Rozdział XXX

164 7 1
                                    

Ghost:

     Stałem w otępieniu i czekałem aż wszystkie grupy się zbiorą na statku. Natchaniel razem z Dante dołączyli dość późno i nie ukrywam ich zachowanie było podejrzane już na pierwszy rzut oka. Dante miał obitą twarz a Natchaniel był wyjątkowo małomówny. Nie miałem czasu na zastanawianie się ani dociekanie do tego co się akurat wydarzyło. Wiedziałem natomiast, że stan Dante się pogarszał co zdążył zauważyć już nawet i Morgan. kwestią czasu była jego służba oraz treningi w tym tygodniu.

— koniec czasu, masz wszystkich policzonych ?

Brok stał obok mnie i z pytającym spojrzeniem próbował wypełnić dokumenty związane z odprawieniem załogi. Spojrzałem na listę i przeleciałem wzrokiem po imionach i nazwiskach. Brakowało tylko jednego.
Coś delikatnie zakuło mnie od środka gdy jedyną nie odhaczoną osobą okazała się Samantha. Zacisnąłem mocnej długopis po czym rozejrzałem się dookoła.

— na liście nie ma Samanthy Klaris.

Zaskoczona mina Broka tylko i wyłącznie wywołała u mnie większą irytację. Czułem, że ma ochotę splunąć mi w twarz i śmiejąc się zapytać gdzie zgubiłem swoją małą blondynkę. Nie ukrywam miał dość dużo informacji aby w jego głowie poukładać to sobie wszystko - cegiełka po cegiełce. Natomiast ja miałem w głowie swoje cele i osoby od których trzymać się mam z daleka  i nie ukrywam ona była jedną z nich. Przez chwilę przez moje myśli przefrunęło wyobrażenie o tym jak wszystko wraca do normalności gdy tylko okazałoby się , że jej nie ma. Miało to w sobie coś spokojnego i zrównoważonego, moja dotychczasowa kontrola wróciłaby do stanu idealnego i pierwotnego.

— kadecie Rick ! Proszę sprawdzić domek numer 5 ! Natychmiast. — Brock nie próżnował, nie dał mi nawet odpowiedzieć na jego wyjątkowo zdziwioną minę a ja nie chciałem chyba sam drążyć tematu.  Po niespełna piętnastu minutach przed nami zameldował się zdyszany Rick i w tym samym momencie oznajmił, że w całym resorcie nie ma już nikogo oprócz kucharek, które właśnie wyjeżdżają. Moja mina zrzedła, co wiedziałem tylko ja bo materiałowa maska w dalszym ciągu zasłaniała mi  buzię i cieszyłem się, że ją mam bo sam byłem zawiedziony sobą a raczej moją reakcją  na tą informację. Poczułem jak stres uderza powoli w żołądek a adrenalina i natłok myśli na temat tego co mogło się z nią stać - wręcz wybuchły w mojej głowie zalewając mnie obrazami z nią w roli głównej.

      Morgan jak na zawołanie potwierdził alarm a chwilę po tym, syreny w całym resorcie zaczęły wyć. Wystrzeliłem w stronę statku i szukałem po omacku Natchaniela oraz Dante. Czułem w kościach, że to właśnie oni mogą coś wiedzieć. Nawet jeśli nie mieli z tym nic wspólnego to przynajmniej naprowadzą mnie w jakiś sposób na jej trop. Dante od dawna łaził za nią i kleił się do niej gdy tylko miał taką okazję. Nie muszę chyba tłumaczyć z jaką satysfakcją ściskałem jej biodra gdy on za oknem przeżywał swój pierwszy koszmar miłosny. Gdy tylko blond czupryna Natchaniela prześlizgnęła mi się w polu widzenia, wyciągnąłem rękę i złapałem go za kołnierz wojskowej kurtki i tym samym popychając go na ścianę.

— gdzie...  ona ... kurwa ... jest !?

Widziałem w jego oczach zaskoczenie a może raczej próbę zrozumienia tego co się dzieje, ale gdy tylko zmrużył delikatnie powieki a jego kącik ust się podniosł. Wiedziałem i czułem, że mnie sprawdza a raczej potwierdza swoje teorie. Dante znalazł się obok nas jak na zawołanie.

— uciekła, po prostu uciekła ........Simon. - słowa Natchaniela były szczere a oczy nie kłamały. Mówił prawdę i chyba to mnie rozwścieczyło jeszcze bardziej.

GHOST OF NIGHTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz