ROZDZIAŁ 2

17 2 0
                                    

Kobieta stanęła obok drzwi. On też, bo nie wiedział co z tym faktem zrobić.

- Musisz sam wejść - powiedziała.

No dobra. Powoli nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Cały renesansowy wystrój zniknął. To był zwykły biały pokój szpitalny, w którym leczy się nienormalnych. Jak w tych wszystkich filmach. Została tylko glazura na podłodze. Na lewo były drzwi, pewnie do łazienki. Jedna sztuczna roślinka i okno na ogród zabezpieczone moskitierą. Klasyczna biała szafa i mały stolik z krzesełkiem. No i łóżko na środku.

Nikt mu nie powiedział jakiej płci będzie jego podopieczny, nie wiedział czego się spodziewać. Ale naprzeciwko siebie zobaczył najpiękniejszego chłopaka na świecie. Poważnie. Miał krótko ścięte jasnobrązowe włosy i pięknie zielone oczy. Reszty nie widział spod kołdry i białego ubrania szpitalnego, ale to mu wystarczyło.

 Delikatnie zamknął drzwi i przysunął sobie krzesło do łóżka. Chłopak obserwował go uważnie.

I wtedy dotarło do niego, że nie wie, jak rozmawiać z chorymi. Nie wiedział, jak się przywitać, co powiedzieć, ale było już za późno.

- Masz cudowne oczy - wyrzucił z siebie.

Tamten otworzył szeroko oczy i prawie rozdziawił usta.

- Ciebie też miło poznać.

- To znaczy... tak... właśnie... miło cię poznać. Jestem Finnick. - Dotknęło go zakłopotanie. Odwrócił wzrok i przeczesał włosy palcami.

- A więc cześć Finnicku. Mam na imię Luke. 

Luke. A więc to był Luke. I wydawał się bardzo rozbawiony sytuacją. To speszyło go jeszcze bardziej. Może to był czas się wynosić? 

A może jednak nie. 

Nie podda się. 

Dobra. 

Nieważne. 

I tak nie był na tyle odważny. Postanowił zmienić temat.

- Dlaczego dali mi rękawiczki? - wyciągnął je z kieszeni.

Luke przez chwilę śledził je wzrokiem po czym spuścił głowę i zamknął się w sobie.

- Nie powinno cię to interesować - odparł po długiej ciszy.

- Dlaczego? Jesteś moim podopiecznym. Powinienem coś o tobie wiedzieć. - Był tym trochę oburzony, ale zachował spokój.

- I tak za miesiąc sobie stąd pójdziesz.

- Dlaczego za miesiąc?

- Bo musisz do szkoły wyrobić tylko trzydzieści godzin. Miesiąc.

Coś w Luke'u pękło. Oh... przecież on tutaj też egzystował i... czuł. Nie tylko się leczył, ale był też narażony na zranienie...

- Ilu twoich opiekunów odeszło po miesiącu?

- Co?

- Nie myślałbyś w ten sposób, gdyby to się nie wydarzyło.

To było raczej proste rozumowanie. Logiczny ciąg przyczynowo skutkowy. Nawet przedszkolak by na to wpadł. Ale bał się odpowiedzi, bał się zbyt dużej liczby, której nie zdoła wymazać z pamięci Luke'a ani zakryć sob...

Chwila...

Że co?

Zbyt poetycko do tego podchodził. koniec z takimi myślami. wiedział, że to kłamstwo

- Racja. Właściwie mówiłem o każdym.

Kurwa, jeszcze gorzej. Normalnie nie przeklinał. Nikt mu nie dał takiego przykładu Willow nie żyje , ale to zasłużyło na soczyste "kurwa", które jednak zachował dla siebie. Szczerze mówiąc znalazł się w najgorszym położeniu.

Let it(me) goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz