Ghost:
Stałem w otępieniu i czekałem aż wszystkie grupy się zbiorą na statku. Natchaniel razem z Dante dołączyli dość późno i nie ukrywam ich zachowanie było podejrzane już na pierwszy rzut oka. Dante miał obitą twarz a Natchaniel był wyjątkowo małomówny. Nie miałem czasu na zastanawianie się ani dociekanie do tego co się akurat wydarzyło. Wiedziałem natomiast, że stan Dante się pogarszał co zdążył zauważyć już nawet i Morgan. kwestią czasu była jego służba oraz treningi w tym tygodniu.
— koniec czasu, masz wszystkich policzonych ?
Brok stał obok mnie i z pytającym spojrzeniem próbował wypełnić dokumenty związane z odprawieniem załogi. Spojrzałem na listę i przeleciałem wzrokiem po imionach i nazwiskach. Brakowało tylko jednego.
Coś delikatnie zakuło mnie od środka gdy jedyną nie odhaczoną osobą okazała się Samantha. Zacisnąłem mocnej długopis po czym rozejrzałem się dookoła.— na liście nie ma Samanthy Klaris.
Zaskoczona mina Broka tylko i wyłącznie wywołała u mnie większą irytację. Czułem, że ma ochotę splunąć mi w twarz i śmiejąc się zapytać gdzie zgubiłem swoją małą blondynkę. Nie ukrywam miał dość dużo informacji aby w jego głowie poukładać to sobie wszystko - cegiełka po cegiełce. Natomiast ja miałem w głowie swoje cele i osoby od których trzymać się mam z daleka i nie ukrywam ona była jedną z nich. Przez chwilę przez moje myśli przefrunęło wyobrażenie o tym jak wszystko wraca do normalności gdy tylko okazałoby się , że jej nie ma. Miało to w sobie coś spokojnego i zrównoważonego, moja dotychczasowa kontrola wróciłaby do stanu idealnego i pierwotnego.
— kadecie Rick ! Proszę sprawdzić domek numer 5 ! Natychmiast. — Brock nie próżnował, nie dał mi nawet odpowiedzieć na jego wyjątkowo zdziwioną minę a ja nie chciałem chyba sam drążyć tematu. Po niespełna piętnastu minutach przed nami zameldował się zdyszany Rick i w tym samym momencie oznajmił, że w całym resorcie nie ma już nikogo oprócz kucharek, które właśnie wyjeżdżają. Moja mina zrzedła, co wiedziałem tylko ja bo materiałowa maska w dalszym ciągu zasłaniała mi buzię i cieszyłem się, że ją mam bo sam byłem zawiedziony sobą a raczej moją reakcją na tą informację. Poczułem jak stres uderza powoli w żołądek a adrenalina i natłok myśli na temat tego co mogło się z nią stać - wręcz wybuchły w mojej głowie zalewając mnie obrazami z nią w roli głównej.
Morgan jak na zawołanie potwierdził alarm a chwilę po tym, syreny w całym resorcie zaczęły wyć. Wystrzeliłem w stronę statku i szukałem po omacku Natchaniela oraz Dante. Czułem w kościach, że to właśnie oni mogą coś wiedzieć. Nawet jeśli nie mieli z tym nic wspólnego to przynajmniej naprowadzą mnie w jakiś sposób na jej trop. Dante od dawna łaził za nią i kleił się do niej gdy tylko miał taką okazję. Nie muszę chyba tłumaczyć z jaką satysfakcją ściskałem jej biodra gdy on za oknem przeżywał swój pierwszy koszmar miłosny. Gdy tylko blond czupryna Natchaniela prześlizgnęła mi się w polu widzenia, wyciągnąłem rękę i złapałem go za kołnierz wojskowej kurtki i tym samym popychając go na ścianę.
— gdzie... ona ... kurwa ... jest !?
Widziałem w jego oczach zaskoczenie a może raczej próbę zrozumienia tego co się dzieje, ale gdy tylko zmrużył delikatnie powieki a jego kącik ust się podniosł. Wiedziałem i czułem, że mnie sprawdza a raczej potwierdza swoje teorie. Dante znalazł się obok nas jak na zawołanie.
— uciekła, po prostu uciekła ........Simon. - słowa Natchaniela były szczere a oczy nie kłamały. Mówił prawdę i chyba to mnie rozwścieczyło jeszcze bardziej.
CZYTASZ
GHOST OF NIGHT
RomanceWstał leniwie z łóżka po czym podszedł do mnie nadal nie odzywając się ani słowem. Wpatrywał się we mnie łakomie, czułam to. Napięcie między nami rosło coraz bardziej. Stanął przy mnie, zbyt blisko. Jego ręką poszybowała do mojej brody i uniosła ją...