeszcze porozmawiam.
Nie udało mi się niestety. Po przesłuchaniu ostatniego świadka, Julia zmyła się do domu. Ja z kolei pojechałam na spotkanie z Kamilem. Chciałam to mieć za sobą.
- Świetnie wyglądasz. - Kłamał. Udałam jednak, że mu wierzę i usiadłam, wcześniej prosząc o kawę.
- Więc? O co chodzi?
- Ewa mi mówiła, co ostatnio przeszłaś. Powiedziała mi też, że się z nią pokłóciłaś. Przez Julię. Łucja... Mało ci? Ona wróciła i znowu ci miesza w głowie?
- Słucham? Ewki znać nie chcę. Okłamywała mnie, a wiesz, że tego najbardziej nie lubię. Więc jeśli to wszystko, to pozwolisz, że...
- Nie, zaczekaj. - Złapał mnie szybko za dłoń, którą od razu zabrałam. - Przepraszam. Po prostu się martwię. Lecz ja nie o tym bym chciał...
- Stało się coś?
- Żałuję tego rozwodu. - Spodziewałam się wszystkiego. Wyznania, że stał się Księdzem, że sprzedaje Opla, że wydał książkę. Ale że to?! - Chcę to naprawić. Pozwól mi.
- Trochę czasu już minęło, wiesz?
- Wiem. To, co się stało z...
Przerwał, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwonił Krystian. Odebrałam.
- Łucja, przepraszam, ale nie mogę się do Julii dodzwonić. Musisz tu natychmiast przyjechać.
- Co się stało?
- Przesłuchiwałem podejrzanego, a teraz jego prawnik pilnie z moim szefem chce się widzieć.
- Krystian, do cholery... Coś ty zrobił?
- Troszkę się zdenerwowałem i mu koszulkę potargałem. No, nic takiego!
- Krystian! Do cholery już jadę.
Zła zakończyłam rozmowę i się podniosłam.
- Coś się stało?
- Nie ważne. Odezwę się do ciebie. Przepraszam cię.
Wyszłam szybko dzwoniąc do Julii. Bardziej, niż prawnik podejrzanego, zmartwił mnie brak odzewu z jej strony. To nie był ból głowy. Była zła na Kamila. Nigdy go nie lubiła. Ale przecież mogła ze mną porozmawiać.
- Łucja, zaczekaj. - Byłam już przy aucie, kiedy mój były mąż mnie dogonił - Przemyśl to. Proszę. Zależy mi piekielnie na tobie, kocham cię.
- Kamil, naprawdę muszę już je...
Nagle porwał mnie w swoje ramiona i pocałował. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam przez chwilę, co mam zrobić. W końcu się od niego uwolniłam, wsiadłam szybko do auta i odjechałam. Po prostu uciekłam.
(...)
- Łucja.
Krystian na mój widok zbladł. Było aż tak źle?
- Pani? - Spojrzałam na niziutkiego, siwego człowieka w okularach, który szybko do mnie
podszedł.
- Zapraszam do mnie. Krystian, ty też.
Cała nasza trójka była po chwili w gabinecie. Uważnie przeczytałam skargę złożoną na Krystiana. Pięć razy.
- Yhm... I jak przez to rozumiem... Pański klient ubolewa nad...?
- No, chyba pani sobie żartuje?! Żądam zwolnienia tego człowieka! Gdyby nie...
- Gdyby babcia miałaby wąsy, byłaby dziadkiem. Umówmy się. - Wściekła do granic możliwości, zaczęłam paznokciami stukać o blat biurka - To ja decyduje kogo zwolnie, a kogo
nie.
- Ten człowiek jest niebezpieczny dla otoczenia! Nie miał prawa ...
- Pan nie ma prawa mówić mi jak mam kierować swoimi ludźmi. Złożył pan skargę, skarga przyjęta. Resztą zajmę się osobiście. Sama. A teraz radzę stąd wyjść.
- Ja tego tak nie zostawię! - Człowieczek podniósł się z krzesła. Ja również. Powoli, patrząc na niego surowo - Jeszcze coś na niego znajdę. Na was wszystkich!
- Polecam zacząć ode mnie. Żegnam.
Popatrzyłam w końcu na Krystiana, kiedy zostaliśmy sami.
- Co się znowu dzieje?
- Nic.
- Cholera jasna, Krystian!
- Mam problemy. Paulina zniknęła, a ja...
- Aha. No świetnie. Paulina. Krystian ...
- Wiem. Zwalniasz mnie. Rozumiem.
- Zabierz to. - Chrząknęłam cicho, kiedy położył odznakę na moim biurku - Od jutra wznawiasz swoje wizyty z Alicją. Tą sprawę zakończy za ciebie Julia ze Stefanem, ale cię nie zwalniam. Zastanowię się jeszcze, co z tobą mam zrobić.
- Dziękuję. Naprawdę ci...
- Wyjdź.
Zostałam sama. Jeszcze raz rzuciłam okiem na skargę i włożyłam ją tam, gdzie jej miejsce. Czyli do niszczarki.
(...)
Pojechałam później do Julii.
Weszłam do jej klatki za kobietą wchodzącą z psem, potem schodami na jej trzecie piętro i zastukałam. Nic. Dzwoniłam, pukałam, czekałam. Dobre dziesięć minut. W końcu nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam powoli do środka.
- Julia? - Cisza. Zaczęłam się bać. W kuchni, w łazience i w sypialni było pusto. Zajrzałam do pokoju na końcu korytarza.
Do przymocowanej do ściany drabince do ćwiczeń, wisiała właśnie ona do góry nogami i robiła brzuszki. No, ręce mi opadły.
- Julia!
Nie słyszała mnie, miała słuchawki w uszach. Zgasiłam i zapaliłam światło. Wtedy mnie zauważyła.
- A ty co tu robisz? - Zeszła zgrabnie z drabinki i wyciągnęła słuchawki z uszów.
- Nie można się do ciebie dodzwonić - Rozejrzałam się po jej pokoju do ćwiczeń. Wspomniana drabinka, bieżnia, rower treningowy i powieszony worek bokserki. Zrobiło to na mnie wrażenie. Popatrzyłam na nią.
- Stało się coś?
- Tą sprawę, którą zaczęłaś rano z Krystianem... Dokończysz mi ją ze Stefanem, dobrze?
- Jasne, spoko. Coś jeszcze?
- Co się dzieje?
- Nic. - Oparła się o worek bokserki. Po prostu chciałam troszkę spokoju.
- Yhm... W porządku... - jeszcze raz na nią spojrzałam - Kamil chce do mnie wrócić.
- Ooo... Ciekawe. A ty?
- Julia... Ja... Nie wiem, jednak...
- To życzę wam szczęścia. A teraz proszę... Idź już.
Założyła słuchawki i zaczęła walić w worek. No, tego bym się po niej nie spodziewała.
' A może ona ma jakiś problem?' Pomyślałam, będąc już pod domem. Sport zawsze był jej odskocznią od problemów.
- Hej. - Przestraszyłam się, kiedy Kamil nagle do mnie podszedł - Przepraszam, nie chciałem.
- Co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie...
- No widzę. Ale po co?
- Ten pocałunek, to... - Objął mnie. Odsunęłam się. - Porozmawiajmy.
- Nie teraz. Wracaj do siebie, odezwę się.
- Nie mam gdzie się podziać. Wróciłem rano. Żaden hotel nie chciał mnie przyjąć.
- Poważnie? Trudno, to nie moje zmartwienie. Dobranoc.
Minęłam go i weszłam do domu. Nie chciałam go przyjmować na noc.
Jednak to było za wcześnie, a dzisiejszy dzień mnie naprawdę wymęczył.
(...)
To był naprawdę okropny dzień. Śledztwo utknęło w martwym punkcie i na dodatek Julia znowu się do mnie nie odzywała.
- Zaczekaj!
Złapałam ją około południa pod komendą, kiedy jechała ze Stefanem jeszcze raz obejrzeć miejsce strzelaniany.
- Hmmm?
- Julia masz jakiś kłopot? Wiem, że....
- Nie mam. - Uśmiechnęła się w końcu tak pięknie, jak tylko ona potrafiła. - Nie martw się, Wilczku.
- Cześć. - Podszedł do nas Kamil. Teraz się na niego zdenerwowałam. No bo ile można mówić mu, że nie mam ochoty na rozmowy z nim? - Chciałbym z tobą porozmawiać o ostatniej nocy.
- Serio? - W oczach Julii pojawiły się łzy. Szybko jednakodeszła, wsiadła do auta, w którym czekał na nią Stefan i odjechali.
- Zdurniałeś?
- Spokojnie, ja tylko chciałem...
- W dupie mam, co chciałeś! Nie nachodź mnie !
Odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej uciekłam do siebie. Złapałam szybko za telefon. Napisałam do Julii, że że do niczego nie doszło. Odczytała. Nie odpisała. Ale... Czemu ja się jej właściwie tłumaczę?
(...)
Nie było ich dwie godziny. Wiedziałam tylko, że śledzą podejrzanego, którego Krystian wczoraj poszarpał. Julia chciała, a skoro chciała, to musiała coś na niego mieć. Ufałam jej.
- Łucja musisz to zobaczyć. - Lena do mnie wpadła. Czy oni nie pukania nauczyli się właśnie od Julii? Westchnęłam i poszłam za Leną do jej pokoju.
- Co się stało?
- Julia ze Stefanem gonią naszego wczorajszego awanturnika. W samym centrum. Widać ich, patrz.
Lena wskazała brodą na ekran. Mieliśmy widok z kamer miejskich. Widziałam, jak oni dzielnie gonią faceta, który w panice chyba nie wiedział dokąd ma biec.
(...)
Stefan już się poddał. Kondycyjnie już nie wyrobił, po pięciu minutach ciągłego biegu.
- Nie wiedziałem, że nasza nowa koleżanka jest taką sprinterką. - Do oglądania tego pasjonującego 'pościgu' dołączył do nas Kuba z Natalią i Kazimierz z Krzysztofem.
- Uwierzcie mi, że ona kondycję ma lepszą niż nie jeden piłkarz. - Powiedziałam cicho, patrząc na widok z kamer. A co jeśli coś się jej stanie?
No i wykrakałam.
Nagle Julia wbiegła za podejrzanym na ulicę. Tuż przed jadącą ciężarówką. Przerażona krzyknęłam i kamery nagle się wyłączyły.

CZYTASZ
Łucja Wilk - another story TOM I
FanficPo burzliwych przygodach i niezliczonych wyzwaniach z warszawskim wydziałem kryminalnym, naczelnik Łucja Wilk odnajduje spokój i harmonię w swoim życiu zawodowym i osobistym. Jednak wszystko zmienia się, gdy do miasta powraca jej była partnerka zawo...