× Rozdział 8 ×

250 16 7
                                    


STARAŁAM SIE PRZY TYM ROZDZIALE, I TO BARDZO! MAMY PROGRES!

~•~•~

Retrospekcja
25 sierpnia, Dolina Śmierci stan Kalifornia

– Strzelać! – krzyknął czarnowłosy, nadając gest rękoma.

Pustynny piach, wlatywał i osadzał się na zmęczonych oczach ludzi. Turbany mające chronić przed słońcem, wręcz na przekór dusiły ich w swym materiale.

Brązowowłosa precyzyjnie wymierzyła kaliber z dokładnością do centymetra. Strzeliła, a z lufy wydobyło się lekki dźwięk przetarcia metalu o metal. Zgrzyt i dotyk rozgrzanej broni.

Z głowy nieszczęśnika trysnęła szkarłatna krew, dając ukojenie jałowej ziemi jagby ta miała jakąkolwiek nadzieję na rozkwit.

Pustynne powietrze dusiło i dręczyło przełyk. Jagby zaraz miało wedrzeć się w najskrytsze zakamarki ciała i wyżreć je, tak jak ogień węgielki rozgrzewał do czerwoności.

– Możesz mi podziękować, z twojej parszywej gęby nie wypłynie już ani jedno jebane słowo. – szepnęła spluwając resztki śliny, której konsystencja nie była leprza od żelków Haribo.

Wciągnęła powietrze, pokaszlując kilka razy. Jej strój do niedawna czarny i elastyczny, całkowicie zawiódł w swojej funkcji.

W niektórych miejscach był wyblakły, a materiał rozerwany, na jej przedramieniu widniała rana po nożu z której sączyła się średnia struga krwi. Spojrzała ostatni raz na trupa, który z jej wysokości wyglądał nie lepiej od zabitego lwiątka.

– Kierować się na wschód, nasz wróg planuje zasadzkę w Zarbskie Point. – warknął wyższy o głowę niebieskooki, stając obok brunetki.

– Cholera turyści. – wskazała palcem na nowszy niebieski fiat, jadący bez żadnego przygotowania, przez złocisty piach.

Vincent Monet wymierzył lufę pistoletu, w opony samochodu, ona zaś pękła zatrzymując samochód.

Niestety jednak, spóźnili się na miejsce.

Wróg włoska mafia prowadzona przez Francesco Milano już ich otoczyła, nie dając miejsca do ucieczki.

Kobieta patrzyła swoimi oczami, wywierając spojrzeniem dziurę w szyi czarnowłosego Włocha.

– Mówi się, że to miejsce jest piekłem na ziemi. Skoro tu się zapuściłaś zapewne, chcesz trafić do piekła umierając. Pozwól, że ci w tym pomogę – uśmiechnął się, wymawiając to z włoskim akcentem.

– Nie chcę mi się, mam jeszcze wiele ambitnych planów. Jak chcesz kogoś zabić, to odstrzel sobie kulką w łeb. – uśmiechnęła się słodko, wyciągając broń przed siebie.

Zaczęła się krwawa strzelania.

Piach niedawno złoty, w wielu miejscach zapadł się pod naporem ciał, i z ukojeniem przyjmował kolejne dawki krwi. Słońce paliło niemiłosiernie, utrudniając wszystko dookoła.

Hailie Monet, pomyślała o jednej rzeczy którą musiała zrobić, by przetrwać.

Wiedziała, że to starcie jest dla nich przegrane.

Tego dnia, po zabiciu ponad pięćdziesięciu ludzi, zrealizowała swój plan. 

Upozorowała swoją śmierć w groteskowy sposób, otwierając sobie ścieżkę na nowe możliwości.

Upozorowała swoją śmierć, by stać się silniejszą.

Tak właśnie, powstał pseudonim królowa mroku, tak powstała największa na świecie mafia.

I tak powstało, najpotężniejsze poczucie winy Vincenta. Piekło które zgotowała mu przez 6 lat jego własna siostra, piekło przez które nie mógł spać.

I nienawiść zrodzona, po ponownym spotkaniu

Koniec retrospekcji

~•~•~•

I jak podoba się wam?

Rozdział trochę dłuższy od poprzednich!

Zakazana miłość - Rodzina Monet fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz