39. JUŻ NIKT CIĘ NIE SKRZYWDZI

228 7 8
                                    

–Doprawdy? Kim on jest?– spytała matka szczerze zdziwiona i zaintrygowana, a ja musiałam udawać, że sama również nie byłam zdziwiona. Co mi przyszło do głowy? Przecież nie miałam nawet nikogo, kto mógłby sprawować tą rolę, a nie wezmę jakiejś losowej osoby z ulicy.

Musiałam jednak szybko wymyślić, kogo im podsunąć. Aki'ego znali i nie uwierzyliby mi, gdybym powiedziała, że chodziło o niego. Isagi ostatnio wrzucił zdjęcia z Aoi na instagrama, więc wydałoby się w momencie w którym ktoś wszedłby na jego profil by sprawdzić moje słowa. Kain był w więzieniu, więc został mi...

–Azrel Wilcox– odpowiedziałam z fałszywą pewnością siebie. Trudno, najwyżej będę mu winna kolejną przysługę.

–Alberto, sprawdź mi go, proszę– zwrócił się mój ojciec co mężczyzny stojącego pod drzwiami, a ten wziął do ręki tablet i zapewne wpisał w jakąś ich specjalną wyszukiwarkę jego nazwisko. Nigdy się jakoś szczególnie nie interesowałam ich systemem, ale teraz zaczynałam tego żałować.

Alberto podszedł do stołu, stanął po prawej stronie mojego ojca i zaczął przeglądać informacje o chłopaku, które udało mu się znaleźć. Pokazał mu jego zdjęcie, po czym obrócił tablet tak, by każde z nas mogło je zobaczyć.

Było to zdjęcie zrobione zaledwie parę dni temu na wycieczce. Kira wstawiała zdjęcia na swój profil i oznaczyła go na naszym grupowym przed bambusowym lasem, gdy poprosiłam go, by je nam zrobił.

Hiroto jedynie uniósł na chwilę brwi i upił łyk herbaty a ja byłam pewna, że właśnie stwierdził, że sam był przystojniejszy. I tu się mylił. Mimo, że niekoniecznie za nim przepadałam i dopiero powoli się do niego przekonywałam, bez wahania mogłam stwierdzić, że Az był przystojny.

Matka miała podobną reakcję jednak miałam wrażenie, że z twarzy mógł jej się spodobać. Jego tatuaże jednak niekoniecznie, bo według niej były one bezczeszczeniem swojego ciała. Osobiście miałam to gdzieś i także chciałam sobie kiedyś jeden zrobić. Gdy tylko uda mi się stąd wyrwać.

Po chwili jednak Alberto odwrócił tablet z powrotem w swoją stronę, a ja trzymałam kciuki, żeby nie było tam niczego okropnego. Nie wiedziałam przecież, czy nie był kiedyś w więzieniu czy coś.

–Azrel Wilcox, rocznik tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy, dwadzieścia jeden lat. Przyleciał tu z młodszym bratem, na razie zamieszkują u Akihiko Yamasaki'ego. Skończył szkołę średnią drugiego stopnia w Tarragonie, na razie nie aplikował na uniwersytet. Dobrze wykształcony, egzamin bachillerato zdał na co najmniej dziewięćdziesiąt procent ze wszystkich przedmiotów.

Matka wydawała się zachwycona jego wynikami jednak pewnie zawiodło ją to, że nie poszedł na studia. Ma jeszcze czas, skąd wiedzą, co zrobi.

–Rodzice są właścicielami firmy przewozów komercyjnych, dobrze zarabiają. Poza tym ojciec jest mechanikiem, a matka pracuje również w bibliotece. Ich średni dorobek jest o około trzysta tysięcy jenów większy, od rodziny pana Koyamy.

No to się dowiedziałam. No nie powiem, ciekawie.

–Doprawdy... zacnie– odezwał się ojciec, a ja odetchnęłam z ulgą, chociaż nie wiedziałam w sumie, czego tak naprawdę się bałam.– W takim razie masz czas na poślubienie go dwudziestych pierwszych urodzin. W innym przypadku całkowicie odetniemy ci środki, oraz usuniemy cię ze spadku, jasne?– spytał, mimo, że odpowiedź mogła być tylko jedna.

–Jasne.

Na moje szczęście w tym momencie do jadalni weszła Caitlin wraz z córką i podały jedzenie. Uśmiechnęłam się delikatnie do ich obu, na co odpowiedziały mi tym samym, po czym Caitlin wcisnęła mi pod stołem cukierka do dłoni, tak jak kiedyś gdy przychodziłam do kuchni.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz