gamma

115 31 172
                                    

Nieśmiało stawiając stopę za stopą, kierowałam się w stronę nieustającego hałasu. Nawet nie zauważyłam, gdy wstrzymałam oddech. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, które zdecydowanie nie należały do tych z rodzaju pozytywnych.

Królewnę Śnieżkę uwielbiały zwierzęta. Lgnęły one do niej i nie opuszczały na krok. Ja również podzielałam ten los. W moim przypadku jednak ów zwierzęta wcale nie były do mnie tak przyjaźnie nastawione. Wręcz przeciwnie. 

Od dziecka wiedziałam, że jeśli kogokolwiek na tym świecie ma zabić mucha, to właśnie ja będę tą osobą.

Miałam już starcia z dzikami, szakalami, jeleniami i wrednym szczuro-psem sąsiadki. Co czyhało na mnie w ogrodzie domu ciotki? Ogromny, pięciometrowy skorpion? Byłam skłonna uwierzyć obecnie we wszystko.

Z każdym krokiem jednak moje przerażenie sięgało zenitu i nie zniknęło nawet gdy dostrzegłam, że zamiast gigantycznego monstrum, za moim domem urzęduje sobie mężczyzna.

Mężczyźni są nawet gorsi niż niedźwiedzie.

Niedźwiedź nigdy nie obiecałby mi, że zostanie ze mną na zawsze, a później nie wylądowałby w łóżku z moją przyjaciółką. Mężczyzna by to zrobił.

– Czy mogę w czymś pomóc? – odchrząknęłam, wyglądając przez ramę okienną w stronę ludzkiego potwora.

Obserwowałam, jak jego ciało napina się, a on powoli odkłada siekierę i odwraca się w moją stronę. Nagi. Kompletnie kurwa nagi.

Tylko tego mi brakowało. Ekshibicjonista rąbiący drewno w moim ogródku. Czy mogło być gorzej? To pytanie retoryczne. Nie odpowiadajcie na nie...

– Trakijka?

Co proszę?

– Czy mogę w czymś pomóc? – powtórzyłam, ignorując jego dziwną wypowiedź. Choć nie chciałam tego robić, moje oczy same wędrowały w okolice jego krocza. On jednak czuł się nadwyraz swobodnie, mimo tego, że właśnie paradował przede mną z gołym tyłkiem.

Nie odpowiedział. Wrócił do rąbania drewna.

Po moim trupie. Ponownie... co jest bardzo możliwe, w tym scenariuszu.

Zleciałam na dół jak piorun, nie bacząc na nic wokół. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę konfrontacji z nagim włamywaczem.

– Nie powinieneś tu być – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i posłałam mu najbardziej gniewne spojrzenie, jakie tylko byłam w stanie. – To mój dom, a więc to m-ó-j ogród – podkreśliłam, wskazując palcem na wszystko, co mieściło się w obrębie ogrodzenia.

Nieznajomy wyprostował się i nie odkładając potencjalnego narzędzia zbrodni, ruszył w moją stronę. Powinnam była odskoczyć do tyłu, jednak z pewnością już wiecie, że instynkt przetrwania opuścił moje ciało w momencie, w którym poprosiłam pijanego Jacka Sparrowa, aby zostawił mnie samą na dzikiej wyspie.

– Jestem przyjacielem Corinny – wzruszył ramionami, lustrując mnie od góry do dołu.

– A to ciekawe, bo ja jestem jej siostrzenicą!

– Ty?

– Mam poczuć się urażona? Próbujesz mnie obrazić, Adamie?

– Nie mam na imię Adam...

Nie no, ja w to nie wierzę.

– Masz na sobie strój Adama... – wskazałam, odwzajemniając jego gest i również lustrując go od stóp do głów. Zatrzymując jednak wzrok w miejscu, którego nie potrafiłam unikać, choćby od tego zależało moje życie.

Chronicles of HeliosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz