27. NAJLEPSZY PRZYJACIEL

185 6 0
                                    

–Val, jestem głodny– jęknął Caspi na fotelu obok mnie.

Uparł się wcześnie]j, by koniecznie jechać ze mną, więc się zgodziłam. Jego miejsce w samochodzie Kiry zajął Isagi, a chłopaki jechali tak, jak wcześniej.

Z telefonu chłopca leciały jakieś hiszpańskie piosenki, które swoją drogą miały cudowny klimat wakacji, więc pasowały idealnie.

–Weź mój telefon i na nawigacji kliknij „restauracje" lub „stacje benzynowe", powinno ci znaleźć coś najbliżej, bo tej trasy akurat już nie znam. Dobrze?– poleciłam mu, a on nachylił się, by sięgnąć do stojaka.

Ja w tym czasie spojrzałam w wsteczne lusterko by upewnić się, że reszta wciąż siedziała mi na ogonie. Jechaliśmy dopiero od półtorej godziny ale rozumiałam, że mógł być głodny po parku rozrywki.

–A McDonald's może być?– spytał z niewinnym uśmiechem ewidentnie mając ochotę na coś niezdrowego, na co skinęłam głową.

–Jeśli Azrel nas za to nie zabije, to tak– odparłam, na co ten z uśmiechem energicznie pokiwał głową.

Chwilę poprzeglądał jeszcze coś na mapach, po czym znów spojrzał na mnie.

–Najbliższy jest w Shizuoce, czyli za czternaście kilometrów. Sprawdziłem też od razu trasę stamtąd do Kioto. Pokazuje– spojrzał jeszcze raz na wyświetlacz mojego telefonu– trzy godziny i czterdzieści pięć minut. To chyba nie jest jakoś źle, prawda? W końcu to daleko.

Skinęłam głową na potwierdzenie jego słów. Przekalkulowałam chwilę, ile w praktyce nam to zajmie.

–Dobrze. Teraz wejdź na naszą grupę i zadzwoń do nich. Powiedz, że za... już trzynaście kilometrów zjedziemy coś zjeść. I mają jechać za nami. Żadnych spekulacji nie przyjmujemy. Potem możesz się od razu rozłączyć, żeby na przykład twój brat nie marusził– powiedziałam, na co ten się uśmiechnął i już po chwili usłyszałam dźwięk wychodzącego połączenia.

–Co jest?– Dobiegł mnie dźwięk głosu Aki'ego, a po chwili także Kiry.

Chłopiec powtórzył dokładnie to, co mu powiedziałam i się rozłączył. Nikt nie próbował znów wydzwaniać co oznaczało, że przyjęli to do wiadomości. Może i nie jechaliśmy długo i nie było jak na razie żadnych wypadków na drodze, ale stwierdziłam, że weźmiemy jedzenie na wynos.

Będziemy po prostu jechać wolniej, ale za to nie zjawimy się na miejscu o nie wiadomo której w nocy. A jakby nie zauważyć, już była dziewiętnasta, bo spędziliśmy i tak nieco więcej czasu w Fuji-Q Highland niż planowaliśmy.

Humor Caspiego od razu się poprawił, a ja kątem oka zobaczyłam, że do kogoś pisał. Motyw miał ustawiony na różowy z seduszkami, więc zakładałam, że była to jakaś dziewczyna. Szczerzył się do ekranu jak głupi, co moim zdaniem było naprawdę urocze.

–Z kim piszesz młody?– spytałam nie mogąc powstrzymać ciekawości.

–Piszę do mojej przyjaciółki z Hiszpanii, Estie. U nich jest teraz jedenasta, a ona miała dzisiaj jechać na plażę właśnie o tej godzinie, więc życzyłem jej miłej zabawy i wysłałem zdjęcia z naszej wycieczki– odpowiedział naprawdę szczęśliwy.

Przypominał mi młodszą wersję Xaviera piszącego z Rei mimo, że ich nie dzielił taki dystans. Ten sam uśmiech na twarzy, ten sam błysk w oczach... byłam pewna, że była dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. A przynajmniej z jego strony.

Droga była pusta a glin nigdzie nie widziałam, więc przyspieszyłam. Nawet gdyby jednak gdzieś się znaleźli, to po stu osiemdziesięciu już nie gonili, bo ich samochody były za słabe.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz