Rozdział ósmy

12.6K 548 1.6K
                                    


Nicholas????

Esmeray

Łańcuchy na moich nadgarstkach wrzynały mi się w skórę, a plecy ocierały się o chropowatą ścianę. Wilgoć, która była w tym miejscu, sprawiała, że czułam się tak, jak kilka lat temu. W moich płucach znów zagościł ten zapach. Ta przeklęta woń. W celi panowała kompletna ciemność, nie wiedziałam, ile już tu byłam, ale zdążyłam się przyzwyczaić do panującego mroku. Praktycznie całe życie spędziłam w otaczającej mnie z każdej strony czerni.

Kolejny dzień, niczego nie zmieniał.

Moje myśli powędrowały w kierunku chłopaka, którego chciałam nienawidzić. Był arogancki, zakochany w sobie, a jego emocjonalne zachwiania, przebijały nawet moje. Aiden był ogromnym zagrożeniem, chodzącym wolno po świecie. Był moim odbiciem lustrzanym. Chciałam chociaż raz spojrzeć w jego oczy. Nawet jeśli miałoby, być to ostatnie co bym zobaczyła. Chciałam, żeby to on był ostatnią osobą, na którą spojrzę. Zaryzykowałabym, nawet ze świadomością, że mógłby mnie zabić...

Czy człowiek taki jak ja mógł pokochać? Czy resztki tego uczucia były gdzieś w głębi mnie? Czy powtarzanie sobie jak mantry tego, że nic nie czuje, było fałszem? Pytania, brak odpowiedzi, pustka, palące uczucie, ból, bezradność, gniew. Mocniej szarpnęłam za łańcuchy, wiedziałam, że walka z nimi była bezcelowa, ale musiałam gdzieś wyładować emocje, które kumulowały się we mnie. Chciałam poczuć ból, tak duży, by wyprzeć to uczucie. Bałam się, cholernie bałam się tego, że nie zobaczę już tych niebieskich oczu. Z każdą sekundą i dniem, zaczynałam coraz bardziej czuć, coś, co powoli mnie zabijało... Aiden sprawiał, że chciałam umrzeć, pragnęłam tego każdą komórką swojego ciała. Był moją agonią.

Z myśli wyrwał mnie dźwięk przekręcającego klucza w zamku. Masywne, metalowe drzwi, wydały z siebie charakterystyczny dźwięk. Światło rozbłysło w pomieszczeniu, a ja przymrużyłam oczy, powoli zaczynam uchylać powieki. I to, co zobaczyłam...

Zduszony pisk wyrwał się spomiędzy moich warg, a mój brat od razu dostrzegł, moje przerażenie. Byłam nieświadoma... Ja naprawdę nie wiedziałam. Gdy Aiden zaczął pytać o Nicholasa, zagrałam, chciałam, by miał idealny powód do nienawidzenia mnie. A teraz, kiedy Nikolai trzymał starszego brata Aidena, zaczęłam żałować wszystkich słów, które padły tamtego dnia z moich ust.

– Puść go – wydusiłam w końcu.

Mój brat to zrobił, ale Nicholas nie był w stanie utrzymać się na własnych nogach. Upadł prosto na betonową ziemię, a ja zamknęłam oczy, gdy próbował się podnieść.

– Jesteś popierdolony! – krzyknęłam i znów zaczęłam szarpać się z łańcuchami.

Nikolai przekroczył ciało Scotta i podszedł w moją stronę.

– Wiem, jak wykrzesać z ciebie to, czego potrzebujemy z ojcem. – Chwycił między palce moją brodę. – Pamiętasz nasze łowy siostrzyczko? To, jak dobrze się bawiliśmy, gdy oni błagali o litość? On. – Skinął na niego głową. – Jest podarunkiem od kogoś z rady. Wiesz, że ojciec pragnął zawrzeć z nimi porozumienie, ale oni nie byli gotowi na rozmowy. Nie rozumieli, tego, co mogliśmy im dać.

– Co mogliście im dać? Niewinnych ludzi? – Cofnęłam twarz, ale jego palce mocniej zacisnęły się na mojej twarzy. – Jesteście potworami.

– Oni też. – Znów spojrzał na Nicholasa. – Dokładnie takimi samymi, jak my.

Miał rację. Różniło ich tylko to, że zabijali osoby, które krzywdziły niewinnych, zmniejszali ilość porwań, rozwalali grupki i organizacje, które parały się handlem żywym towarem... Ale świat ich potrzebował, byli w cieniu i robili okropne rzeczy, dla tych, którzy ich nie widzieli.

White AgonyWhere stories live. Discover now