Skaloyr?

43 4 3
                                    

Dawno się nie uśmiechałem.

Gdy ja oraz Nya weszliśmy do kuchni, wszyscy skończyli kolacje i poszedli na trening.
-Lloyd idziesz z nami?- zapytał Cole.
-No nie wiem, ja chyba sobie popatrzę.- powiedziałem.
-Napewno?- zapytał ponowię Cole.
-Tak.- powiedziałem cicho.

-Kai-
-Bracie możemy pogadać?- zapytała Nya.
-Tak.-powiedziałem nie chętnie. Domyślałem się o czym chce pogadać.
Po chwili Nya oznajmiła ninją że mnie i jej nie będzie teraz na treningu.

Zaprowadziła mnie do jej pokoju a tam czekaj oczywiście Lloyd.
-Dobra, o czym chcieliście pogadać?- zapytałem
-Co się z tobą dzieje Kai?- zapytała prosto z mostu Nya.
-Nie muszę wam nic mówić!- wzruszyłem ramionami.
-Musisz!- powiedział Lloyd.
-No dobra ale jeśli ktoś z was się wygadam to w nocy uduszę kurtką!(nostalgia z Zakopanego>>>>)- -powiedziałem- Nya pamiętasz jak byliśmy na wyspie Chena?- zapytałem
-Tak?-odpowiedziała.
-To tam odkryłem jakieś źródło mocy. Ale hm, nie zwykłej dobrej mocy tylko nie wiem jak mogę to opisać! Ta moc mnie zmieniała,kiedy się wkurzam albo stresuje się czymś to pojawia mi się jakies znamię i mam czerwone oczy.
-Dobra, dobra ale czegoś tu nie rozumiem- wtrącił się zielonooki -jak ty panowałeś na złością w szkole?- zapytał.
-He he, głupio trochę wyszło bo... No brałem tabletki! Załamałem się gdy o tym się dowiedziałem i zacząłem, no wiecie co.- powiedziałem. Gdy zacząłem płakać do pokoju weszła ona... Skaloyr.
Podbiegła do mnie i przytulia mnie z całej siły.
-Czemu mi nie powiedziałeś durniu?- zapytała z łzami w oczach.

Ja odwzajemniłem uścisk ale i tak po krótkiej chwili się ocknąłem, odepchnąłem Skaloyr.
-POWIEDZIELIŚCIE JEJ?!MACIE JAK W BANKU ŻE WAS UDUSZĘ!-zapytałem wkurzony.
-Ja jej nawet nie znam.- dodał Lloyd.
-Ja jej powiedziałam. Powinna wiedzieć. Była twoją dziewczyną.- gdy my tak się kłóciliśmy, z pokoju narad dobiegł alarm.

Do pomieszczenia wbiegł Jay.
-Mamy kłopoty! - zawołał.
I cała nasza czwórka pobiegła do pokoju.

-Lloyd-
-Co się stało?- zapytałem.
-Vex ze armią lodowych poddanych atakują.- powiedział Zane.
-Ve... co?- zapytałem ponownie.
-Nikt ważny.- zażartował Jay aby rozluźnić atmosferę.
-Dobra, ja,Cole, Jay idziemy powstrzymać armię a Nya i Zane idziecie na Vex'sa.-dodał Kai
-Nie, ty nie idziesz Kai.- powiedziała stanowczo Nya.
-Dlaczego?- zapytał.
-Ty wiesz.- powiedziała niskim tonem głosu.

Podszedł do mnie Jay i zapytał o co chodzi.
-Przepraszam nie mogę powiedzieć.- powiedziałem cicho. Po krótkiej kłótni rodzeństwa Kai ustąpił. Został ale powiedział że idzie „poćwiczyć" czyli idzie się wyżyć albo puścić swoją złą stronę na wierzch.

Gdy wszyscy już wyszli to zatrzymałem Wu.
-Wujku mam pytanie.
-Tak bratanku?-zapytał z intrygą.
-czy od jutra mogę zacząć ćwiczyć z ninja?-zapytałem.
-Chcesz z nimi ćwiczyć?- ewidentnie był zaskoczony ale zgodził się.

Po kilku godzinach ninja wrócili.
Hmmm sam się zastanawiam czemu nazywam ich ninja, może już z przyzwyczajenia?
-Jak wam poszło?-zapytałem.
-pokonani- powiedział uśmiechnięty Cole-Vex i jego podnóżki odwiezieni do kryptarium.- dodał.
-Lloyd gdzie Kai?- zapytała mnie Nya.
-Ćwiczy od waszego wyjścia.- powiedziałem zmęczonym głosem.
-Od sześciu godzin?!- wykrzyczał zdezorientowany Jay.
-Tak od sześciu godzin.-odparłem.
-Nya czemu Kai nie mógł z nami iść?- zapytał Zane.
-No wiesz Zane... nie możemy powiedzieć, bo jak powiemy to nas udusi albo upiecze na szaszłyku.- powiedziała.
-Czekaj co?- zapytała Skaylor.
-Co?-dodałem.

Kiedy my tak rozmawialiśmy do pokoju wszedł Kai.
Cały zapocony, waliło od niego na kilometr!
-Hej Kai nie zużyj całej cieplej wody!- powiedział Cole.
-Fajnie.- powiedział bez emocji w głosie.
-Ale to było nie miłe.-wtrącił się Jay.

Mistrz Wu wkońcu powiedział mi że jestem zielonym ninją.
Przez ostatnie kilka dni powoli się przyzwyczajane do przyjaciół, nawet byłem z nimi na jednej misji! Ale z Kai'em jest dużo gorzej. Jest nie miły i zupełnie nic nie mówi!

Ale mniejsza, ostatnio udało wydobyć mi się zieloną energię!
Zacząłem chodzić w stroju od wujka. Ale eh opowiedział mi histerię o moim ojcu, Panie Ciemności...

Dziś gdy mieliśmy dzień wolny, nikogo nie było praktycznie w klasztorze, ale był Kai wykorzystał sytuację i poszedł ćwiczyć.
Lecz na jego szczęście bądź nieszczęście też trenowałem.
-O, cześć Kai!- powiedziałem miło gdy wchodził na salę.
-Hej.- wymamrotał, ewidentnie dawno się nie odzywał bo miał zachrypnięty głos.

Hmmmm czy teraz będzie wątek o Kai'u? No może ale mały spojler! Będzie oni Lloyd. Może to nie taki mały spojler🤔🤫🧏‍♂️

„Inne życie" ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz