Rozdział 12

407 23 1
                                    

- Hej. - Odebrałam, gdy zobaczyłam imię przyjaciółki na wyświetlaczu. - I co?
- A szkoda gadać. Zmieniam lekarza, bo ten typ, to się gówno zna. Jemy? Przyjechać po ciebie?
- Nie. Masz gości.
- Znaczy?
- Twój były szef z Nowego Jorku, z kimś, kogo imienia nie pamiętam.
- Co oni tu robią?
- Chodzi o zabójstwo jej siostry. Ustatlili, że przebywa tu, a skoro nie mają jurysdykcji, to poprosili ciebie o pomoc. Zleciłam już, by go sprawdzili. Czekają na ciebie.
- Nie mogli zadwzonić? W sumie, to jej na tym bardzo zależy. - Odpowiedziała sama sobie i westchnęła. - Więc z amu nici?
- Przywieź mi frytki. - Westchnęłam cicho. - Uzależniłaś mnie od nich.
- Wiem. - Zaśmiała się głośno. - Będę niedługo.
(...)
- Hej. - Przyszła do mnie jakiś czas później. Postawiła pudełko z frytkami, a później usiadła naprzeciw mnie. - Spotkałam Kamila.
- I z tego powodu jesteś taka zadowolona?
- Kazał mi trzymać się od ciebie jak najdalej, bo inaczej mnie popamięta.
- Serio? I co zrobiłaś?
- No. Nic. Zmierzyłam go z góry na dół, roześmiałam się i poszłam ci kupić frytki. - Uśmiechnęła się, ale spoważniała. - Ale chciałabym ci coś jeszcze powiedzieć, bo...
Urwała, gdy ktoś zapukał do drzwi, które od razu się otworzyły i wszedł Kamil.
- Cześć! Możemy porozmawiać?
- Ja pieprzę... Zostawię was samych.
- Co ty tu robisz? - Odprowadziłam ją wzrokiem i na niego spojrzałam. - Jestem w pracy.
- Tęskniłem. - Chciał mi wręczyć bukiet czerwonych róż, ale ich nie wzięłam. - Nie odzywasz się...
- Bo pracuję. - Przerwałam mu chłodno. - Co ty sobie myślisz, żeby w taki sposób odzywać się do Julii?
- Może trochę przesadziłem, ale byłem zły.
- Nic cię nie usprawiedliwia. Groziłeś poli...
- Bo rozmawiałem z Ewą. Powiedziała mi, co was łączyło! - Zaśmiałam się. - Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie.
- Ja po prostu jestem zazdrosny. Nie chcę...
- A ja mam to gdzieś. Zabieraj te chwasty, wyjdź stąd i daj mi spokój.
- Kochanie...
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Wyjdź.
- Ale...
- WON!
Wyszedł obrażony, zabierając za sobą kwiaty. Spojrzałam na róże stojące w koszach, a potem  na drzwi. Czy on zapomniał, że nie lubię czerwonych róż?
(...)
Jak z początku nie podobało mi się, że pomagamy znajomym Julii, ale okazało się, że mamy do czynienia z poszukiwanym człowiekiem. Mimo, że nie mieliśmy na razie dowodów na to, że on zabił siostrę koleżanki Julii, to i tak dałam przyjaciółce wolną rękę, gdy po raz setny przysięgła mi, że będzie na siebie uważać.
Następnego dnia, przyszłam do niej do gabinetu, ale jej nie było. Podeszłam do jej biurka, położyłam dokumenty, na których miała mi się od trzech dni podpisać i wtedy zauważyłam teczkę z nazwiskiem mojego byłego męża. Usiadłam na jej krześle, otwierając ją, a w niej były tylko dwie rzeczy. Krótka informacja o tym, że mój były mąż ma wyrok w zawieszeniu za napaść na swoją dawną sekretarkę. Zdziwiło mnie to, ale nie tak bardzo jak wizytówka kwiaciarni. Teraz zrozumiałam, od kogo były te kwiaty, tylko nie rozumiałam, dlaczego ona mi tego nie powiedziała wcześniej.
- Łucja? - Spojrzałam na Kubę stojącego w drzwiach. - Nie możemy się dodzwonić do Julii. Nie wiesz, co się z nią dzieje? Potrzebujemy jej.
- Nie. - Zamknęłam teczkę i się podniosłam. - Pojadę do niej.
(...)
Musiałam z nią jak najszybciej porozmawiać na spokojnie i bez świadków, a byłam pewna, że ona po prostu zaspała.
Pojechałam pod jej blok, a do klatki weszłam za panią wchodzącą z psem. Wbiegłam schodami na trzecie piętro, a gdy podeszłam do drzwi, zauważyłam, że nie są do końca zamknięte.
- Julia...? - Kolanem otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do środka. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to stłuczone szkło ze stolika i krew obok. Przeszłam się jeszcze po jej mieszkaniu, ale jedyne, co znalazłam, to jej rozładowany telefon na pralce. Wyciągnęłam swój, by wezwać Janka i Kubę z Natalią. - Ku*wa.
(...)
Ta krew nie należała do Julii, ani do poszukiwanego mężyczny. I to wcale mnie nie uspokoiło. Nie wiedzieliśmy, gdzie ona jest i kto ją porwał. Martwiłam się. Okropnie bardzo.
- Łucja? - Spojrzałam na Krystiana, gdy byłam razem z nim i z Olgierdem u Leny. - Słuchasz nas?
- Tak, tak. Oczywiście. Przepraszam. - Dodałam szybko, gdy rozdzwonił się mój telefon i nie patrząc, kto dzwoni, odebrałam. - Wilk.
- Wiem, że to ty. - Usłyszałam zdenerwowany głos Julii. - Namierzaj to.
- Julia? Nic ci nie jest? - Wskazałam Lenie swój telefon, na szczęście zrozumiała, o co mi chodzi. - Gdzie jesteś?
- Na jakimś zadupiu, gdzie psy dupami szczekają. Nic mi nie jest, ale wątpię, żeby on był tym, którego szukają.
- Czekaj, to...
- Ta, on i jego banda tępych istot.
- Mam ją!
- Julia, już... - Przerwało połączenie. Przeklnęłam głośno. - Chłopaki możecie tam pojechać? Kuba z Natalią są gdzieś w terenie. Wezwę dla was wsparcie.
(...)
Udało się zatrzymać porywaczy Julii, jednak dla mnie to już takie ważne nie było. Najpierw się wściekłam, gdy mi Olgierd powiedział, że Julii puściły szwy i musiała pojechać do szpitala, a potem po prostu zmartwiłam.
Pojechałam do niej od razu, gdy mi napisała, że już wróciła.
- Możesz mi powiedzieć jakim cudem pękły ci szwy? - Zapytałam, gdy mnie wpuściła do środka. - Fajny stolik. Nowy?
- Tak, Staszek kupił. Pani Klara wybierała. - Oparła się o kanapę. - No... Zrobiły pfut i ni ma.
- To powinno ci się już dawno zagoić. Obiecałaś mi.
- No, wiem. Ale to się samo nie chce zagoić, no... - Patrzyłam na nią. - Przepraszam.
- No, dobra. To mam inne pytanie. - Rzuciłam torebkę oraz płaszcz na kanapę. - Sprawdziłaś Kamila. Dlaczego?
- Bo coś mi w tym gnojku nie pasowało, po prostu. I nie wiem czy byłam cholera zazdrosna czy faktycznie coś było. I było. Chciałam ci o tym powiedzieć, bo wątpię, żeby książę Dupa ci to powiedział, ale zawsze ktoś nam przeszkadzał.
- A kwiaty?
- Chciałam ci po prostu zrobić przyjemność. Nie wiedziałam jednak, że ty od razu pomyślisz, że to on. I to cała historia.
- Yhm... A czy jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć? - Spojrzała na mnie z takim wyrazem twarzy, że od razu wiedziałam, że tak. - Julia?
- Dla mnie to nie był zwykły seks. Byłaś dla mnie kimś więcej. I gdy stało się to, co się stało, to im bardziej próbowałam ci udowodnić, że nie mogłam tego zrobić i że tego nie zrobiłam, to wiedziałam, że cię po prostu tracę i nad tym nie panuję. Wyjechałam owszem, bo zrobiłam to, co chciałaś. - Podeszła do mnie powoli. - Poddałam się jak głupia, nawet przez chwilę nie myśląc, że to była wina Ewki. Straciłam cię, ale przez te wszystkie lata nikogo nie miałam i mieć nie chciałam, bo przez cały ten czas, gdy ty nie chciałaś mnie znać, ja cię kochałam.
- Ty... Kochałaś mnie?
- I nigdy nie przestałam.
Tak bardzo chciałam jej odpowiedzieć tym samym, ale żadne słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Złapałam ją tylko za dłoń i pocałowałam. Tylko tyle byłam w stanie zrobić.

Łucja Wilk - another story TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz