Rozdział 17: Relacje parasocjalne

45 21 7
                                    

TW: Przemoc fizyczna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

TW: Przemoc fizyczna

Myślałam, że pasmo nieszczęść skończyło się wraz z wejściem do samochodu zamówionego przeze mnie kierowcy. Niestety, przeliczyłam się. Zamiast wracać do domu standardowe trzydzieści minut, spędziliśmy w korkach ponad godzinę. Przez ten cały czas w radiu leciał ostry, polski rap, w którym przecinki zastępuje się soczystymi kurwami, a ja nie miałam tyle pewności siebie, by poprosić o zmianę repertuaru. Próbowałam zagłuszyć wątpliwej jakości muzykę swoją własną, ale słuchawki postanowiły, że to idealny moment na rozładowanie się, więc po zaledwie dwóch popowych kawałkach usłyszałam charakterystyczny dźwięk, a sprzęt ucichł, zostawiając mnie na pastwę kolejnego kawałka o wydawaniu pieniędzy na dziwki.

Z ulgą wysiadłam pod blokiem, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że cały czas coś świdruje mi w uszach. Wyrzucałam sobie w myślach, że nie byłam bardziej asertywna, ale teraz nie miało to już znaczenia. Wzywał mnie słodki dom, gdzie będę mogła ukryć się za zamkniętymi drzwiami, może odpalić stream? Choć biorąc pod uwagę, ile osób mnie dzisiaj zaczepiło, nie miałam już ochoty na kontakt z widzami. Mogłabym poprowadzić zupełnie cichą relację, podczas której będę tylko grała, ale lepiej byłoby nie włączyć transmisji wcale niż zrobić taką, na której ludzie się wynudzą, a potencjalni nowi obserwatorzy – zrażą.

Wchodząc do windy, krótko zerknęłam na kamerę, a potem odwróciłam się do niej plecami. Robiłam to za każdym razem od czasu, gdy dowiedziałam się, że ochroniarz budynku doskonale wie, kim ja i Neon jesteśmy. Starałam się w miarę możliwości ukryć twarz, by nie zdradzić, że wróciłam do domu. Początkowo wchodziłam schodami, ale po jakimś czasie tam też zamontowano monitoring, co cieszyło sąsiadów z pierwszego piętra, którym zdarzało się znaleźć pod drzwiami pijanego bezdomnego.

Nikodem przekonywał mnie, że gdyby coś złego miało się stać, to już dawno by się stało, ale nie potrafiłam pozbyć się obaw. Może byłam przewrażliwiona, ale nic nie mogłam na to poradzić.

Nim drzwi windy się zatrzasnęły, weszła jeszcze sąsiadka. Miła, starsza pani mieszkała piętro wyżej. Nie znałam mieszkańców bloku, ale ją akurat kojarzyłam dlatego, że miała najsłodszego na świecie maltańczyka, który na widok jakiegokolwiek obcego zaczynał wykonywać sztuczki z nadzieją, że dostanie smaczek. Taki pies, gdyby ktoś włamał się do domu, to prędzej zrobiłby złodziejowi kawę, niż go przestraszył.

– Dzień dobry – przywitała się ze mną, uśmiechając szeroko.

W dłoni trzymała papierową torbę, z której wystawała włoszczyzna. Na sam ten widok zamarzyłam o drobiowym bulionie, a potem o pomidorowej – koniecznie z rosołu z wczoraj. Szkoda, że była to tak tłusta zupa, bo przez to nie wpisywała się w nasz domowy jadłospis.

– Dzień dobry – odparłam w końcu, odpędzając od siebie marzenia o niedozwolonym przez dietę posiłku.

– Następnym razem proszę użyć wody z mydłem. – Zamrugałam zaskoczona. Nie zrozumiałam, o czym sąsiadka mówi. Zaśmiała się, widząc moją reakcję i doprecyzowała, wskazując na plamę na moich spodniach.

Wyloguj się (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz