ROZDZIAŁ 4

11 2 0
                                    

Na dworze szalała ulewa i nie zapowiadało się na poprawę. Była lekcja angielskiego, ale Finnick zgubił się już na początku. Teraz jak małe dziecko w myślach obstawiał, która z kropli na szybie wygra wyścig w dół do framugi. A na zeszycie przedmiotowym miał otwarty szkicownik i wyrysował okno z kroplami na poprzedniej lekcji. A na tej lekcji zdążył narysować już kolejny portret Luke'a z jego snów.

- HALO?! - Usłyszał nagle. No i prawie spadł z krzesła. Ale tylko prawie.

- S-słucham?

- Czy Finnick jest obecny na mojej lekcji?

Nauczycielka angielskiego stała przed jego ławką mocno wkurzona, a cała klasa śmiała się i nieudolnie próbowała się nie gapić.

- Tak, proszę pani. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.

- Dlaczego nie uważasz na mojej lekcji?

- Ja... miałem ciężki dzień i się trochę zagapiłem ze zmęczenia.

Niech ona się w dupę pocałuje. Miał lepsze rzeczy do roboty i miał o czym myśleć.

- No niech ci będzie. Ale na jutro widzę opis twoich przeżyć wewnętrznych, które wzbudziły w tobie widoki za oknem, które nie pozwalają ci skupić się na lekcji. I trzysta słów. Bez dyskusji.

Ale z niej jędza. Ale niech jej będzie. Napisze jej o emocjach spowodowanych przez wyścig kropelek na szybie. Albo go kobieta obleje albo zejdzie z niedowierzania. To już jej problem. Nawet jeżeli przez resztę lekcji musiał udawać zainteresowanie i zaangażowanie.

Z lekcji wyszedł zły i rozkojarzony. Zszedł do biblioteki i dopadł komputera. Po kolei wpisywał hasła o strachu przed dotykiem, robił notatki ni kreślił to, co okazało się nieprzydatne. Ohh... to wszystko było bez sensu... Zgniótł kartkę w kulkę i wrzucił do plecaka.

Pobyt wśród książek wcale go nie uspokoił, wręcz przeciwnie. Musiał to jakoś rozładować, a zaraz rozpoczynała się kolejna lekcja. Wyszedł przed szkołę i wyjął telefon. Wybrał dobrze znany mu numer Marigold. Właściwie nie spodziewał się, że odbierze, więc był bardzo zdziwiony, gdy usłyszał po drugiej stronie jej melodyjny głos.

- Boże, idioto. Ty nie masz lekcji?

Uśmiechnął się na te słowa.

- No mam.

- Naprawdę idiota.

- Ale twój. - Uwielbiał jej to przypominać.

- Nie słodź mi tutaj, tylko mów, co się stało.

- Słuchaj, bo zostałem wolontariuszem w pewnym ośrodku leczenia chorób psychicznych. I poznałem pewnego chłopaka...

- Mrau...

Ohh... Czy ona musiała zawsze myśleć w jakimś innym kierunku?

- Nie w ten sposób.

- No dobra, ale jak coś to, ja wam kibicuję.

- Mari!

- No co?

- Nie dzwonię do ciebie z rozterkami sercowymi.

- Jeszcze.

Zapewne miała rację. Gdzieś w głębi przeczuwał, że ten chłopak jeszcze narobi mu problemów sercowych. Ale... Jak już ma mieć złamane serce, to Luke może roztrzaskać je na milion kawałków...

Co kurwa?

Skąd mu to przyszło do głowy? Co to za poezja?

Oh, musiał przestać myśleć o tym chłopaku.

Let it(me) goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz