No chyba żarty

31 1 7
                                    

Z góry przepraszam za błędy itp ponieważ posłałam to w nocy i wiecie🥺
Zapraszam do czytania 👏🫶

-Dobra Lloyd'zie Montgomery
Garmadonie-zaczęła bardzo ale to bardzo groźnie nawet jak na Nye bo ona nigdy do mnie tak nie mówi- wszystko rozumiem ale z takich rzeczy się nie powinno żartować.- powiedziała powoli ruszając się z drogi.
-Nya uwierz mi ja nie kłamie. Widziałem go na własne oczy!
-Pierdol, pierdol ja posłucham.
-proszę.
-ugh, Lloyd porozmawiamy jak wrzuciły do klasztoru. Powiemy reszcie i obmyślimy jakiś plan.-rozkazała i momentalnie ruszyła do klasztoru
Powiedziałem tylko ciche „dziękuje"

Po powrocie do klasztoru Nya wraz z młodym Garmadonem poprosili pozostałych ninja o spotkanie rzecz jasna Wu tez się zjawił.

-Lloyd, Nya co od nas chciecie?- zapytał Cole siadając na kanapie obok Wu zajadając ulubione ciasto Kai'a.
-wiem ze pewnie mi nie uwierzycie lecz...ugh- zawahałem się.
-No wyduś to z siebie Lloyd.-wykrzyczał już podekscytowany Jay. On jeszcze nie wie..
-n-no widziałem Kai'a! Okej!-wykrzyczałem a oni mieli miły jak by Jezus z martwych wstał.

-Lloyd wiem ze dla ciebie odejście Kai'a jest trudne, wsunie tak jak i nam jest bardzo ciężko-zaczął Mistrz Wu- jak chcesz mogę cię zabrać nie wiem do specjalisty?
-do specjalisty?! Co ja jakiś psychopata?
-Lloyd. Uspokój się- powiedział stanowczo Zane stając koło mnie i kładąc swoją tytanawą dłoń na moim ramieniu.

Ja nastychmiastowo wyrwałem się z zaciskanego lekko uścisku przyjaciela, naburmuszony udałem się czym prędzej do swojej nory aby przez kolejne dni nie widzieć ninja.

-„Davis"-
Oddaliłem się od tego bardzo dziwnego chłopaka.
Ruszyłem prosto do mojej pracy. Mojej „ukochanej" pracy z bachorami. Ale cóż muszę mieć jakieś doswiadneczyie jak chce iść do lepszej pracy np. wykładowca na studiach.

Kiedy nadeszła pora lekcyjna bachory znaczy moje kochane dzieci weszły do klasy i natychmiastowo się ze mną przywitali. Te dzieci w szkole są dziwne. Jakby mówią mi że wyglądam jak zmarły obrońca ninjago. Kai.
Ja personalnie nie wydaje mi się ze jesteśmy podobni. Dobra nawet go nie znam. Ale gość się wydawał na tego co nie odpuszcza, A nie to co ja, ja odpuszcza odrazu

-hmm ciekawe jaki był?- zadałem sobie dziwne pytanie kiedy dzieciaki pisali kartkówkę.
-Proszę pana mógł bym pan na chwile podejść?- z moim dziwnych myśli wyrwała mnie moja jedna z lepszych uczennic
-Tak jasne Nya.-od kąt spotkałem tego chłopka stało się, jak by to powiedzieć? Znajome.

-Lloyd-
Siedziałem tak od kilku godzin na pościelowym łóżku wpatrując się w ścianę którą wraz z Kai'em malowaliśmy na lekki zielony.
Trochę się uśmiechnąłem, teraz coraz bardziej mam nadzieje ze Kai jednak nie odszedł do końca. Fakt pogodziłem się z śmiercią matki ale to mnie zabije niemal.
-jak może myśleć żeby odesłać mnie do psychiatryka! Nadęty dupek.- zacząłem w myślach obrażać mojego wuja ale co mi zrobi? Co?

Postanowiłem się wyrwać. Spakowałem swoje rzeczy w plecak i wyskoczyłem przez okno.

Dobrze poczuć ten sam wiatr we włosach, jak ostatnio się tak biegałem po budynkach to niemal że umarłem tylko ten idiota Kai coś wyczuł że się wymknę i pobiegł za mną. Kiedy skakałem między budynkami coś mnie rozproszyło i prawie spadłem tylko starszy Smith mnie złapał za plecak i dostałem drugi chrzest.
Ahhh te spowodne czasy...

No wiec tak przepraszam ze tak długo rozdziału nie dodawałam tylko nie wiedziałam co napisać🏹😫

„Inne życie" ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz