Me and the devil...
Aiden
– Nie uciekaj! – krzyknąłem i chwyciłem mężczyznę za marynarkę. – To zabawa.
Przyłożyłem ostrze do jego krtani, a następnie je podciąłem. Martwy padł na podłogę, a ja ruszyłem w kierunku Damona, który we mnie mierzył. Zostawiłem przy życiu jednego z jego ludzi. Krew zaplamiła moje ubrania, a dłonie były całe we krwi. Nie zabiłbym ich, gdyby ten skurwiel nie handlował kobietami. Każdy obecny tu mężczyzna był tak samo winny. A na każdego, który miał powiązania z moim martwym wujaszkiem, były zlecenia. Wykonywałem swoją pracę. Parsknąłem, gdy ostatni z jego ludzi przyłożył mi broń do skroni.
– A wy tego nie traktujecie jako zabawę? – Odwróciłem twarz w stronę faceta, który przykładał lufę do mojej skroni. – Zabijania.
Uśmiechnąłem się, ale mój uśmiech nie miał w sobie nic, co było ludzkie. W momencie, gdy on lekko zmarszczył brwi, a jego nadgarstek się rozluźnił, wybiłem mu broń, a gdy upadła na podłogę, kopnąłem ją. Szybko chwyciłem go za ramię i przyciągnąłem do siebie. Wbiłem mu ostrze w brzuch i trzymałem w swoim uścisku. Byli za wolni... James niczego ich nie nauczył.
– Twoja panienka traktowała zabijanie jako zabawę, aż za bardzo. – Słowa, które wydobyły się z ust Damona, sprawiły, że w jednej sekundzie zapłonąłem.
Zadziałałem automatycznie, wbiłem nóż w serce mężczyzny, którego cały czas trzymałem. Wpatrywałem się w tego skurwiela, a po chwili puściłem jego człowieka, martwe ciało runęło bezwładnie na podłogę. Nie chciałem zabić wszystkich, ale było mi już wszystko jedno. Przekroczyłem go i ruszyłem prosto na Tracey 'a.
– Zabiła dzieci – brnął dalej. – A ty nic nie zrobiłeś, pieprzyłeś ją...
Chwyciłem go za gardziel i przyłożyłem ostrze do jego żeber.
– Skąd to wiesz? – wysyczałem.
– A skąd mogę mieć informację o tym, gdzie jest Nicholas? – wydusił, gdy poluzowałem uścisk. – Dobrze układam się z Rosjanami.
Delikatnie przycisnąłem nóż do jego boku, a on przebił się przez ubranie i musnął skórę. Nie blefowałem. Nigdy tego nie robiłem i chciałem, by Damon sobie o tym przypomniał. Zabiję go nie dla zlecenia ani pieniędzy. Zrobię to, bo mam taką ochotę, a jego śmierć przyniesie mi jeszcze większą przyjemność.
– Nic nie zrobisz, możesz jedynie czekać. – Wpatrywał się we mnie z pierdoloną satysfakcją. – Jeśli wierzysz w Boga, to zacznij się modlić. Twojego brata uratuje jedynie on sam. – Skierował wzrok na sufit. – Życzę Nicholasowi wygranej.
Jeszcze bardziej docisnąłem ostrze, a grymas na jego twarzy dawał do zrozumienia, że nóż wbił się głębiej. Czułem swój każdy nerw, miałem wrażenie, że krew w moim ciele zaczęła szybciej krążyć, aż poczułem, jak się gotuje. Parzyło mnie wszystko.
– Dlaczego wybrali jego? – zapytałem, zaciskając jeszcze mocniej szczęki.
Tracey w odpowiedzi się zaśmiał, a jego nagły ruch spowodował, że ostrze zatopiło się w nim głębiej.
– Wybrali? – Już się nie śmiał. – Rada go wyznaczyła.
Poluzowałem palce, przez co mój chwyt stał się słabszy. Damon to wyczuł i w tym samym momencie jego głowa zderzyła się z moją twarzą. Zatoczyłem się kilka kroków do tyłu, a z nosa popłynęła krew, którą poczułem na czubku języka. Uniosłem wzrok, a moim oczom ukazał się nóż, który po chwili przeciął mój bark. Zamachnąłem się, a kiedy moja pięść zderzyła się z jego twarzą, odleciał do tyłu, puszczając przy tym ostrze, które spadło prosto pod moje nogi. Dotknąłem palcami miejsca, które zaczęło pulsować. Mocno mnie drasnął. Skurwiel.
![](https://img.wattpad.com/cover/366548852-288-k482756.jpg)