Nie jadł obiadu i właśnie zaczynał tego żałować. Autobus tłukł się przez przedmieścia a on znosił burczenie swojego brzucha. Ten jeden raz był wyjątkowo głośny. Na tyle, by starsza pani siedząca obok niego obróciła się i spojrzała na niego z troską. Posłał jej uśmiech, jak to miał w zwyczaju w przypadku starszych ludzi. Odwzajemniła uprzejmość i zaczęła grzebać w swojej siatce na zakupy. W końcu wyjęła drożdżówkę i podała mu ją.
- Zjedz kochanie. Już nie mogę znieść, jak głodujesz.
Przyjemne ciepło rozlało się w jego wnętrzu. Ten gest wprawił go w niemałe zakłopotanie, więc odmówił. Starsza pani tylko pogroziła mu palcem i położyła bułkę na jego kolanach. Chciał jeszcze raz podziękować i oddać jedzenie, ale kobieta już wstała i wysiadła na następnym przystanku.
Spojrzał jeszcze raz na drożdżówkę na swoich kolanach. Nie wyrzuci jej, nie ma opcji. Nie odda jej nikomu. A jego brzuch znów głośno zaczął domagać się uwagi. Och, czy on naprawdę miał problem ze zjedzeniem głupiej drożdżówki? Nie odpowiedział sobie, po prostu odpakował ją i wziął pierwszego kęsa.
Do końca drogi pozbył się już uczucia głodu. Niemal w podskokach wszedł na teren ośrodka. Nawet spacer do budynku go nie uspokoił. Na recepcji stała Alice, którą zręcznie ominął wzrokiem. Niestety ona nie była na tyle miła (ona w ogóle nie była miła), by dać mu spokój.
- Finnick, dyrektorka cię wzywa.
No dobra, jednak to tylko sprawy służbowe. Niepokojące sprawy służbowe. Ale przynajmniej nic od niego nie chciała.
- Dziękuję za informację.
Zamiast na górę udał się do gabinetu przełożonej. Zapukał w drzwi i wszedł dopiero, gdy usłyszał ciche "proszę".
- Dzień dobry - przywitał się.
- Dzień dobry - odpowiedziała kobieta. - jest pewna sprawa, o której musisz wiedzieć. Otóż wyniki naszego pacjenta, a twojego podopiecznego Luke'a Halloway'a w ostatnich miesiącach znacznie się poprawiły. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, pan Halloway zostanie wypisany z terapii w okresie pomiędzy czerwcem a lipcem. Gratuluję panu, bo to również pana zasługa.
Kamień spadł mu z serca. No i jeszcze ta wiadomość! Niesamowite.
- Dziękuję - odpowiedział i pośpiesznie wybiegł z gabinetu, prosto do przyjaciela.
Niemal czuł, jak unosi się nad ziemią, gdy wbiegał po schodach. Wparował do pokoju Luke'a nie mogąc złapać oddechu. Chłopak stał na środku pokoju i gapił się na niego z rozbawieniem.
***
Luke zdecydowanie nie spodziewał się, że tuż po wyjściu z łazienki do jego pokoju wtargnie huragan. Albo to co po nim zostało.
Bo tak wyglądał Finn. Jakby go właśnie wypluła jakaś trąba powietrzna. Włosy miał w nieładzie, był zarumieniony i zdyszany.
Boże, Luke! - wyrzucił z siebie. On sam ledwo panował nad tym, by nie wybuchnąć śmiechem. - Mogę cię przytulić?
Zawsze.
Cieszył się, że chłopak zawsze ma na uwadze jego przestrzeń osobistą. Finnick wpadł mu w ramiona z impetem i o mało co nie przewrócił ich obu na podłogę. Szczelnie oplótł ramiona wokół niego i schował twarz w zgięcie jego szyi.
Tak bardzo się cieszę. - Jego głos był stłumiony.
A z czegóż to się tak cieszysz?
Finn odchylił się tylko na tyle, by widzieć jego twarz, ale wcale go nie puścił.
CZYTASZ
Let it(me) go
RomanceTego lata świat Finnicka się zawalił. Jego siostra zginęła w wypadku a rodzice się rozwiedli. Jego przyjaciółka wyprowadziła się na drugą stronę kraju. Chłopak mieszka z mamą w Londynie i niedawno wrócił z wakacji w Edynburgu od przyjaciółki. To jeg...