Rozdział szósty

16.3K 545 860
                                    


Szefowa wróciła na rejony hehe

Esmeray

Wpatrywałam się w swoje dłonie, które były pokryte krwią. Oddychanie przychodziło mi z trudnością. I nie było to spowodowane tym, że co wieczór, odkąd wylądowałam w tamtym miejscu, przychodzili do mnie strażnicy, by mnie katować. To nie była wina pałek, czy ich kopniaków. W płucach czułam tysiące igieł, które przy każdym wdechu dawały o sobie znak. Nie czułam swobody podczas oddychania. Nie byłam wolna. I to było oznaką trudności przy łapaniu powietrza, znów byłam więźniem.

Uniosłam wzrok na mojego brata, którego twarz była umazana od czerwieni. Przyszedł po mnie, ale nie dlatego, żeby mnie uwolnić, on mnie do czegoś potrzebował. Ja, jak kompletna idiotka poszłam za nim. Samoświadomość w takim miejscu zanikała. Nie rozpoczynałam swoich uczuć, potrzeb, nie miałam żadnej kontroli nad sobą. Chciałam stamtąd uciec, ale nie z pomocą Nikolai'a. A jednak chwyciłam jego dłoń, gdy wyciągnął ją w moją stronę.

Z każdym dniem tam, stawałam twarzą w twarz ze śmiercią. Zasługiwałam na nią. Zabiłam. Ale nie niewinnych. Te osoby zasługiwały na to.

– Wracasz siostro. – Niski tembr głosu mojego brata, sprawił, że po moim ciele rozlał się dreszcz. – Znów do nas wracasz.

Moje nadgarstki były skrępowane sznurem. Nie był idiotą, gdyby mnie nie związał, spróbowałabym go zabić. Zrobiłabym to bez zawahania. Tak, jak zabiłam jednego ze strażników, który każdego wieczoru przychodził do mojej celi, by mnie upodlić. Nikolai uważnie mnie obserwował, gdy się na niego rzuciłam. Zacisnęłam palce na kołnierzu koszuli tego skurwysyna i waliłam jego głową o betonową ścianę. Byłam w transie, on dawno już nie żył, a ja uderzałam dalej. Palce miałam sklejone od jego krwi. A moje serce waliło jak szalone. Wyczuwałam na czubku języka smak adrenaliny, która nadal we mnie krążyła, a każdy wdech przypominał mi o tym, co się działo kilka metrów pod ziemią. W płucach czułam zapach perfum Nikolai'a. To przywoływało wspomnienia. Wracałam do tego, gdy zamykał się ze mną w mojej celi. Znów powracałam do momentu, gdy byłam przy nim mała. Nie miałam kontroli.

– Posłuchałaś się ojca.

Nie odpowiadałam. Milczałam, bo wiedziałam, jak bardzo nienawidzi tego, gdy ktoś go ignoruje. Nauczyłam się go lekceważyć, wtedy tracił kontrolę, a gdy człowiek puszczał wodzę, był łatwym celem. Jego umysł zasłaniał gniew, który był w nim, odkąd pamiętam.

– Język ci ucięli? – parsknął kpiąco. – A może twój kochaś...

– Stul pysk Nikolai.

W tej samej sekundzie zagryzłam zęby na swojej wardze, karcąc siebie za to, że się odezwałam. Mój brat tego chciał, pragnął mojego gniewu, bo mimo wszystko byłam do niego podobna. Oboje, gdy traciliśmy kontrolę, byliśmy łatwym celem. Znów stawałam się małą dziewczynką, która w duchu modliła się, by któryś z jego ciosów zakończył moje życie. To było oznaką, że przy nim byłam nikim. Nie mogłam mu na to pozwolić. Nie byłam już tą dziewczynką z celi... Byłam kimś innym.

– Nadal dajesz się łatwo podejść, myślałem, że czegoś się nauczyłaś. – Zacisnęłam dłonie w pięści. – Przynosisz wstyd rodzinie.

Nie potrafiłam powstrzymać cichego parsknięcia, które wydobyło się z moich ust. Mój brat, był naprawdę zjebany.

– Szczególnie ty o tym coś wiesz – odcięłam.

Wyczułam, że zaczął zwalniać. Samochód w końcu się zatrzymał, stanął na poboczu i powoli odwrócił się w moją stronę. Nie zdziwiły mnie jego mocno zaciśnięte szczęki, zawsze zagryzał zęby, gdy się denerwował. Oczy mocno osadzone wpatrywały się we mnie z przenikliwością. Krew na jego policzkach już zaschła. Patrząc, na niego czułam się, jakbym wpatrywała się w swoje odbicie.

White AgonyWhere stories live. Discover now