30. ŚWIĄTYNIE

181 7 0
                                    


Kiedy w końcu wszyscy się ogarnęli i zjedli przygotowane przeze mnie śniadanie, wsiedliśmy do samochodów, po czym pojechaliśmy do najbliższej świątyni z naszej listy, czyli Kiyomizu–dera.

Do pojazdów wsiadaliśmy losowo, na zasadzie kto chce z kim, ten z tym jedzie, bez żadnych dram. Do mnie wsiadł młody, co jak najbardziej mi pasowało.

–A ładna jest ta świątynia?– spytał Caspi, który siedział obok mnie.

–No. Myślę, że ci się spodoba. Może nie jest to jakieś super ekstra hiper dowalona, ale jest spoko. Jak dla mnie większość z nich wygląda podobnie, ale i tak są śliczne.

Uśmiechnął się szeroko i zauważyłam, że znów wysyłał komuś zdjęcia. Domyślałam się, że prawdopodobnie tej swojej przyjaciółce.

–Estie pisała ci, jak było na plaży?– spytałam, przypominając sobie, że miała wczoraj na nią jechać.

Chłopiec spojrzał na mnie zdziwiony, że w ogóle o tym pamiętałam, po czym zaczął opowiadać. Podobno jakiś Marcus do niej zarywał, co nie podobało się Caspiemu, chociaż upoważniał się tym, że po prostu go nie lubił, bo kiedyś ją obrażał i to tak mocno.

Z tego co mówił, kiedyś nawet go pobił, gdy przesadził z tekstami skierowanymi w jej stronę. A teraz, gdy go nie było, nagle zaczął do niej podbijać.

Trudne sprawy.

Niedługo później zajechaliśmy na parking niedaleko pierwszej świątyni, z którego poszliśmy od razu do niej. Zauważyłam, że pomimo tego, że Kira odmówiła Aki'emu czegoś więcej niż przyjaźń, on i tak pomagał jej ze sprzętem i zachowywał się dokładnie tak, jak wcześniej.

Nie narzucał się, ani nie próbował namówić jej do zmiany zdania. Po prostu jej pomagał. Nie przeszkadzało mu to, że nie może z nią być. Wciąż chciał być jej przyjacielem i nim był. Najlepszym z najlepszych.

Wszystko było w jak najlepszej formie.

Azrel także wrócił do ignorowania mnie i nie odzywania się prawie w ogóle.

Uśmiechnęłam się pod nosem i chwilę później usłyszałam za sobą przyspieszające kroki. Nie zdążyłam się odwrócić, by zobaczyć, kto to, bo ręka Isagi'ego wylądowała na moich ramionach.

Czemu nie mógł być taki, jak Aki? Czemu ten idiota nie rozumiał słowa „nie"?

Zgrabnie wykręciłam się spod jego objęcia uśmiechając się do niego i podeszłam do Caspiego. On spojrzał na ułamek sekundy na mojego przyjaciela, po czym ponownie przeniósł wzrok na mnie puszczając mi oczko tak, by Isagi tego nie zauważył.

–Val, poniesiesz mnie?– spytał ratując mój humor, jednak jego brat zdecydował się wtrącić.

–Caspi, masz swoje nogi. Naucz się w końcu, że nie zawsze ktoś będzie cię nosił– westchnął głęboko, jednak rzuciłam mu błagalne spojrzenie mówiące kulturalnie, by zamknął mordę.

–Daj spokój, Az. Przynajmniej sobie nogi wyrobię, w końcu muszą być zgrabne– rzuciłam śmiejąc się pod nosem, gdy szatyn wskakiwał na moje plecy.

Nie oplótł mnie nogami w pasie, tylko oparł się łydkami o kości biodrowe i tak się uczepił. Jego ręce luźno wisiały na moich ramionach, a głowę oparł na jednym z nich.

Gdy doszliśmy na miejsce, Caspi ostrożnie zszedł z moich pleców i zaczął robić zdjęcia, a ja poddałam się temu samemu zajęciu. Aki ciągle pomagał Kirze, Az także zrobił parę fotek, a Isagi łaził za mną jak cień, co ostatecznie nie było takie złe, bo odpuścił sobie dawanie ręki na moje ramiona.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz