ROZDZIAŁ 8

14 2 0
                                    

Otóż mogło.

Otóż właśnie mogło być gorzej.

(I tak, jest tak jak myślicie - Finnick jeszcze o tym nie wie.)

Bez przekonania pchnął dębowe drzwi dworku. Zobaczył Alice w recepcji odwróconą tyłem do niego. Pochylała się nad kimś i rozmawiała z nim.

- Cześć, Alice! - zasygnalizował swoją obecność.

Dziewczyna się odwróciła, a osoba obok niej wstała.

- Ekhm... Hej - brzmiało to dosyć niezręcznie...

Luke...

Nie... Niemożliwe...

Obok Alice stał Luke.

- Ohh... Luke...

Puścił się biegiem przez korytarz i wpadł prosto w ramiona Luke'a. Ścisnął go najmocniej jak, umiał i nie zamierzał puszczać.

- Luke... Tak bardzo cieszę się, że jesteś na zewnątrz... Ale dlaczego? Musisz mi wszystko wyjaśnić.

- Jak mnie łaskawie puścisz...

Zrobił to natychmiast. Niestety zamiast oczekiwanych szczęśliwych, pełnych nadziei wyjaśnień od Luke'a, odezwała się Alice.

- Właściwie to rozmawialiśmy o tobie.

Pokiwał głową na znak zrozumienia.

- I ja uważam, że twoja wczorajsza absencja to absurd. I nie powinien się powtarzać.

- Miałem ciężki dzień. Nie możecie oczekiwać, że będę w stanie pojawiać się codziennie.

- A co ty myślisz? Że to czynne od poniedziałku do piątku, od ósmej do osiemnastej?

- Alice... Myślę, że się nie rozumiemy. Nawet nie wiesz co się wczoraj stało, a już na mnie naskakujesz.

- Nie naskakuję, tylko przedstawiam fakty. Zawsze możesz odejść.

Szczwana lisica. Oczywiście, że go w to wrobiła. A on jak ostatni idiota dał się złapać.

- Skoro to fakty, to chyba nie mam wyjścia. - było w tym zdaniu tak dużo ironii, że nawet jakby ktoś chciał to nie miał jak tego nie zrozumieć - Rzucam tę robotę. Do widzenia. Życzę miłego dnia.

Odwrócił się wściekły i ruszył do wyjścia. Usłyszał krzyczącą Alice, ale i tak się nie obejrzał. Tylko, że byłoby zbyt proste, gdyby po prostu wyszedł i nie wracał.

- Nie... - usłyszał szept Luke'a.

Tym razem się odwrócił. Był wściekły i nie umiał już nad tym zapanować.

- Aha! Czyli to tak! Zrobiłaś to wbrew niemu!

Może podziałałoby, gdyby pielęgniarka chociaż trochę interesowała się, co ma do powiedzenia. Ale nie, ona patrzyła wściekła na Luke'a. Przewiercała go wzrokiem, którego on zręcznie unikał.

- Luke? - Ich oczy się spotkały. - Czy ona zrobiła to wbrew tobie? - powiedział najspokojniej, jak potrafił.

Chłopak spuścił głowę i nie powiedział ani słowa, ale Finnickowi wydawało się, że delikatnie pokiwał głową.

- Alice... - zwrócił się do wciąż wściekłej pielęgniarki. Posłała mu nienawistne spojrzenie. - W co ty grasz?

- Ja w nic nie gram. A teraz się odsuń.

Przepchnęła się obok niego i stanęła nad Luke'iem.

- Powiedziałam ci rano, w co się pakujesz i co o tym myślę. Zaprzeczasz temu, ale jakoś niechętnie. I oboje doskonale wiemy, czym to się skończyło ostatnim razem. Minęły dopiero trzy tygodnie! Już zapominałeś? Rok nie wystarczył? Trzeba więcej... doświadczeń? - ostanie słowo wypowiedziała z ogromnym jadem.

Let it(me) goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz