Rozdział trzynasty

17.3K 621 877
                                    


Na wstępie chce zaznaczyć, że te rozdziały nie są przeze mnie sprawdzone pod względem: interpunkcji czy błędów (są one totalnie surowe, ale w papierowej wersji wszystko będzie pięknie)

Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać, a jak coś wyłapiecie dajcie znać :3

Powrót?

Aiden

Próbowałem uspokoić chęć wypieprzenia Rhys za kółka. Nie lubiłem jeździć jako pasażer, nie czułem żebym miał kontrolę, a to sprawiało, że wszystko mnie wkurwiało. Głośny oddech, rozmowy czy też sama obecność kogoś obok mnie. Byłem już poddenerwowany tym, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy, gdzie jedziemy i jak to wszystko się potoczy. Nie byliśmy pewni czy nasz brat... Kurwa. Obawiałem się najgorszego i szczerze bałem się, cholernie się bałem. Nie potrafiłbym potem spojrzeć Aurorze w oczy, nie powiedziałbym jej tego. Nie dałbym rady.

– Żyjesz? – Zane klepnął mnie w bark. – Zamyśliłeś się.

Zamrugałem kilkukrotnie, wracając tym samym do otaczającej mnie rzeczywistości. Moje myśli w niczym nie pomogą i nie ułatwią mi tego. Ale moja głowa już od długiego czasu nie była w formie. Wykańczał mnie każdy dzień i miałem nadzieję, że to się skończy.

– Ile nam jeszcze zostało? – spytałem.

Rhys spojrzał na GPS-a, którego ja nie widziałem.

– Sześć godzin

Ja pier... Jeszcze taki kawał drogi, a ja odchodziłem od zmysłów. Przespanie się było jedyną opcją, która mogła ułatwić mi tą podróż. Mój brat wychylił się z przedniego siedzenia. Jego tu nie powinno być, a ja byłem samolubny, że go zabrałem ze sobą. On miał dla kogo żyć.

– Prześpij się, ja zamienię się z Gravesem.

Skinąłem mu głową w podziękowaniu. Dzieliło mnie kilka godzin do tego, by znów ją zobaczyć. Nie minął nawet rok, lecz ja odczuwałem dziwną pustkę, której nigdy wcześniej w swoim życiu nie doświadczyłem. Od zawsze byłem jak puste naczynie, a teraz? Coś się zmieniło i miałem świadomość, że ta zmiana nosi pewne imię. Ale taka osoba jak ja nie może kochać, bo ja otoczę tę osobę toksycznością. Nawet jeśli się zakocham i wyrwę swoje serce z piersi dla tej osoby, wcześniej ją zniszczę. Niektórzy są stworzeni do bycia samemu.

Oparłem głowę o okno i przymknąłem powieki. Oddychałem głęboko, próbując wyciszyć emocje tlące się we mnie. Przez ostatni czas było ich zbyt wiele... A ich obecność mnie przytłaczała każdego dnia. Odbierało mi to część mnie. Nie byłem taki i nie chciałem taki być. Czułem się gorzej niż przed poznaniem jej.

***

Delikatne szturchanie wybudziło mnie ze snu, otwierając oczy nie spodziewałem się twarzy mojego brata, tak blisko mojej. Uśmiechał się od ucha do ucha.

– Dzień dobry księżniczko! – Cmoknął w moją stronę, a następnie się wyprostował. – Jesteśmy na miejscu.

– No nie do końca – wtrącił się Rhys. – Musimy przejść cały las i ominąć ludzi Rurika.

Rozmasowałem skronie i powoli się rozprostowałem. Wychodząc z auta od razu zacząłem się rozglądać dookoła siebie. Faktycznie otaczał nas las. Minąłem Rhysa i Zane'a, otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem miecz, który odebrałem Esmeray podczas naszego sparingu. To było jedyne co ze sobą zabrałem, nie potrzebowałem nic więcej.

White AgonyWhere stories live. Discover now