omikron

53 23 104
                                    

 – To najgłupsze co usłyszałam od dawna! – zaprotestowałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Nie zrobię tego, nie ma nawet na to szans.

– Artie, musimy! – pociągnęła mnie za rękę w stronę lasu.

Wiosną moje ukochane zwierzęta budziły się do życia. Łąki zasypywały piękne, wielokolorowe kwiaty, a Sofia Meloti miała zdecydowanie zbyt dużo energii. Naprawdę miałam ochotę tłuc ją jej własnym łukiem, aż do momentu, w którym da mi spokój. Szybko dotarło do mnie jednak, że nie mam tutaj nikogo poza nią. No jest jeszcze golas i jego dziwaczny brat, ale...

– Dobrze! – zgodziłam się po chwili zawahania i przestałam stawiać opór.

Sofia uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym ramie w ramie ruszyłyśmy głębiej w stronę lasu. Nienawidziłam lasów, nienawidziłam tego, co skrywają. Gdybym miała kamerę, zapewne nakręciłybyśmy z blondynką „Blair Witch Project" część drugą. Z każdym kolejnym krokiem, czułam jakby coś iście złowieszczego, czaiło się w cieniu drzew, a narastający wokół nas mrok sprawiał, że każdy szelest liści przypominał mi o wszystkich tajemniczych zniknięciach i nieodkrytych tajemnicach, o jakich słyszałam.

Mogłabym jednak opierać się godzinami, a Sofia finalnie i tak przekonałaby mnie do swojego głupiego pomysłu. Niosłam więc ze sobą torbę wypełnioną... nie pytajcie nawet czym, ale mogę zdradzić, że nie jest to – o dziwo – martwe zwierzę. Nie tym razem.

– Trzymaj się mnie blisko, nie chcemy zapuścić się w tamtą część lasu – jej słowa sprawiły, że cała zadrżałam. Wskazała w lewą stronę, a na natychmiast przeskoczyłam w przeciwnym kierunku.

– Co tam jest?

– Nic dobrego. Tam nie dociera nigdy nawet najsłabszy promień słońca. Jest to wejście do podziemia. Wokół znajduje się tylko smutna równina z ogromną ilością wierzb o czarnej korze.

– Mhm – mruknęłam, łapiąc ją pod ramię.

Coś czuje, że naprawdę przeżyjemy „Blair Witch Project", a jedyna Blair, jaką chciałam w moim życiu to ta z Gossip Girl.

Dotarłyśmy jednak finalnie do groty umieszczonej na górce. Wokół rozpościerał się naprawdę piękny widok. Polany pokryte zbożem, słońce nad naszymi głowami, śpiew ptaków i cudowny zapach kwiatów. Stanęłam na chwilę, rozkoszując się tym, co mam właśnie przed oczami, mimowolnie wracając wspomnieniami do Austin, czyli swojego poprzedniego domu. Melothesia naprawdę stała się moim miejscem, tym jednym, wymarzonym, ale dziwnym miejscem. W pewnym stopniu uzupełniałyśmy się wzajemnie – ja ze swoimi dziwactwami i wioska ze swoimi dziwnymi tradycjami.

Zerknęłam Gucia po raz ostatni. Moja ukochana pluszowa ropucha z wyłupiastymi oczami i dużymi miękkimi łapkami patrzyła na mnie tak, że miałam ochotę po raz kolejny wtulić się w nią i już nigdy nie puścić.

Gdy byłam mała, mama podczas jednej z naszych kłótni, wyrzuciła wszystkie moje ukochane zabawki. Zapomniała jednak o Guciu, którego dumnie nosiłam ze sobą wszędzie. Gucio towarzyszył mi przez całą moją edukację, był ze mną na każdej rozmowie o pracę, na każdym ważniejszym spotkaniu i również był ze mną podczas odczytu testamentu i podroży w to nietypowe miejsce. A teraz? Miał resztę swojego życia spędzić w grocie.

Ciekawe czy matka Therisa też tak się czuła, kiedy zostawiała swoje dziecko w lesie?

Sofia szturchnęła mnie w bok, przywracając tym samym do świata realnego – o ile można tak powiedzieć o tej wyspie – po czym ponagliła to, z czym zwlekałam tak długo, jak tylko byłam w stanie. Z kosza wyjęła ciastka miodowe, winogrona i swoją ukochaną pluszową zabawkę, a następnie zostawiłyśmy wszystko w głębi jaskini.

Chronicles of HeliosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz